Grzechy w mieście boga

Watykański gwardzista Cédric TornayDla Kościoła szczególnie kłopotliwe są przestępstwa popełniane przez duchownych i służby Watykanu. Ale i na to znaleziono sposób. W 2009 r. wprowadzono ustawę o źródłach prawa obowiązującego w Watykanie. Pozwala ona odrzucić te postanowienia świeckich sądów, które nie są zgodne z nauką Kościoła katolickiego lub w nią godzą. Chodzi o homoseksualizm, rozwody, aborcję. Ustawa jest wytrychem, dzięki któremu Watykan może przejąć każdą sprawę, a następnie utajniając ją, ukręcić jej łeb. Tak jak w przypadku młodego gwardzisty Cédrica Tornaya (na zdjęciu obok). Gdy jego matka pierwszy raz poprosiła o wgląd do akt, usłyszała, że to niemożliwe, bo śledztwo jest w toku. Kiedy postępowanie zakończono, odmówiono jej, gdyż… sprawę umorzono.

Strzały na Via Marconi
Zwłoki Aloisa Estermanna, jego żony Gladys i podkomendnego Cédrica Tornaya odkryły zakonnice wracające do swoich pokojów po wieczornym nabożeństwie 4 maja 1998 roku. W jaki sposób – do końca nie wiadomo. Na miejscu zbrodni panował chaos. Jako jeden z pierwszych zjawił się tam ówczesny rzecznik prasowy Watykanu, Joaquin Navarro-Valls. Irytował policjantów, bo zdaniem niektórych, celowo utrudniał dostęp do miejsca zbrodni. Gdy w końcu technicy się dopchali, wszystkie ślady były już dokładnie zadeptane przez gapiów. W dodatku Navarro-Valls błyskawicznie wydał oświadczenie, że zabił Cédric Tornay, bo… „wpadł w szał”.

W raporcie, który stworzyła specjalna komisja, powołana przez Watykan do wyjaśnienia okoliczności zbrodni, czytamy, że przyczynami zachowania Tornaya mógł być nowotwór w mózgu, zażywanie narkotyków (podczas sekcji ustalono, że palił marihuanę) czy nieleczone zapalenie płuc. W końcu ogłoszono, iż była to zbrodnia w afekcie. Nieoficjalnie pojawił się jeszcze jeden wątek. Estermann i jego podwładny byli podobno homoseksualistami, których łączył płomienny romans – przynajmniej na początku służby Tornaya. Potem komendant znalazł sobie nowego żołnierzyka, a natrętnego kaprala starał się wywalić ze służby. Ten więc wpadł w szał i go zabił.

reklama

O orientacji obu panów wiedział ponoć dom papieski. To dlatego przez lata Alois Estermann był pomijany przy awansach. Wszystko się zmieniło po zamachu na papieża. Postawny Szwajcar własnym ciałem osłaniał Ojca Świętego. Wkrótce Estermann żeni się z byłą modelką z Wenezueli i zostaje dowódcą najmniejszej armii świata. Gdy ginie, Rzym aż huczy od plotek. W zbrodnię znów zostają wplątani „starzy znajomi”: mafia, agenci wrażych wywiadów, terroryści. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to efekt zaplanowanej akcji dezinformacyjnej...

Kiedy wydawało się, że sprawa ucichła na tyle, by jej akta można było bez rozgłosu przenieść do Archiwum Watykańskiego, przed Spiżową Bramą zaparkowała limuzyna na paryskich numerach rejestracyjnych. Wysiadło z niej dwóch prawników, wynajętych przez matkę Tornaya: mistrz paryskiej palestry Luc Brossollet i Jacques Verges (bronił m.in. serbskiego kata Slobodana Miloševicia).

Kula, której nie było
Adwokaci szybko dopatrzyli się braku logiki w raporcie watykańskiej komisji. Tornay nie mógł się zastrzelić ze swojego pistoletu (SiG 1975, kaliber 9,64), bo otwór w czaszce ofiary zrobiła kula kaliber 7 mm. Znaleziony w jego płucach śluz nie był wynikiem zapalenia, ale tego, że przed śmiercią został on ogłuszony i doznał krwotoku wewnętrznego. W mózgu nie było śladu guza, który miał być przyczyną zaburzeń emocjonalnych gwardzisty. A analiza grafologiczna wykazała, że pożegnalny list do matki napisał ktoś inny. Adwokaci pisali do wszystkich decydentów, włącznie z Janem Pawłem II, ale nic nie wskórali. Watykański sąd apelacji nie przyjął.

– Jeżeli po 28 latach nie można ujawnić tajemnicy zniknięcia mojej siostry, oznacza to, że prawda jest niewygodna dla kogoś z Watykanu – podsumował swój protest na placu św. Piotra brat Emanueli. Jeszcze zanim to zdanie obiegło światowe media, włoski dziennikarz zajmujący się przestępstwami, Pino Nicotri, napisał, że dziewczynę zabito w dniu jej zniknięcia, tuż po orgii z udziałem młodych dziewcząt i watykańskich dygnitarzy. Ciało zaś rozpuszczono w kwasie, a skandal zatuszowano, rozsiewając plotki. Bo Watykan nie jest bliżej raju niż reszta świata. A być może nawet dalej. W końcu tutaj walka toczy się o rząd dusz.

Lochy Watykanu
Mimo wysokiego współczynnika przestępstw, watykańskie więzienie (cztery cele) świeci pustkami. Od lat 40. XX wieku nikogo nie trzymano w nich dłużej niż dobę. Najbardziej zasiedziałym lokatorem lochów Watykanu był ks. Eduardo Prettner-Cippico, który w Banku Watykańskim, nielegalnie w świetle obowiązującego wtedy prawa, wymieniał potentatom finansowym liry na dewizy. Spędził on w watykańskim areszcie trzy lata. Któregoś dnia przebrał się w sutannę i jak gdyby nigdy nic wrócił do swojego watykańskiego mieszkania. Wkrótce włoski wymiar sprawiedliwości wlepił mu kolejne pięć lat odsiadki – tym razem w strzeżonym więzieniu.


Igor Lagenda
fot. forum, shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 10/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka