Smoki, centaury, jednorożce, pegazy – jeśli myślisz, że te niezwykłe stworzenia istniały tylko w baśniach, to się mylisz. Coraz więcej wskazuje na to, że kiedyś naprawdę żyły na Ziemi!
Pilot patrolujący amazońską puszczę aż trzy razy nadlatywał nad małą polankę, wykonując kolejne serie zdjęć. Chciał mieć absolutną pewność, że to, co widzi, to nie sen albo skutek halucynacji. Kiedy kilka godzin później wywołano jego fotografie, okazało się, że w leśnych ostępach brazylijski pilot natrafił na sporej wielkości plemię Indian całkowicie izolowanych od współczesnej cywilizacji. Ludzi, dla których czas zatrzymał się kilkanaście wieków wcześniej! To trochę tak, jakby z głębi puszczy nagle wynurzyła się rodzina dinozaurów! I choć historia życia na naszej planecie wydaje się być logicznie poukładana, czasem zdarzają się fakty, które tej logice wyraźnie przeczą!
Żywe, choć martwe
W 1812 roku słynny francuski zoolog, anatom i paleontolog baron Georges Cuvier stwierdził, że nauka zna już każdy gatunek i zamiast fantazjować o nowych zwierzętach, czas to wszystko usystematyzować. Tymczasem już osiem lat później jego rodak Anselme Gaëtan Desmarest na indonezyjskiej wyspie Celebes ujrzał nikomu wcześniej nieznanego czarnego pawiana.
Wkrótce potem odkryto nowy gatunek gibona, jeszcze później goryla, hipopotama karłowatego, tapira, a także szympansa, niedźwiedzia i wilka. I o ile jeszcze w 1817 roku było znanych 239 gatunków płazów i gadów, 765 gatunków ptaków i 386 gatunków ssaków, to sto lat później w systematyce widniało 5461 gatunków płazów i gadów, 28 tysięcy gatunków ptaków i aż 13 tysięcy ssaków!
reklama
Teraz nikt nawet nie stara się sugerować zamknięcia tej listy. Tym bardziej że naukowcy zaczęli trafiać na stworzenia uznane za wymarłe przed tysiącami lat! Oto w 1968 roku w sieci japońskich rybaków zaplątała się trzonopłetwa ryba latimeria, która według paleontologów pojawiła się na Ziemi 350 milionów lat temu i około 200 milionów lat temu wymarła! A w 1972 roku w USA odkryto gatunek ptaka workowatego (ma pod skrzydłami kieszonki, w których jak kangur nosi swoje małe), znany tylko ze skamieniałości sprzed tysięcy lat.
W 1976 roku w górnych wodach Amazonki natrafiono na uważany za wymarły przed wiekami gatunek delfina słodkowodnego. Kilka miesięcy później w pobliżu Hawajów wyłowiono ogromnego (miał 466 centymetrów długości i ważył aż 750 kilogramów) rekina wielkoustego. Drapieżna ryba ciągle pełna siły i energii na szczęście nie czytała podręczników paleontologii, które uśmierciły ją kilka milionów lat temu i kazały grzecznie tkwić pośród skamielin.
Cztery lata potem podobną niespodziankę sprawił naukowcom pewien gatunek płaszczki, który rzekomo dawno temu miał odejść z tego świata, a on tymczasem pluskał się radośnie u wybrzeży wschodniej Afryki! I wreszcie w 1986 roku wprost z chińskiej legendy o dziwnym stworzeniu wyskoczył... takin (skrzyżowanie owcy i bawoła), który spokojnie przespacerował się przed oczami zdziwionych naukowców w chińskich górach Kunlun.
Portrecista dinozaurów Ale to jeszcze nie wszystko! Oto na początku lat 70. XX wieku w amerykańskim parku narodowym Natural Bridge odnaleziono rysunki naskalne prehistorycznych Indian Anasazi. Przedstawiały dwóch mężczyzn, obok których jak gdyby nigdy nic szły sobie... dinozaury. Jeden przypominał brontozaura, a drugi stegozaura. Według oficjalnej chronologii stworzenia te żyły na Ziemi około 150 milionów lat temu i w żaden sposób nie mogły być znane plemieniu Anasazi! Kanon ewolucyjny mówi bowiem, że świat człowieka i świat dinozaurów dzieli od siebie blisko 60 milionów lat. Skąd więc starożytni Indianie wiedzieli, jak te gady wyglądały?
Oczywiście można by nie uznać wieku i autentyczności rysunków – wtedy problem sam by się rozwiązał. Ale w tym wypadku na przeszkodzie staje pustynny werniks – błyszcząca, cienka, granatowoczarna warstewka tlenków żelaza i magnezu. Powstaje on bardzo powoli i muszą minąć setki lat, zanim pokryje skałę. A właśnie taka substancja jest na wszystkich malowidłach! Stąd wiadomo, że ich autorem jest człowiek, żyjący między 700 a 1500 rokiem p.n.e. – a właśnie na ten okres jest datowane istnienie plemienia Anasazi. Jeśli w istocie na własne oczy widział zwierzęta, które malował, to trzeba odrzucić twierdzenie, że dinozaury wyginęły pod koniec okresu kredowego. Jeśli dziś odnajdujemy zwierzęta uznane wieki temu za wymarłe, podobną przygodę mógl przeżyć tajemniczy artysta.
Co ciekawsze, takie rysunki wcale nie są przypadkiem odosobnionym. Profesor Vine Deloria z uniwersytetu w Kolorado pisze w swoim raporcie o ekspedycji z 1924 roku, która w północnej Arizonie odkryła na skałach wizerunek dinozaura, a 5 metrów od niego malowidło przedstawiające mamuta i człowieka. W Ameryce Południowej natrafiono zaś na kamienie, na których widniały podobizny tyranozaura, brontozaura, triceratopsa, agnatusa i pranietoperza, który wyginął ponoć 65 milionów lat temu. Badanie tlenków pokrywających ryty wykazało, że mają one minimum 12 tysięcy lat. Najciekawsze jednak, że autorzy tych zagadkowych rysunków nie ograniczyli się tylko do pokazania wyglądu dinozaurów. Starannie zobrazowali też sposoby rozmnażania się i rozrostu tych potężnych gadów!
Jakby tego było mało, w 1983 roku w Turkmenistanie w skale liczącej 150 milionów lat odkryto odcisk ludzkiej stopy obok śladu trójpalczastego dinozaura. A kilka miesięcy temu w rezerwacie przyrody w południowych Włoszech na świat przyszedł jednorożec! Wprawdzie nie jest to dobrze nam znany z literatury biały koń, tylko sarna, ale zwierzę rzeczywiście ma róg – i to na samym środku głowy!
Takich zadziwiających odkryć „dawno wymarłych” gatunków jest coraz więcej. Przybywa też skamielin, które każą wątpić w obowiązującą historię życia na Ziemi. Być może więc już niebawem to, co wciąż jeszcze jest uważane za legendę – jak historie o yeti, smokach, centaurach, pegazach czy jednorożcach – okaże się prawdą! Tym bardziej że w ostatnich tygodniach kolejna naukowa koncepcja trzeszczy w szwach. Zakładająca, że proces ewolucji zaczął się w jednym punkcie, z którego życie w ciągu miliardów lat rozwinęło się w wiele nowych form, znanych nam obecnie.
Rewolucja w ewolucji Zespół pod kierownictwem doktor Zity Martins z Imperial College w Londynie twierdzi, że w jednym z meteorytów, który spadł w Australii, odkrył fragmenty materiału genetycznego DNA nie pochodzącego z Ziemi, ale z kosmosu! Materiał ten mógł się dostać na naszą planetę między 3,8 a 4,5 miliarda lat temu, czyli wtedy, gdy skorupa ziemska jeszcze ostatecznie się nie uformowała. Na Błękitną Planetę spadły tysiące, a może nawet miliony meteorytów.
Jeśli wiele z nich zawierało jakąś formę życia, to ewolucja zaczęła się nie w jednym, lecz w wielu miejscach globu... To zaś oznacza, że mogło istnieć mnóstwo różnych gatunków człowieka, z których do naszych czasów przetrwał tylko jeden. Choć czy na pewno? Przecież jakiś czas temu na wyspie Flores (patrz „Polowanie na hobbita” str. 64) natrafiono na szkielety ludzi, którzy wywodzą się z nieznanej linii ewolucyjnej, a tajemnicze plemię odkryte niedawno w Amazonii też może okazać się nowym, nieznanym nam jeszcze gatunkiem człowieka.
Z roku na rok coraz trudniej bronić teorii Darwina. To, co jeszcze niedawno wydawało się oczywiste, dziś już takie nie jest. Być może więc już wkrótce za sprawą małego kamienia, który spadł na nasze głowy z kosmosu i serii zdjęć wykonanych nad dżunglą trzeba pisać nową historię życia na Ziemi?
dla zalogowanych użytkowników serwisu.