Kilka miesięcy temu strażnicy parku narodowego w Terytorium Północnym w Australii trafili na niezwykłego węża: młody, liczący 40 cm długości pyton, miał troje oczu; to trzecie znajdowało się na czubku głowy. Szybko stał się gwiazdą internetu, bo strażnicy pokazali go na Facebooku. Później wężem, którego nazwano Monty Python, zajęli się naukowcy z uniwersytetu w Queensland. Stwierdzili, że trzecie oko ma w pełni ukształtowaną gałkę i działa jak dwa pozostałe. To rzadka mutacja genetyczna, której przyczyna nie jest do końca znana. Choć dziś trójoczne węże uważane są za wybryk natury i budzą sensację, nasi praprzodkowie prawdopodobnie widywali je często. Otóż niektóre gady i płazy posiadają tzw. oko ciemieniowe, na górze czaszki, będące pozostałością po odległych przodkach. Naukowcy uważają, że pierwotnie było ono normalnie wykształconym dodatkowym pomiędzy kośćmi ciemieniowymi, z rozwiniętym w pełni nerwem wzrokowym, biegnącym do ośrodka wzroku w mózgu. Z jakiegoś powodu ewolucja z niego zrezygnowała. W postaci szczątkowej występuje tylko u nielicznych gatunków gadów – u legwanów i waranów – jaszczurek, często zwanych żyjącymi skamieniałościami. Ich wygląd przywodzi bowiem na myśl smoki z legend. Warany, występujące jedynie na Małych Wyspach Sundajskich, nazywane smokami z Komodo, są ostatnimi przedstawicielami gatunku żyjącego wiele milionów lat temu, w epoce dinozaurów. Nic więc dziwnego, że australijski Monty Python prezentujący na czubku głowy oko wywołał sensację.
Prehistorycznym zwierzętom trzecie oko pozwalało patrzeć jednocześnie do góry i na boki, co zwiększało ich szanse na przetrwanie. Naukowcy uważają, że miał na nie szanse także człowiek. Ale ostatecznie wykształciła się u niego w tym miejscu szyszynka – niewielki (średnio 5–8 mm długości i 3–5 mm szerokości) narząd w kształcie szyszki sosnowej, położony pomiędzy dwiema półkulami mózgowymi. Wciąż jednak wrażliwy na światło. „Wie”, kiedy jest dzień, kiedy noc, „wie” nawet, kiedy dzień staje się krótszy lub dłuższy. Wydaje się, że pełni funkcję biologicznego zegara czuwającego nad pomiarem czasu.
Niestety, współczesna nauka wciąż niewiele wie o szyszynce. Dopiero w połowie ubiegłego wieku odkryto, że ten gruczoł dokrewny wielkości ziarnka ryżu ma istotny wpływ na wiele procesów fizjologicznych w naszym organizmie. Reguluje je kilkoma wydzielanymi przez siebie substancjami chemicznymi. Najważniejszą jest melatonina – hormon snu. Jego wytwarzanie jest ściśle związane z ilością światła: przy dużej jest zahamowane. Dlatego najwięcej melatoniny produkowane jest nocą, a zimą bardziej niż wiosną. Szyszynka wydziela też serotoninę, „hormon szczęścia”, tak ważny dla dobrego samopoczucia. A w układzie rozrodczym wpływa m.in. na wydzielanie gonadotropin odpowiedzialnych za dojrzewanie płciowe. Reguluje również wydzielanie dopaminy i oksytocyny, hormonów buzujących u zakochanych i podczas uniesień miłosnych.
I to właściwie wszystko, co wiemy o szyszynce. Ale ostatnio naukowcy odkryli na przykład, że produkuje ona substancję chemiczną, dimetylotryptaminę (DMT), mocno psychoaktywną. To silny środek halucynogenny, obecny m.in. w wywarze z liany ayahuasca, używanym przez szamanów z Ameryki Południowej do wchodzenia w trans. Ale po co organizm człowieka go produkuje? Być może odpowiedź na to pytanie leży w wiedzy pozostającej poza oficjalną nauką. O szyszynce oraz jej funkcjach i możliwościach dużo więcej wiedzieli starożytni mistycy i kapłani. Także i dziś wśród ludzi zajmujących się rozwojem duchowym uważa się ją za organ święty, który umożliwia otwarcie się na wyższe wymiary. To właśnie w niej ezoterycy dopatrują się tzw. trzeciego oka, tyle że nie cielesnego, lecz duchowego. W tradycji szamańskiej uważana jest za biologiczne podłoże stanów mistycznych.
Znaczenie duchowe szyszynki – głoszą niektórzy – jest celowo pomniejszane, żeby ograniczyć ludzką wolność. Bo narząd ten sprawnie działający jest gwarancją jasnego i logicznego postrzegania rzeczywistości. Wzmacnia wolną wolę i zdolność podejmowania decyzji. Natomiast zablokowany lub zanieczyszczony osłabia wolę działania i zwiększa podatność na manipulację. A przecież, zdaniem zwolenników teorii spiskowych leży to w interesie władców tego świata. Bo ludźmi nieświadomymi swych możliwości łatwiej kierować.
Dlatego wielu współczesnych nauczycieli duchowych nawołuje do obudzenia czakry trzeciego oka. Jej stan wpływa na jakość naszego codziennego życia, choćby przez zapewnienie sobie odpowiedniego stężenia serotoniny w organizmie. Pobudzany gruczoł szyszynki powoduje, że mózg lepiej spełnia funkcje biochemiczne i „wzmacnia” świadomość, dzięki czemu budzi się nasza intuicja, wyobraźnia i zdolność do wizualizacji, porządkują się emocje, poprawia się pamięć i koncentracja.
Okazuje się, że ten delikatny gruczoł jest wrażliwy na zanieczyszczenie powietrza i żywności, zwłaszcza metale ciężkie, smog elektromagnetyczny, a także nadmiar światła, szczególnie emitowanego przez lampy LED. Fatalnie działa też fluor, nawet ten w paście do zębów. Jest wiele metod oczyszczania i aktywacji szyszynki, ale jedną z najlepszych jest przebywanie na słońcu. Ona bardzo potrzebuje naturalnego światła, prawdopodobnie ze względu na swe ewolucyjne pochodzenie od oka ciemieniowego. Dlatego naturoterapeuci uważają, że jest nie tylko naszym wewnętrznym okiem, ale także w pewnym sensie zewnętrznym. Pozostaje ściśle związana z również z naszą zdolnością widzenia. Według nich, niemal wszyscy, którzy noszą okulary i cierpią na dolegliwości oczu, mają zablokowaną szyszynkę.
Korzystałam m.in. z książki: Stefan Limmer, dr Birgitt Täuber-Rusch „Szyszynka – siedziba duszy i wiecznej młodości” tekst: Katarzyna Grocholska
fot.: SHUTTERSTOCK
dla zalogowanych użytkowników serwisu.