Radosny, zdrowy ruch fizyczny sprawi, że ciało będzie ci służyć przez wiele, wiele lat.
Niko niko – mruczę pod nosem. Przykleiło się? I dobrze! Co to znaczy? To z japońskiego wolniutkie bieganie, a po polsku truchtanie z uśmiechem.
Uwielbiam biegać, ale od pewnego czasu wiem, że forsowne bieganie (np. kilkadziesiąt kilometrów tygodniowo po Tatrach) nie ma nic wspólnego ze zdrowiem i radością. Jest oczywiście satysfakcja z pokonania dystansu i własnych słabości. Lecz czy ból, pot, łzy i zacięta rywalizacja to przyjemność?
A po wielu kontuzjach wiem, że moje ciało uwielbia ruch, ale delikatny, taki który angażuje pracę wszystkich mięśni i nie sprawia bólu. Najlepsze, co mogę dla siebie zrobić, to wolno truchtać. Możecie więc sobie wyobrazić, jak bardzo się ucieszyłam, gdy w ręce wpadła mi książka Hiroakiego Tanaki i Magdaleny Jackowskiej „Slow jogging. Japoński sposób na bieganie, zdrowie i życie”.
Profesor Tanaka, dyrektor Instytutu Fizjologii Sportu z Uniwersytetu Fukuoka, jest pomysłodawcą slow joggingu. Już w 1979 r. przekonywał Japończyków do lekkiej aktywności sportowej opartej na tempie niko niko. Przeprowadził wiele badań, które potwierdziły, że truchtanie z uśmiechem jest antidotum na liczne choroby cywilizacyjne, takie jak miażdżyca, cukrzyca, otyłość itp. W 1995 r. Amerykańskie Towarzystwo Medycyny Sportowej potwierdziło skuteczność lekkiej aktywności fizycznej i od tamtego czasu niko niko zdobywa coraz więcej zwolenników.
Niko niko to nie tylko zapobieganie chorobom, to również dobre samopoczucie i coraz lepsza kondycja. Mimo że metoda ta nie została wymyślona do bicia olimpijskich rekordów, wielu jej zwolenników znakomicie radzi sobie podczas zawodów. Chyba w żadnym innym kraju nie ma tak wielu maratończyków jak w Japonii. Wielu z nich uprawia właśnie niko niko. Sam profesor Tanaka może pochwalić się świetnym rezultatem w biegu maratońskim – 2:38:50, który osiągnął w wieku pięćdziesięciu lat.
Dla każdego inne. Dla jednego będzie to 2 km/h, dla drugiego 6 km/h. Zasada jest taka: truchtasz i swobodnie rozmawiasz. Jeśli nie masz partnera do treningu, biegniesz i podśpiewujesz. Ulubiona piosenka nie powinna sprawiać trudności.
A najwspanialsza wiadomość jest taka, że niko niko można uprawiać w każdej chwili. Japońscy biznesmeni biegają po pięć minut kilka razy dziennie. A to do kolejki podmiejskiej, a to w pracy na stołówkę. Jeśli jednak nie jesteś japońskim biznesmenem, rozpocznij od trzech razy w tygodniu po pół godziny. To na początek optymalna dawka. Niko niko nie forsuje. Może się zdarzyć, że spacerowicze będą poruszali się szybciej niż początkujący amator tej metody.
Być może to dla ciebie istotna informacja: podczas truchtu spalasz dwa razy więcej kalorii niż w czasie spaceru. A w trakcie najwolniejszego nawet biegu angażujemy mięśnie, których nie wykorzystujemy podczas chodzenia. Nasza anatomia pokazuje, że jesteśmy wprost stworzeni do biegania. Mamy ścięgno Achillesa, które podczas biegu pozwala działać nogom jak sprężyny. Również mięśnie pośladkowe są niezbędne do biegania, a niespecjalnie potrzebne do spacerowania. Z kolei dzięki temu, że mamy krótką miednicę, tułów wykonuje skręty, co pozwala nogom podczas biegu rozszerzać się jak cyrkiel (przy okazji rzeźbimy brzuch). Dzięki więc delikatnej aktywności fizycznej twoje ciało służyć ci będzie przez wiele, wiele lat. Bo jak przekonują autorzy książki „Slow jogging”, nie jest sztuką przebiec czterdzieści dwa kilometry, ale biegać przez czterdzieści dwa lata.
Radosny, zdrowy ruch fizyczny ma również to do siebie, że genialnie wpływa na to, jak się czujemy. Umysł i ciało wpływają na siebie. Kto wie, czy leczenia depresji nie należałoby zacząć od truchtania w tempie niko niko?
---
Beata Rudzińska
Dietetyczka roślinna, wegetarianka z wegańskimi skłonnościami, pisarka, mama dwóch córek, dla przyjemności biega i pływa, a kiedy nikt nie widzi – śpiewa.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.