Doktor Julian Ochorowicz nie mógł opanować narastającego rozdrażnienia. Do wyników swoich badań zawsze podchodził sceptycznie. Za wszelką cenę chciał uniknąć pochopnych wniosków, które często wkręcały się w tak młodą i pełną niewiadomych naukę, jaką wtedy była psychologia.
Kiedy w 1881 roku podjął badania nad "modną" telepatią na wydziale psychologii uniwersytetu we Lwowie, jego sceptycyzm sięgał zenitu. Nic więc dziwnego, że wyniki badań pacjentki Mme Lucille wprowadzały go w stan nie tyle euforii, co właśnie rozdrażnienia. Nie mógł uwierzyć w to, co sam zobaczył. Wprowadzona w stan hipnozy Mme Lucille zdawała się widzieć jakimś czarodziejskim zmysłem to, czego widzieć nie mogła. Kiedy stawał za jej plecami i przesuwał rękę w jej kierunku, reagowała naprężeniem mięśni pleców.
W transie potrafiła mu powiedzieć, którą ręką dotyka jej pleców. A jeśli robił to ktoś inny, natychmiast identyfikowała tego człowieka, mówiąc jak się nazywa. Nawet gdy zetknęła się z nim po raz pierwszy w życiu. Inny badany, Jacek Blechowicz, w transie powtarzał głośno słowa, które Ochorowicz czytał z książki będącej poza zasięgiem wzroku pacjenta.
Jeszcze inna badana wykonywała proste polecenia, które doktor wydawał jej w myślach. Robiła to nawet wtedy, gdy dla pewności zatkał jej uszy woskowymi czopkami i bandażował oczy. Wyniki badań tak oszołomiły racjonalnie myślącego Ochorowicza, że kiedy któryś z pacjentów odgadł w transie hipnotycznym kolejność wszystkich kart w potasowanej uprzednio talii, doktor doszedł do wniosku, że to on podświadomie oszukuje samego siebie. Zaczął więc rozważać możliwość wycofania się z nauki.
W tym samym mniej więcej czasie psycholog angielski John Janet przeprowadzał w swoim londyńskim gabinecie serię doświadczeń telepatycznych z kobietą o pseudonimie Leonie. Hipnotyzował ją na odległość i wydawał jej polecenia. A ona spełniała je. Janet, równie sceptyczny jak Ochorowicz, nie bardzo wiedział, co z tym fantem zrobić. Kiedy więc obaj naukowcy dowiedzieli się o wynikach swoich eksperymentów, postanowili połączyć siły i wyjaśnić zagadkę w "racjonalny" sposób. Ale to tylko namnożyło niewiadomych.
Leonie nadal wypełniała rozkazy wydane jej mentalnie na odległość. W jednym z eksperymentów, zamknięta w pokoju położonym o 12 kilometrów od gabinetu naukowców, miała czytać książkę - od dziewiątej rano do jedenastej. Gdyby w tym czasie z Ochorowiczem działo się coś niepokojącego, miała swoje wrażenie zanotować, zaznaczając godzinę, w której nastąpiło.
O 10.35 Ochorowicz przypalił sobie papierosem nadgarstek. Kiedy później wraz z Janetem pojechali do Leonie, ta poskarżyła się, że o 10.35 potwornie zabolał ją nadgarstek. I że ostre pieczenie czuje do tej pory!
reklama
Po całej serii podobnych eksperymentów obaj naukowcy musieli zaakceptować to, że zjawisko telepatii istnieje. I choć w stanie pełnej świadomości występuje niezwykle rzadko, podczas hipnozy może się przydarzyć każdemu. Jakby tych rewelacji było mało, uczeni odkryli jeszcze zjawisko tak zwanego wędrującego jasnowidzenia. Jeden z ich pacjentów, Alexis Didier, w czasie głębokiej hipnozy potrafił mentalnie wybrać się do dowolnie wskazanego mu miejsca i dokładnie je opisać.
A więc w pewnych szczególnych warunkach umysł człowieka widzi bez używania wzroku oraz może opuszczać ciało, przenieść się do odległych krajów i dostarczyć wiadomości częstokroć bardzo dokładnych i zgodnych z prawdą. Ma również zdolność czytania myśli innych... ustalania zawartości zapieczętowanych kopert i zamkniętych książek. Ale samo stwierdzenie istnienia fenomenu nie dawało jeszcze odpowiedzi, skąd to się bierze.
Wiele lat później, do szwedzkiego lekarza B. Agardh'a trafił piętnastoletni pacjent, który na skutek wypadku doznał poważnych obrażeń lewej półkuli mózgu. Jednostronnie sparaliżowany, prawie ślepy i z kiepską wymową rozwinął w sobie zdolności jasnowidzenia. Czytał złożony list z zamkniętymi oczyma oraz podawał tytuł i zawartość zamkniętej książki. Pewnej kobiecie powiedział, że jest w ciąży - co okazało się prawdą - chociaż ona sama jeszcze tego nie wiedziała. A umiejętności chłopca, w połączeniu z jego kalectwem, wzbudziły podejrzenia naukowców, że za zjawiskami telepatii stoi prawa półkula mózgu.
Wiadomo, że składa się on z dwóch półkul: prawa jest odpowiedzialna za wszelkie pojęcia abstrakcyjne i ogólny sens otaczających nas zjawisk, natomiast lewa określa nasze położenie w czasie i przestrzeni oraz układa w logiczne ciągi to, co "zauważy" prawa. Pracę obu synchronizuje szyszynka - tajemniczy gruczoł wytwarzający równie tajemniczą substancję zwaną serotoniną. Zdaje się mieć ona decydujące znaczenie w regulowaniu pracy mózgu. Jej brak powoduje całkowite zamroczenie lewej półkuli mózgu i intensywniejszą, czy raczej bardziej szaloną, pracę prawej.
Ona jest gotowa dać nam wszystko, co tylko zdołała nagromadzić. To właśnie ta "rozrzutność" - zdaniem uczonych - sprawia, iż mamy niekiedy do czynienia z ludźmi bateriami. Takimi jak Jan Berenyi z Budapesztu, który potrafi zaświecić małą lampę neonową trzymając rękoma jej końce. Albo Jenne Morgan, dziewczynka, która była tak silnie naładowana elektrycznie, że lekkim dotknięciem ręki przewracała dorosłego mężczyznę na plecy.
Albo też Frank McKinistry, tak naładowany energią co rano, że jego stopy przyklejały się do gruntu i nie mógł się ruszyć. Kończyło się błyskawicami przebiegającymi między jego stopami a ziemią. Ta niczym nie skrępowana energia jest też prawdopodobnie przyczyną wypadków samozapalenia się ludzi. Ogień, który trawi ich od środka osiąga temperaturę nie mniejszą niż 3 tysiące stopni Celsjusza!
Zdaniem doktora Thomsona J. Hudsona z Wielkiej Brytanii właśnie hipnoza może zablokować lewą półkulę mózgu i dać szerokie pole do popisu prawej. Tyle, że w odróżnieniu od środków farmakologicznych, nie ogranicza serotoninie dostępu do mózgu. Zmusza natomiast szyszynkę, by całą jej produkcję kierowała do prawej półkuli. Zasilana ponad normalny stan, nieograniczona czasem i przestrzenią uruchamia ona coś, co może stanowić własny mózg prawej półkuli.
Mózg, który może swoją świadomością pokonywać wszelkie bariery, w tym także stawiane przez mózgi innych ludzi, i ponad ich świadomością wchodzić w ich myśli, a nawet narzucać im własną wolę. Gdyby tak było naprawdę, telepatia okazałaby się najzwyklejszym zjawiskiem pod słońcem. W początkowej fazie rozwoju człowieka była czymś zupełnie normalnym, ale na przestrzeni tysięcy lat została "przyduszona" intelektem rozwiniętym przez cywilizację.
Jerzy Gracz
dla zalogowanych użytkowników serwisu.