Cała historia zaczęła się w iście hollywoodzkim stylu. Na początku 2006 roku w cieniu Wezuwiusza pojawiły się dwie wyprawy naukowe: francusko-włoska i amerykańska.
Pierwsza, pod kierownictwem Emmanuela Augera z Uniwersytetu Neapolitańskiego, postawiła sobie za cel nakreślenie mapy rozchodzenia się fal sejsmicznych w skałach. Druga, prowadzona przez Michaela Sheridana z Uniwersytetu Nowojorskiego, chciała zdobyć dane do stworzenia komputerowych animacji historycznych erupcji wulkanu.
Obie ekipy dopięły swego, a przy okazji bardzo dokładnie zmierzyły powierzchnię ogromnego zbiornika płynnej lawy, który znajduje się pod Wezuwiuszem. Ustalono, że jego powierzchnia ma 400 kilometrów kwadratowych, głębokość sięga 2 kilometrów, a objętość wynosi prawie 800 kilometrów sześciennych.
I tu nastąpiła pierwsza niespodzianka. Okazało się bowiem, że pokłady płynnej lawy są większe o blisko 60 procent, niż dotychczas sądzono, a jej aktywność w obrębie zbiornika niepokojąco wzrasta. Pytanie, czy zasoby lawy powiększyły się w ciągu dziesiątków lat, czy też poprzednie pomiary, ze względu na ograniczone możliwości techniczne, były zaniżone – pozostaje jak na razie bez odpowiedzi. A przecież może to być pytanie za trzy miliony ludzkich istnień!
Jak dotychczas, najbardziej tragiczną w skutkach była erupcja Wezuwiusza, do której doszło w drugiej połowie I wieku n.e. Wówczas wybuch wulkanu pochłonął aż trzy miasta regionu Kampania: Pompeje, Herkulanum i Stabie. Wiedza dotycząca tragedii pochodzi z listów Pliniusza Młodszego do Tacyta. Ten słynny rzymski historyk był jednym z niewielu ludzi, którzy widzieli katastrofę na własne oczy i wyszli z niej cało.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.