Październik jest dla mnie bardzo ważny, bo dwudziestego piątego dnia tego miesiąca przyszła na świat moja córka. Co prawda było to już 35 lat temu, ale pamiętam wszystko, jakby zdarzyło się wczoraj.
Niezwykłe olśnienie, gdy zobaczyłam malutką, bezbronną istotę. To instynkt macierzyński – dzielimy go ze wszystkimi zwierzętami, których potomstwo wymaga opieki. Z łatwością rozpoznajemy dziecinne cechy u wszystkich gatunków. Maleństwa powinny budzić w nas tylko dobre uczucia. W wielu sytuacjach jest tak rzeczywiście.
Rozczula nas nie tylko widok ludzkiego bobasa. Szczeniak, kociątko czy kurczaczek też budzą ciepłe uczucia. Niestety, gdy zwierzę traci dziecinne cechy i w nas ziębnie dusza. To dlatego tyle porzuconych zwierząt trafia do schronisk. Nie są już tak zabawne i bezbronne, zaczynają mieć swoje zdanie, a przecież miały tylko bawić i zdobić.
Wszystkim, którzy tak odnoszą się do swojego psa czy kota, powiem, że to zachowanie oparte na czystym i dość prymitywnym instynkcie pozbawionym uczuć. Można je przypisać niektórym gatunkom gadów i płazów. Nie tylko tracą zainteresowanie opieką nad potomstwem, które osiągnęło samodzielność, ale też mogą je potraktować jak posiłek. Trzeba jednak zauważyć, że zachowanie warana czy żaby ryczącej jest usprawiedliwione. Ich potomstwo osiąga samodzielność, a pies i kot porzucone przez człowieka nigdy jej nie uzyskają.
Ale to nie może trafić do uczuć wielu ludzi, bo ich nie mają. Szukają więc dalej. Dorosły pies czy kot sprawiają kłopot i gubią sierść, może więc coś innego? Wystarczy poszukać w internecie albo pójść do sklepu zoologicznego. I tu odkrycie! Papuga! Nawet dorosła wygląda dziecinnie. Ma dość dużą, okrągłą głowę i tak rozczulająco nią kręci. To jeden z niewielu ptaków, u którego można powiedzieć o „wyrazie twarzy”. A poza tym taka piękna… Może nauczy się mówić „dzień dobry”? Znajomi będą zachwyceni. Kupujemy więc klatkę i więźnia skazanego tylko za urodę. A co będzie, jak ją straci?
Był 1997 rok. Pracowałam wówczas w lecznicy dla zwierząt w Dubaju. Różnica między Polską a Półwyspem Arabskim była zasadnicza. Głównymi pacjentami nie były psy i koty, ale ptaki. Kury, gołębie i oczywiście papugi. Pewnego dnia przyszedł mężczyzna w średnim wieku taszczący sporą klatkę okrytą jakąś szmatą. Postawił na stole i oznajmił, że chce pozbyć się ptaka, lecz klatkę zabiera. Odchyliłam szmatę. W środku siedział najsmutniejszy z ptaków, jakie dane mi było widzieć.
Chuda i matowa jak uliczny kurz papuga żako. Nawet pióra w ogonie nie były czerwone, tylko szaro-różowe. Zapytałam, dlaczego nie chce leczyć papugi. Oznajmił, że ma już na oku inną i nie będzie tracił pieniędzy na niepełnowartościowego ptaka. Żako nawet nie podniosła powiek, gdy wyjmowałam ją z klatki. Była kompletnie zrezygnowana i gotowa na ostateczność.
Oczywiście, że jej nie uśpiłam. Miała grzybicę płuc. W tamtym klimacie to dość częsta dolegliwość. Sprzyja temu nieprawidłowe żywienie, brak higieny i stres. Na szczęście leczenie zaczęło przynosić rezultaty. Żako bohatersko znosiła dożylne zastrzyki. Jakby czuła, że to dzięki nim oddycha głęboko i ma ochotę na jedzenie. Zamieszkała ze mną w pokoju. Tak naprawdę to stała się jego gospodynią. Puchłam ze szczęścia, gdy widziałam, jak budzi się w niej chęć życia i jak nabiera do mnie zaufania. Szybko przerodziło się to w miłość.
Byłam jej potrzebna jak powietrze. Nigdy się nie rozstawałyśmy. W dzień siedziała na mnie. Nie można powiedzieć „na ramieniu”, bo pomagając sobie dziobem, wędrowała po mnie, przyjmując najdogodniejszą w danej chwili pozycję. Na noc rozkładałam jej ręcznik obok mojej poduszki i tak trwałyśmy do rana. Nigdy nie schodziła z ręcznika, jakby wiedziała, że pościel do wymiany to większy kłopot. Co rano witała mnie radosnym arabskim pozdrowieniem i czułam, że na miarę niewoli jest szczęśliwa. Nieograniczona klatką, mogła cieszyć się słońcem i oddychać pełną piersią.
Gdy jeździłyśmy samochodem, siadała na oparciu siedzenia i głośno komentowała ruch uliczny. Może w poprzednim wcieleniu była kierowcą, bo najbardziej denerwowały ją korki. Wiedziałam, że jej choroba jest nieuleczalna, i chciałam dać mojej przyjaciółce jak najwięcej, nim leczenie stanie się bezskuteczne. Niestety, nie mogłam obdarować jej wolnością, miłością współmałżonka i piskląt. Pewnie nawet nie wiedziała, że tak powinna żyć każda papuga, jak świat długi i szeroki. Urodziła się w niewoli i zbyt szybko zabrano ją matce, która i tak nie nauczyłaby jej, co to znaczy być afrykańską papugą z czerwonym ogonem.
Gdy odchodziła tam, skąd nie ma powrotu, obiecałam jej, że do końca życia będę walczyć o wolność ptaków. Tłumaczyć ludziom, że ptak w klatce to śmierć jego duszy. I jeśli ktoś naprawdę kocha ptaki, nigdy nie odważy się tego zrobić.
Dorota sumińska
doktor weterynarii
prowadzi w radiu popularne programy o zwierzętach
foto: pixabay.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.