Dlaczego kochamy się kochać? Powodów jest ponoć aż 237… Faceci najczęściej mówią: bo ona ma taką śliczną pupę, bo jest sexy. Dziewczyny – bo seks poprawia figurę i urodę.
Jedni lubią ten wieczorny, inni poranny, a mnie bez różnicy, choć wolę wieczorem – mówiła publicznie bez zażenowania posłanka z Samoobrony, Renata Beger, ta od „kurwików w oczach”. I że lubi seks (podobno niezmiennie wciąż tak samo) jak koń owies.
Z kolei dziennikarka Monika Richardson (obecnie Zamachowska) w telewizji śniadaniowej wykrzyknęła kiedyś śmiało: „Rano, rano, ja naprawdę wolę rano!”. I zaraz popłynęła wartka opowieść, jak państwo Zamachowscy to robią, nawet jeszcze nie do końca przebudzeni. Ale już wystarczająco pobudzeni.
Z seksem jest jak z szampanem. A szampana, wie to kiep, można w trakcie, po i przed. I wcale nie jest takie oczywiste, że miłosne igraszki najlepiej smakują latem. Chyba że mamy na myśli romanse, bo te istotnie najbardziej gorące są podczas upalnego lata. Z badań seksuologów wynika, że sierpień jest miesiącem, kiedy najbardziej chce nam się kochać, mamy największą chęć na łóżkowe eksperymenty, bo słońce pobudza produkcję testosteronu u mężczyzn i estrogenów u kobiet. Łatwiej puszczają hamulce, chętniej kochamy się bez zahamowań. No i właśnie wówczas mamy najbardziej wyostrzone wszystkie zmysły, a to w erotyce jest niezwykle ważne. Ale nie brak takich, co wolą robić „te rzeczy” jesienią czy zimą.
„Uwielbiam wtulać się w swoją dziewczynę, kiedy za oknem zimno i szaro. Już na samą myśl o tym robi mi się gorąco. Kochamy się wtedy niespiesznie, bardziej zmysłowo niż latem, kiedy nasz seks jest może bardziej fantazyjny, może nawet wyuzdany, ale ten zimowy bardziej nas do siebie zbliża, wydaje się taki bardziej magiczny” – zwierza się jeden z internautów.
Hinduski seksuolog, prof. Rajan Bhonsle z Medical College w Mumbai, uważa, że poziom testosteronu u mężczyzn rośnie nie tylko wówczas, gdy słońce grzeje, ale też, kiedy wraz z jesienią opadają liście z drzew. – Na poziom hormonów płciowych ma bowiem wpływ wiele czynników, m.in. promieniowanie słoneczne, a także dotyk, bliskość. Temu sprzyjają długie jesienne czy zimowe wieczory. Kiedy się przytulamy, pieścimy, nasze ciała mogą nam się wydawać nawet bardziej podniecające. Szczególnie gdy zadbamy o odpowiednią scenerię: przyćmione światła, szeleszczącą zmysłowo pościel, relaksującą muzykę. To wszystko sprawia, że poziom testosteronu u faceta i jego dziewczyny wzrasta. A od tego hormonu zależy, jak wielką mamy ochotę na łóżkowe szaleństwa.
„Kiedy widzę te wszystkie rozebrane dziewczyny na plaży, to miałbym ochotę z nimi pofiglować, ale po jakimś czasie ten widok już mnie niespecjalnie rusza. Za to jak zimową porą zobaczę ślicznotkę ubraną po uszy i sobie wyobrażę, co mógłbym z nią robić, to od razu »staję na wysokości zadania«. I mógłbym się tak kochać z nią i kochać, gdzieś w zimowej gawrze” – zwierza się inny internauta. Każda pora roku czy dnia może być dobra na seks – jeśli tylko robimy to z przyjemnością i dla przyjemności. I tak jest najczęściej, choć nie zawsze.
– Związujemy się, ocieramy o siebie, różne rzeczy robimy. Mój mąż jest takim trochę zboczeńcem. Ja bym długo nie mogła być z facetem, który nim nie jest. Muszę być z kimś, kto ma naprawdę fajne jazdy – oznajmiła kiedyś jedna z naszych celebrytek, Natalia Siwiec. Z kolei Victoria Beckham, żona słynnego Davida, na pytanie, z jakich pobudek najczęściej uprawia seks, odpowiedziała: – Dla figury! Wąską talię zawdzięczam wyłącznie częstym igraszkom w łóżku.
Podobną opinię wyraziła piosenkarka Beata Kozidrak. Uważa, że częste upojne zbliżenia to kosmetyk, który gwarantuje piękny wygląd i jest skutecznym spo- sobem na zachowanie zgrabnej figury. – Uprawiam seks i jem mało mięsa. Swoją dietę nazywam miłosną – mówi.
Wydaje się, że to takie oczywiste, dlaczego uprawiamy seks, prawda? Bo lubimy, bo chcemy. Dla zaspokojenia pożądania czy chęci posiadania dzieci. Dlatego dziwić może, że powodów, dla których to robimy, jest podobno aż… 237! Takie wyniki dały badania, przeprowadzone na przestrzeni pięciu lat w formie ankiet, przez psycho- logów z Instytutu Teksańskiego. Tylko że w przypadku kobiet tych powodów znalazło się dużo więcej i były bardziej wysublimowane niż w przypadku mężczyzn.
Na ten temat
„Bo ona mi się podoba, bo wspaniale całuje, bo ma śliczną pupę, bo jest sexy, bo się pokłóciliśmy, a po kłótni seks jest najlepszy, bo obejrzałem pornosa i mnie naszło…” – to tylko niektóre z powodów wymienianych przez panów. Dla wielu z nich tą iskrą wywołującą pożądanie jest właśnie widok pary, która się namiętnie kocha. A jeśli na dodatek jedną z tych osób jest własny facet czy dziewczyna, choćby w filmie, efekt może być oszałamiający. Kiedy Eryk Stępniewski, partner naszej pięknej aktorki Grażyny Szapołowskiej, zobaczył ją w scenach erotycznych w filmie Krzysztofa Kieślowskiego „Bez końca”, nic nie powiedział, tylko… od razu po projekcji zaciągnął ją do łóżka. Chociaż nie, powiedział: „Ja chyba nie jestem taki owłosiony tam, na dole…” (to komentarz dotyczący partnerującego aktorce angielskiego aktora Daniela Webba).
Patrząc na te wszystkie powody, dla których kochamy się kochać (bo to, że kochamy, powinno być oczywiste), można wysnuć wniosek, że nieważne gdzie, nieważne jak, nieważne dlaczego. Byle dawało radość. A jak nie daje? Trzeba się bardziej postarać.
Bożena Stasiak
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.