Czy Bóg pokocha naukę?

Nie ma księży nieomylnych

W kwestii zdobyczy nauki hierarchowie już nieraz zmieniali zdanie. Gdy w 1796 roku angielski lekarz Edward Jenner zaczął wcierać w ludzkie rany wydzielinę z chorych na ospę krów, o mało nie został zlinczowany przez tłum podburzony kazaniami duchowych. Jennera potępiano zarówno w protestanckiej Anglii, jak i w katolickiej Francji. W 1775 roku księża z Bretanii zakazali szczepień, nazywając je zbrodnią przeciwko prawu boskiemu. Watykan ani głowa Kościoła anglikańskiego oficjalnie nie potępili jednak praktyk Jennera, więc sprawa z czasem ucichła, zwłaszcza że okazały się one skuteczne, a wcieranie bydlęcej wydzieliny w rany zastąpiono w końcu zastrzykami.

Dla swoich współczesnych Andreas Wesaliusz (1514–1564) był zwyrodnialcem i nekromantą, klecącym ze szczątków umarłych jakieś monstrum. W historii medycyny Flamandczyk zapisał się jednak nie jako protoplasta doktora Frankensteina, ale twórca współczesnej anatomii, który na podstawie analizy sekcji zwłok dokładnie opisał ludzkie ciało.

Choć Wesaliusz regularnie przeprowadzał sekcje na uniwersytecie, to inkwizycja i tak skazała go na karę śmierci za wykradanie zwłok z cmentarzy. Kary nie wykonano, ale Kościół jeszcze długo nie potrafił pogodzić się z tym, że medycy sprawdzają, co człowiek chowa pod skórą. Dla wielu duchownych praca w prosektorium była równoznaczna z bezczeszczeniem szczątków umarłych, a w opinii uniżonych sług Kościoła gorliwość lekarzy obrażała Boga. Dopiero powstanie w XVIII wieku świeckich uczelni państwowych i oddzielenie nauki od teologii spowodowało, że sekcjami zwłok zajęli się adepci medycyny.

reklama

Biedy napytał sobie ambitny lekarz brytyjskiego króla Jakuba I. William Harvey w 1628 roku sformułował epokową teorię krążenia krwi, umożliwiającą dokonywanie transfuzji. Kościół jednak niewzuszenie stał na stanowisku, że te sprawy należą do tych problemów, które Bóg umyślnie ukrył przed rozumem ludzkim, i nie należy ich zgłębiać. Brytyjczyk stracił więc intratną praktykę, a zyskał miano szarlatana.

Do jego badań wrócono po 150 latach, podobnie jak w przypadku Wesaliusza, już na świeckich uczelniach. Kościół miał już wtedy zupełnie inne problemy, choć podczas Rewolucji Francuskiej krajanie zwłok i popuszczanie krwi odbywało się na nieporównanie większą skalę. Laicyzacja uniwersytetów i akademii doprowadziła do sytuacji, kiedy to sami lekarze zaczęli  prosić papieży o opinie. Dla transplantologów, którzy swoje poletko zaczęli intensywnie uprawiać w połowie XX wieku, problemem stało się określenie momentu śmierci. W 1957 roku uczestnicy międzynarodowego zjazdu anestezjologów zwrócili się w tej sprawie do Watykanu, ale Pius XII uznał jednak, że medycy znają się na tym lepiej niż on.

Katolickie in vitroKatolickie in vitro

Dawniej niewygodne odkrycia naukowe Watykan potępiał w czambuł. Dziś szuka alternatyw zgodnych ze społeczną nauką Kościoła. Przykładem jest naprotechnologia, mająca być konkurencją dla in vitro, które Kościół uważa za „technologię produkcji nowych ludzi”. Naprotechnologia wspiera naturalną prokreację. Opiera się na obserwacji śluzu, określaniu dni płodnych kobiety, a jeśli to nie pomoże, dopuszcza stosowanie leków, hormonów i zabiegi chirurgiczne. Wszystko to, na co Kościół zezwala, i nic z tego, czego nie błogosławi. Metodę opracował amerykański ginekolog Thomas W. Hilgers, zainspirowany encykliką Pawła VI „Humanae vitae”. A badania nad nią finansował sam Jan Paweł II. Zwolennicy naprotechnologii okrzyknęli ją przełomem w leczeniu niepłodności. Twierdzą, że działa ona w 80 proc. przypadków (in vitro tylko w 25 proc.). Przeciwnicy nie uznają tych wyników, twierdząc, że naprotechnologia jest „pseudonauką”.


Teorie nie z tej ziemi


W końcu Kościół zaakceptował nawet darwinowską ewolucję gatunków. Co prawda, w sposób mocno zawoalowany i tylko na 11 lat, ale zawsze. 23 października 1996 roku Jan Paweł II ogłosił: „Nowe odkrycia naukowe prowadzą do uznania, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż niepotwierdzoną hipotezą”. Tymczasem już w 2007 roku Benedykt XVI zarzucił naukowcom, że zbyt mocno polegają na poglądach Darwina (1809-1882), choć nie zostały one dowiedzione naukowo! W przedmowie do książki „Kreacja i ewolucja” papież napisał: „Nie możemy zbadać w laboratorium 10 tys. generacji, które następowały po sobie w historii człowieczeństwa”. Jego zdaniem, nie biorąc pod uwagę, że życie powstało z ręki Boga, naukowcy błądzą.

Rok później arcybiskup Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, przekonywał, że nie można stwierdzić niezgodności między teorią ewolucji Darwina a Biblią. Duchowny przypomniał, że Darwin nie został nigdy potępiony przez Kościół, a jego dzieło „O pochodzeniu gatunków” nie trafiło do indeksu ksiąg zakazanych.

Ciekawe, że do teorii ewolucji Watykan nie próbuje zastosować rozwiązania takiego, jak w przypadku Wielkiego Wybuchu. Szef watykańskiego obserwatorium jak mantrę powtarza, że teoria ta nie kłóci się ze Słowem Bożym. Czy zatem rozwój gatunków wyklucza boską ingerencję? Okazuje się, że tak, bo zaprzecza boskiej wszechmocy i narusza najważniejszą prawdę wiary całegochrześcijaństwa. Nie ma więc szans, by Wielki Wybuch zainicjował niewszechmocny…


Igor Lagenda
fot. fotochannels, shutterstock.com



Lucyfer w służbie KościołaLucyfer w służbie Kościoła

Teleskop, przez który Galileusz oglądał gwiazdy, miał ogniskową 16 cm i niewiele było przez niego widać. Przynajmniej w porównaniu z najdłuższym (16 m) na świecie teleskopem optycznym, który jest własnością Watykanu. „Kościelny” VATT (Vatican Advanced Technology Telescope) dzięki instrumentowi o wdzięcznej nazwie LUCIFER potrafi przeniknąć nawet przez grube warstwy pyłu gwiezdnego i zarejestrować narodziny gwiazd. VATT jest częścią centrum badań astronomicznych w Arizonie. Dlaczego największe i najnowocześniejsze na świecie teleskopy umieszczono na szczycie Mount Graham (3265 m n.p.m.)? Góra jest jednym z niewielu regionów na ziemi, gdzie odsetek dni bezchmurnych przekracza 80 proc., a przejrzystość powietrza jest tak duża, że gołym okiem widać stąd ciała niebieskie, które z innych miejsc na ziemi mogą być niewidoczne, nawet przez amatorskie lunety.

Źródło: Wróżka nr 4/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka