Nie nosisz lnianych ubrań, bo takie niepraktyczne? Czas zmienić nastawienie! W upały noś len, a poczujesz się lepiej. Jak we własnej skórze!
Gniotące, szorstkie, sztywne! W sam raz na zgrzebny przyodziewek dla parobka z „Chłopów” Reymonta. Stop! Nierozsądny ten, kto w ten sposób traktuje len. Prości chłopi narzucali na siebie w żniwa lniane koszule nie tylko dlatego, że były najtańsze. Przędza lniana służyła na wsiach do wyrobu tkanin, bo uważana była za idealną dla zmęczonego skwarem i harówką ciała.
Nie ma ani krztyny przesady w stwierdzeniu, że len jest jak nasza skóra. Uczeni dowiedli już lata temu, że komórki lnu budową przypominają komórki ludzkiej skóry. A teraz najlepsze: nasz organizm jest zdolny do całkowitego wchłonięcia komórki lnianej. Dlatego roślinne nici stosuje się w chirurgii do szwów wewnętrznych. A lniane tkaniny mają właściwości bakterio- i grzybobójcze. Badania wykazały, że pościel z lnianego płótna przeciwdziała odleżynom. Noszenie ubrań z lnu łagodzi niektóre skórne dolegliwości, jak świąd czy egzemy.
Wykorzystali to polscy naukowcy, którzy stworzyli innowacyjną lnianą odzież leczniczą pod nazwą bioakod. Ma być ona ratunkiem dla alergików i osób dotkniętych m.in. łuszczycą. Projekt czeka na wdrożenie.
Piecze cię twarz? Usta? Stopy? Wymieszaj łyżkę zmielonego siemienia lnianego z pół szklanki wody i nałóż na skórę. Poczujesz ukojenie! Źle znosisz upały i wylewasz siódme poty? Do białej gorączki doprowadza cię duchota? Zaprzyjaźnij się z lnianą odzieżą, która także doskonale przepuszcza powietrze.
Przędza lniana to naturalny pochłaniacz wilgoci. Potrafi przyjąć nawet do 20 procent wody, pozostając suchą. W czasie upałów ciało człowieka ubranego w len ma temperaturę skóry niższą nawet o 3–4°C w stosunku do noszącego jedwab czy bawełnę. Ubrania z tej tkaniny są długowieczne, nie elektryzują się, dzięki strukturze przędzy trudniej łapią zabrudzenia i są w pełni biodegradowalne, czyli ekologiczne.
W zestawieniu z pięknie opaloną skórą odejmują lat, można nimi zadawać szyku i na sopockim molo, i w górach, i na zagranicznym urlopie. Niezależnie od szerokości geograficznej przywodzą na myśl egzotyczny klimat wyprawy w stylu safari, jak z romantycznego „Pożegnania z Afryką”. I nigdy, przenigdy nie wychodzą z mody. Tak na chłopski rozum... Nadal uważasz, że są niepraktyczne?
Przędza lniana to jedno z magicznych remediów stosowanych przez wiejskie szeptuchy w leczeniu chorób. Jednym z takich rytuałów z wykorzystaniem lnu było spalanie róży. Różą dawniej na wsiach nazywano bolesne zaczerwienienia ciała. Szeptucha wykorzystywała lnianą przędzę zwiniętą w dziewięć kłębków, które następnie owijała wokół gromnicy. Głowę „pacjenta” nakrywała lnianą chustą, a nad nią paliła w płomieniu świecy kłębki lnu, szepcząc jednocześnie modlitwy. Podobno pomagało. Wiadomo, len ma moc!
Tekst: Malwina Maj
Zdjęcia: Shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.