Najwięcej kłótni, rozstań i rozwodów, śmiertelnie nudne wieczory, wyjadanie resztek z lodówki, grypy, załamania. Oto styczeń. Jak przetrwać ten najbardziej depresyjny miesiąc w roku?
Na ogół nie lubimy poniedziałków. Styczeń to dopiero może nas wykończyć. Jest w roku tym, czym w tygodniu poniedziałek. Dużo rzeczy się dzieje, a człowiek jeszcze nie obudził się na tyle dobrze, żeby się nimi porządnie zająć. W styczniu świetnie czują się jedynie osoby, które w tym miesiącu się urodziły. Tylko one mają dużo energii na początku roku. Reszta, żeby przetrwać, musi się trochę postarać.
Ponad połowa rozwodników twierdzi, że decyzję o rozstaniu podjęła w styczniu. Jeśli więc na początku roku zauważymy, że nasz partner jest jakiś taki udręczony i nieobecny, czym prędzej zabierzmy się za ratowanie sytuacji. Co szybko może poprawić atmosferę? Na pewno wiesz, co jej/jemu sprawia największą przyjemność i zaproponuj, że to zrobicie. Nawet jeśli będzie to sklejanie modelu samolotu albo krążenie po centrach handlowych. Nie masz pomysłu? Jest kilka starych i niezawodnych.
Zaproponuj wypad na film, który on/ona wybierze, ugotuj coś pysznego i podaj na kolację przy świecach, posprzątaj mieszkanie, żeby było w nim milej. I mówcie sobie jak najczęściej: „kocham cię” i „dziękuję”. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć dbać o związek. Choćby od pierwszego stycznia.
Jest jednak dzień, w którym z reguły większość ludzi dopadają czarne myśli. To Blue Monday (ang. smutny, przygnębiający poniedziałek). Wtedy najczęściej dociera do nas, że choć zmieniła się data w kalendarzu, nasze życie wygląda mniej więcej tak samo jak pół roku temu, że mamy te same problemy i wady. Nazwę Blue Monday wymyślił Cliff Arnall, brytyjski psycholog z Cardiff University. Wyznaczył jego termin na trzeci poniedziałek stycznia, biorąc pod uwagę pogodę (krótki dzień, niewielkie nasłonecznienie) i dopadającą wtedy nieuchronnie większość z nas świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych.
Brytyjczycy traktują Blue Monday poważnie. Firma PR Green Communications poleca dość karkołomną metodę na to, jak go umilić. Proponuje przerobić biuro na plażę, tak żeby kojarzyło się pracownikom z wakacjami. Z kolei charytatywna Fundacja Samarytanie rozdaje w podziemiach londyńskiej stacji metra, Victoria, darmową herbatę. Jak przetrwać smutny poniedziałek? Najlepiej zaplanować sobie na ten dzień przynajmniej jedną rzecz, która poprawi nam nastrój. To mogą być: kosmetyczka, spacer..., cokolwiek, byle choć przez parę chwil poczuć się dobrze.
Prezenty choinkowe mają to do siebie, że są zazwyczaj nietrafione. Zostajemy po świętach z mnóstwem rzeczy niepotrzebnych – swetrami, drugim odkurzaczem, perfumami, których zapach kojarzy nam się z bagnem. Co prawda mówi się, że prezentów się nie oddaje, ale z drugiej strony zasady są po to, żeby je łamać. No, a poza tym to, co nie podoba się nam, może komuś innemu sprawić radość.
Na Zachodzie wymyślono świetny sposób na to, jak wymieniać się dobrami z ludźmi z okolicy. W ogólnodostępnym miejscu – na przykład przed blokiem albo obok kontenerów na śmieci, ustawia się altanę, a w niej półki i szafę. Można tu przynosić niepotrzebne książki, ubrania, zabawki, a sąsiedzi wybierają coś, co może im się przydać. Jeśli chcemy radykalnie oczyścić dom przed wiosennymi porządkami i jeszcze na tym skorzystać, możemy zorganizować wyprzedaż w miłym gronie. Wystarczy zaprosić znajomych z Facebooka. Przynajmniej będzie okazja do spotkania w realu.
Młody Al Pacino wymyślił sposób na życie bez grosza. Odwiedzając znajomych, twierdził, że najbardziej lubi siedzieć w kuchni. Gdy nieopatrznie pytali, czy nie jest głodny, rzucał się na lodówkę. Witold Gombrowicz miał inny pomysł na oszczędzanie. Umawiał się ze znajomymi w restauracji, niczego nie zamawiał, a najadał się, wyławiając smakowite kąski z ich talerzy.
Styczeń jest chudy, całą pensję pochłonęły prezenty i przyjęcia, ale może wcale nie trzeba posuwać się do ekstremalnych metod na przetrwanie. Zamiast szperać w kuchni znajomych, można pogrzebać w swoich zamrażarkach i kuchennych szafkach. Z pewnością znajdą się tam kasze, cieciorki, ryże, przetwory w słoikach, suszone grzyby, zapomniane, zamarznięte na kamień owoce morza. Wystarczy dokupić włoszczyznę, kilka ziemniaków i zająć się gotowaniem zup. Jeden duży gar wystarczy na dwa dni. Będzie oszczędnie, pożywnie, zdrowo. A do tego zupy rozgrzewają.
Tekst: Katarzyna Szczerbowska
Ilustracja: Ruth Niedzielska
Fot. Shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.