Czy istnieje sprawiedliwość na tym świecie? W twórcach „człowieka ze stali” narosło przekonanie, że nie. I wymierzyli ją sami, przeklinając każdego, kto przyczynił się do zysków człowieka, który ich oszukał.
W 2013 roku, gdy do kin wchodziła kolejna ekranizacja przygód Supermana, połowa Amerykanów zadawała sobie pytanie, czy Henry Cavill, najnowszy odtwórca tej roli, przełamie klątwę ciążącą nad tym filmem. Udało się to poprzedniemu, w którego wcielił się w 2006 roku mało znany Brandon Routh. Gdy dziennikarze pytali go, czy się nie obawia, odpowiadał: „Klątwa? Jaka klątwa? Mogło być gorzej – mogłem nie dostać tej roli!”. Dotąd nie spotkała go żadna tragedia!
O dziwnym fatum mówiło się już po pierwszych ekranizacjach, gdy aktorom i członkom ekipy filmowej zaczęły się przytrafiać dziwne wypadki i nieszczęścia. Rola pierwszego Supermana, którego zagrał Kirk Alyn, sprawiła, że aktor już nigdy nie dostał żadnej większej roli. Tragiczny los spotkał natomiast George’a Reevesa, który wcielił się w Supermana w telewizyjnym serialu. Na trzy dni przed ślubem aktora znaleziono go w sypialni martwego, z raną postrzałową głowy i leżącym obok pistoletem. Policja orzekła samobójstwo i zamknęła śledztwo. Ale wkrótce gruchnęła plotka, że na pistolecie nie ma odcisków palców Reevesa. A prywatny detektyw dokopał się do różnych powiązań towarzyskich. Prawdziwej przyczyny śmierci aktora nigdy nie odkryto.
Wkrótce po wejściu na ekrany serialu „Nowe przygody Supermana”, na stwardnienie zanikowe boczne zmarł Lane Smith, grający w nim redaktora naczelnego gazety. Fatum dotknęło też komika Richarda Pryora, który zagrał pomniejszą rolę w „Supermanie III”. Zapadł na stwardnienie rozsiane i musiał zakończyć karierę. Po kilku latach zmarł.
Najsławniejszą ofiarą klątwy był Christopher Reeve. Po upadku z konia na planie filmowym w 1995 roku skręcił kark. Sparaliżowany sam nie oddychał, więc odtąd żył podłączony do respiratora. Zmarł w 2004 roku po zażyciu antybiotyku przeciwko sepsie. Wrażenie wywarł niesamowity zbieg okoliczności – tydzień przed tym nieszczęśliwym upadkiem telewizja wyemitowała thriller pt. „Poza podejrzeniem”, w którym Reeve gra policjanta sparaliżowanego od pasa w dół. A dwa lata po śmierci Reeve’a, w wieku zaledwie 44 lat zmarła jego żona Dana, również aktorka i piosenkarka. Pozostała przy nim po wypadku, rezygnując z kariery. Zmarła na raka płuc, choć nigdy nie paliła papierosów.
Klątwa dopadła też aktorkę Margot Kidder, grającą jego filmową ukochaną, Lois Lane. Pod wpływem załamania nerwowego błąkała się półprzytomna ulicami Los Angeles. W szpitalu psychiatrycznym zdiagnozowano u niej chorobę dwubiegunową afektywną.
Ponoć rzucili ją twórcy komiksowego bohatera, rysownik Joe Shuster i pisarz Jerry Siegel, po tym jak zostali haniebnie oszukani przez wydawnictwo DC Comics. A było tak: Obaj panowie przez sześć lat usiłowali przekonać różnych wydawców, że warto wydrukować ich komiksową historię o „człowieku ze stali”. I wreszcie się udało. A kiedy już podpisali wymarzoną umowę z jednym z nich, okazało się, że nabito ich w butelkę.
Shuster i Siegel pochodzili z ubogich rodzin emigranckich. Byli biedni jak myszy kościelne, często nie mieli pieniędzy nawet na papier do swoich projektów. Gdy wreszcie znaleźli wydawcę, byli tak szczęśliwi, że zadowolili się marnym honorarium – 130 dolarami do podziału. Zwłaszcza że wydawca zażyczył sobie kontynuacji przygód superbohatera, a więc dalszych komiksów. Niestety jako debiutanci w wydawniczym świecie podpisali umowę, w której zrzekali się wszelkich praw autorskich do Supermana oraz innych występujących w komiksie postaci. Gdyby mogli choć w małym ułamku przewidzieć jego gigantyczny sukces…
Gdy zaczęły się pojawiać pierwsze filmy animowane, a w 1948 roku na ekrany kin wszedł film z aktorami – stało się jasne, że ich Superman to prawdziwa żyła złota. Tyle że nie dla nich! Shuster i Siegel poszli po sprawiedliwość do sądu. To właśnie wtedy, gdy kłótnie z wydawnictwem DC Comics osiągnęły apogeum, mieli – jak mówi się w środowisku filmowym – rzucić klątwę. Tyle że nie na samego Supermana, lecz na każdy sukces finansowy tej postaci, z której dochody czerpie ktoś inny, a nie oni.
Nie jest jednak prawdą, że Shuster i Siegel nigdy nie zarobili ani grosza. Na różnych etapach walki sądowej z wydawnictwem przyznawano im jakieś pieniądze. Zwłaszcza gdy do kin wchodziły kolejne ekranizacje przygód Supermana i dystrybutorzy nie chcieli medialnego skandalu. I choć czasem były to spore kwoty, wciąż wydawały się żałosne w porównaniu z milionowymi zyskami, jakie przynosiła postać „człowieka ze stali”, która była już obecna w setkach gadżetów, od figurek, plakatów, naklejek czy koszulek z jego wizerunkiem po stroje masowo kupowane dzieciom. A gdy na rynku pojawiły się gry komputerowe, wydawca i jedyny właściciel praw do wizerunku Supermana zaczął zbijać zyski, o jakich dotąd sam nawet nie marzył. Nic więc dziwnego, że Joe Shuster i Jerry Siegel, rzucając klątwę, chcieli pomścić swoją krzywdę.
Producent filmu „Superman: Powrót” twierdził, że klątwa dopadła także ekipę pracującą nad jego wydaniem na DVD. Jeden z jej członków spadł ze schodów i odniósł poważne obrażenia, drugi został napadnięty, pobity i okradziony, a trzeci wpadł na szybę, rozbił ją i mocno się pokaleczył. Wśród ofiar klątwy jest również Marlon Brando. Choć była to niewielka rólka biologicznego ojca Supermana w ekranizacji z 1978 roku, to aktor zgarnął za nią ogromne honorarium. Jakiś czas później jego najstarszy syn zabił kochanka swojej przyrodniej siostry i trafił na wiele lat do więzienia, a córka Brando popełniła samobójstwo.
Za oficjalną – i ostatnią jak dotąd – ofiarę klątwy uważany jest Ilya Suskind, producent i konsultant najważniejszych filmów o Supermanie. W 2011 roku wyjechał do Meksyku i urwał się z nim kontakt. Filmowca szukała, także przez internet, przerażona rodzina, przyjaciele i znajomi. I znowu zaczęto mówić o klątwie. Suskind ostatecznie się odnalazł w jednym z meksykańskich szpitali.
Ten zbiór rozmaitych nieszczęść robi wrażenie! Czy jednak zasługują one aż na miano „klątwy”? Dla Amerykanów tak. Superman, choć to osobnik w gruncie rzeczy dość przewidywalny i nudny, jest dla nich czymś więcej niż tylko „człowiekiem ze stali”. To uosobienie mitu amerykańskiego superbohatera, który wychodzi cało z każdego kłopotu. Żaden pech, fatum czy nieszczęście po prostu nie mają prawa mu się przydarzyć. Dlatego wszystko złe, co przytrafia się ludziom w jakiś sposób z nim związanym, burzy piękny amerykański mit. A to już z pewnością zasługuje na miano klątwy!
Tekst: Ewa Dereń
ilustracja: Edyta Banach-Rudzik
fot: Shutterstock, East news
dla zalogowanych użytkowników serwisu.