Tym, który swego czasu uratował grożące zapaścią finanse Kościoła, był Benito Mussolini. Specjaliści w sutannach zawrotnie pomnożyli ów majątek - trudno dziś znaleźć firmę, z której Watykan nie czerpałby zysków. Tymczasem księża dorabiają pokątnie, handlując "papieską" benzyną.
Kardynał Edmund Szoka szedł właśnie do swojej kancelarii, kiedy jego oczom ukazał się przedziwny obrazek. Na granicy watykańskiego państwa stała grupa księży, a każdy z nich trzymał w ręku dwa kanistry benzyny. W chwilę później wylądowały one w bagażnikach rzymskich taksówek. Kardynał przeżył szok. Domyślił się, że benzyna pochodziła z watykańskiego supermarketu, a księża - wykorzystując różnicę cen - dorabiali sobie, handlując "papieskim" paliwem. Jeszcze tego samego dnia na terenie państwa Watykan wprowadzono reglamentację benzyny i ropy...
Mussolini sypnął groszem
Dawno już przebrzmiały echa ekstrawaganckiego życia renesansowych papieży i nieograniczonego przepływu przez Watykan rwącej rzeki pieniędzy. Z czasem zaczęła ona wysychać, zmieniając się w maleńki strumyk. Przed 1929 rokiem finansom Kościoła groziła ostateczna zapaść. Na szczęście los zesłał... Mussoliniego. I trzeba przyznać, że Pius XI (1922-1939) ten dar Boga wykorzystał, jak można było najlepiej. W 1929 roku władze Kościoła podpisały z faszystowskim rządem tak zwane traktaty laterańskie. Pius XI zrzekł się w nich roszczeń Kościoła do i tak już zlikwidowanego w 1870 roku państwa watykańskiego. Mussolini zyskał zaś ogromne korzyści polityczne - na forum międzynarodowym wyszedł wreszcie z cienia.
reklama
W zamian za zgodę na to, co i tak było faktem, papież otrzymał zapewnienie, że rząd włoski będzie udzielał bezzwrotnej pomocy finansowej Kościołowi we Włoszech. Na otarcie łez wypłacił Watykanowi gigantyczną - jak na owe czasy - sumkę 750 milionów lirów (dzisiaj to równowartość jedenastu i pół miliarda dolarów). Następne 12 miliardów dolarów Mussolini zobowiązał się dostarczyć w ciągu kilku lat, w papierach wartościowych lub nieruchomościach.
Obietnicę spełnił, wpędzając Włochy na wiele lat w kłopoty gospodarcze. Natomiast Watykan rozpoczął budowę potężnej nowożytnej fortuny. Część darowizny poszła na stworzenie niezbędnych struktur administracyjnych, część na uzupełnienie rezerw złota (235 765 uncji - 7072,95 kg - złożonych w Banku Rezerwy Federalnej w Nowym Jorku). Reszta posłużyła do prowadzenia międzynarodowych interesów.
Inwestycji moc Na początku nie szło to najlepiej. Z czasem jednak, kiedy skompletowano stosowny zespół specjalistów w sutannach, biznes ruszył z kopyta. W efekcie Watykan został właścicielem Powszechnego Zjednoczenia Nieruchomości - potentata we Włoszech. Przejął nie tylko setki zabytkowych kamienic, zainwestował również w luksusowe osiedle na przedmieściach Rzymu. Doskonale wyposażone domy z basenami, kortami i rozległymi tarasami przynoszą roczny zysk rzędu setek tysięcy dolarów! Potem przyszedł czas na hotele i nieruchomości we Florencji, Mediolanie i innych miastach.
Wreszcie na inwestowanie w zagraniczne firmy. Chytrze, aby uniknąć opodatkowania, założono konsorcjum z siedzibą w Liberii. Zaczynając od niewielkiej sumki 25 milionów dolarów wybudowało ono w Meksyku nowoczesne miasto o nazwie Lomas Verdes dla 100 tysięcy ludzi. Natomiast w Montrealu jeden z najwyższych gmachów świata - Canada Stock Exchange Tower. Watykańskie konsorcjum zainwestowało też w jednego z największych dziś producentów płyt i filmów - słynne studio RCA. Mało kto pewnie wie, że wlewając do swego samochodu olej albo paliwo Shell, przysparza Watykanowi kolejnych dochodów.
Jak również to, że jeżdżąc lancią lub fiatem, produkując wyroby ze stali koncernu "Finsider" czy z włoskiego cementu, wspiera watykańską kasę. Pamiętajmy o tym, jedząc makaron produkowany nie tylko we Włoszech i reszcie Europy, ale i w Stanach Zjednoczonych. Również kiedy ubezpieczamy się we Włoszech podczas turystycznych wypraw albo badamy się w naszych szpitalach ultrasonografem. Warto jednak dodać, że pierwsze tego typu aparaty trafiły do polskich szpitali jako osobisty dar Jana Pawła II. Tak czy inaczej, we wszystkich tych i dziesiątkach innych firm na całym świecie Watykan ma swoje udziały i, jak się szacuje, przynoszą one rocznie kilka miliardów dolarów zysku.
Przepastna szkatuła Żaden polski dziennik zapewne nigdy nie osiągnie nakładu papieskiej gazety "Osservatore Romano", rozchodzącej się w dziewięciu milionach egzemplarzy! Nigdy też Polska Poczta nie zarobi w ciągu roku - tylko na sprzedaży znaczków i monet - 45 milionów dolarów! Żeby przybliżyć skalę zjawiska: sama diecezja monachijska dysponuje budżetem 120 milionów dolarów rocznie. Przy takim ogromie dochodów, pieniądze spływające z całego świata do osobistej szkatuły papieża - z tytułu świętopietrza, w kwocie ledwie sięgającej 60 milionów dolarów - są naprawdę znikome! Ale też roczne wydatki Watykanu nie są małe. Utrzymanie pracowników, ubezpieczenie ich oraz emerytury pochłaniają prawie 70 milionów dolarów.
Działalność misyjna - 110 milionów dolarów, do tego dochodzi 40 milionów dolarów budżetu misyjnego dla terenów specjalnych, na przykład krajów muzułmańskich czy państw byłego ZSRR. A tak nawiasem mówiąc, na rynku finansowym Watykanu głośno o tym, że Jan Paweł II przesłał, w latach 1981-1989, na potrzeby Kościoła i Solidarności w Polsce 150 milionów dolarów... Zastanawiające też, dlaczego pracownicy Watykanu musieli dorabiać handlując watykańską benzyną? Nadal zresztą dorabiają, gdyż przeciętne wynagrodzenia w Stolicy Apostolskiej zarówno świeckich, jak i duchownych, są najniższe w Europie. Dziwne? Niekoniecznie. Konta bankowe państwa kościelnego są przepastne. Bardzo!
Jerzy Gracz
dla zalogowanych użytkowników serwisu.