Uzależnienie emocjonalne, które upieramy się nazywać miłością, może każdego zmienić w prześladowcę. Niestety, wielu ludzi nie potrafi odpuścić.
Zawsze nad ranem wzbiera we mnie rozpacz. Biorę psa i chodzę w miejsca, które razem odwiedzaliśmy. Przechodzę pod klatką. Przygotowuję sobie powitania na wypadek, gdybym spotkała ich razem. Napisałam nawet list do mojej następczyni w łożu. Przed wsunięciem koperty z listem za wycieraczkę jej auta powstrzymuje mnie tylko świadomość ryzyka, że on się wścieknie i znienawidzi mnie na zawsze. A tak, może…
Czasem staram się pokazać mu, że sobie radzę. Wychodzę do świata, w którym ma go już nie być, ale jego obecność poraża mnie już na klatce schodowej. Tyle razy mnie tu całował… A teraz jego pocałunki są dla innej. Nie zniosę tego. Muszę ich zobaczyć… Naprzeciwko ich domu jest warsztat rowerowy. Ostatnio zerwała mi się linka hamulcowa. Muszę to naprawić. Pójdę tam mniej więcej w porze ich powrotu z pracy. Może jak zobaczę, że naprawdę się kochają, zrozumiem, że moją rolą jest niebyt…
Wielu ludzi nie potrafi się poddać w walce o miłość. Wciąż gonią za swoim marzeniem, choć trasa biegu się skończyła, zawodnicy zeszli z toru, a publiczność oddaliła się do swoich spraw. Wytrwale wierzą, że nawet wiele lat po rozstaniu zejdą się z ukochanym człowiekiem. I co z tego, że wziął ślub, ma dzieci, przeprowadził się…
„Fiksacja na punkcie kogoś, kto opuścił nas wiele lat temu, to schorzenie psychiczne” – to z poradnika o tym, jak radzić sobie w takiej sytuacji. OK, jestem chora. To uzależnienie emocjonalne, a nie miłość – wmawiam sobie te bzdury i liczę na to, że powtórzone sto razy staną się prawdą. Ale ja przecież go kocham! Dobrze, przyjmę na potrzeby terapii (której nie chcę, nie potrzebuję, bo on wróci i będzie znowu dobrze), że to nałóg. A nałóg jest chorobą woli. Muszę tylko nauczyć się mieć silną wolę.
Rozwiązanie? Wypełnić życie czymś innym... Ale czym? Co lubię? Czego potrzebuję? Jestem jego kobietą. Lubię wspólne zajęcia. Pragnę jego szczęścia. Potrzebuję go do życia. To moje odpowiedzi. Więc kim jestem bez niego? Jestem pusta w środku, nim wypełniłam siebie, a kiedy odszedł, nic nie zostało. Nie wiem, na co mam ochotę. Nie chcę nic. Leżę całymi dniami, zaniedbuję pracę. Znajomi już dawno się poodsuwali, bo przecież mówiłam tylko o nim.
Czy zachowujesz się tak, jakby on nigdy nie odszedł? Śpisz z jego koszulką? W łazience wciąż masz jego szczoteczkę do zębów, a na tapecie w komputerze wasze wspólne zdjęcie z wakacji? Masz zapisany jego numer telefonu pod przyciskiem szybkiego wybierania? Liczysz, ile minęło od rozstania, od ostatniego „spotkania”, kiedy przypadkiem się minęliście.
Wyobraźnia wciąż podsuwa ci obrazy fantastycznego życia po jego powrocie? Wymyślasz, co powiesz, co zrobisz, jak powinnaś wyglądać, kiedy znów się zobaczycie?
Nawet kiedy ktoś – mama, przyjaciele, psycholog – przekonuje, że to już koniec, że dobrze się stało, upierasz się przy swojej wersji. Jest ci tak źle, że myśl o tym, że coś jeszcze będzie dalej, pomaga ci żyć. Nie zamierzasz przepracować swojej żałoby? Nie, no bo przecież „on nie umarł”. Mój (były) ukochany od miesięcy mieszka z inną kobietą. Łatwo opowiedziałam sobie historię, że nie jest z nią szczęśliwy. I czekam… Na przekór faktom.
A może uważasz, że to on cię prześladuje? Czy wiesz, że nasze mózgi często pokazują nam świat w krzywym zwierciadle? Wpadasz na eks w innej dzielnicy i uważasz, że on cię śledzi? Udajesz sama przed sobą, że bywa w miejscach, gdzie może się na ciebie natknąć? Parkuje samochód niedaleko twojego? A czy przypadkiem nie pracujecie obok siebie? A potem dzwonisz do znajomych i opowiadasz każdy szczegół spotkania – narzekasz, że nie potrafisz przez to się pozbierać. Że on za tobą chodzi i nie umiesz się uwolnić.
Najczęściej prześladujemy w nich naszych byłych i ich nowych partnerów. To przestępstwo stalkingu. Warto wiedzieć, że stalking jest karany na równi ze śledzeniem albo nachodzeniem w domu i miejscu pracy. Wiem to, bo niestety byłam na policji. Tak uwierzyłam w to, że to on mnie prześladuje, że chciałam złożyć na niego doniesienie… Cóż, nawet jeśli to nasi eks usuną nas z grona internetowych przyjaciół i zabezpieczą podstawowe ścieżki dostępu, zawsze znajdziemy okrężną drogę przez znajomych lub służbowe konta mailowe.
Ciekawość doprowadza nas do szału, musimy się dowiedzieć, co u nich słychać i wysłać wiadomość. Na własne życzenie, z niemałym trudem umiemy doskonale dręczyć się ich zdjęciami, opisami sukcesów, komentarzami innych kobiet. „Zmarnować te lata? Zostańmy przyjaciółmi!” – oto jeden z moich genialnych pomysłów. Jak byłoby dobrze, gdybyśmy potrafili przyjaźnić się z eks. Ale taka przyjaźń rzadko jest niewinna. Dla mnie miała być szansą na jego nagłe olśnienie: „Nigdy nie powinienem był pozwolić ci odejść”. Bądźmy szczerzy, przyjaźń z eks to raczej wyjątek od reguły. Na ogół byli partnerzy przyjaźnią się, żeby zaspokoić poczucie winy.
A czy bierzesz poprawkę, że im dłużej od rozstania, tym bardziej zapominasz, ile było między wami awantur? Albo jak boleśnie cię zdradził? Idealizujesz zarówno jego, jak i waszą relację. Zrób zatem coś, czego ja wciąż nie potrafię: przyznaj, że masz problem. Że sobie nie radzisz z rozstaniem. Przypomnij sobie, co was rozdzieliło. Napisz to sobie. Zrób listę rzeczy, które doprowadziły do tego, że nie dało się wytrzymać razem.
Poważnie rozważ pomoc psychologiczną. Nie pomogą rozmowy z bliskimi. Przyjaciółka najczęściej stanie po twojej stronie. Bo ty podświadomie będziesz wywierać na nią taki wpływ, że doradzi ci walkę o niego. Prawdziwej pomocy udzieli ci tylko ktoś neutralny, kto wie, jakie zadać pytania i jak nie dać sobą manipulować.
Usuń to wszystko, co ci o was przypomina: zdjęcia, prezenty, wspólne drobiazgi. Tylko wtedy pójdziesz dalej, jeśli zamkniesz ten rozdział. Rozważ przeprowadzkę. Nie możesz wciąż „niechcący” na niego wpadać. To drastyczne, ale czasem trzeba zostawić firmę, sąsiadów, szkołę. Odcięcie się od siebie musi boleć. Ludzie w związkach wrastają w siebie. Wyrywamy te wspólne części dusz, jakbyśmy rozszarpywali swoje ciała. Rany krwawią. Tak, w dawnym domu, pracy, w waszych wspólnych miejscach zostawisz część siebie. Ale teraz tkwisz tam cała. Ratuj się. Nie bądźcie znajomymi na Facebooku, nie udostępniaj zdjęć, które mają mu coś pokazać.
Zastanów się, jak twoje zachowanie oceniłby ktoś z boku. Spróbuj wygrać ze swoją obsesją poczuciem humoru. Zacznij prowadzić „Dziennik stalkerki” albo „Pamiętnik prześladowczyni”. Opisuj to, co wyprawiasz, żeby zobaczyć, jak śmieszne i żałosne jest twoje zachowanie. Zachowanie – a nie ty sama. Pisz o tym, że objeżdżasz pół miasta, żeby przejechać pod jego pracą, jak udajesz, że nie radzisz sobie ze zmianą koła, żeby poprosić go o pomoc. Śmiej się z siebie i opowiadaj o tym znajomym. A jeśli nie jest ci do śmiechu? Też o tym napisz! Wylej z siebie wszystkie straszne uczucia. Jak podle się czujesz, jak jest ci przykro, płacz nad swoją samotnością.
Musisz odnaleźć szczęście w codzienności. Pracuj nad pewnością siebie. Może uważasz, że nie jest z ciebie znowu taki cud, że już nikt cię nie pokocha? Sama nie chcesz już kochać? Trudno. Jest tyle rzeczy, które mogą dać ci satysfakcję. Naucz się czegoś nowego. Spotykaj się ze znajomymi. Odkop swoje ambicje z czasów szkoły, kiedy nie myślałaś o związkach, tylko o tym, jak cudownie będzie przynieść do domu świadectwo z czerwonym paskiem. Albo poczuć wolność, łamiąc zasady. Odnajdź nastoletnią siebie, przypomnij sobie, dlaczego kochałaś życie.
Chcesz zemsty? Po co? Ja z rozpaczy wpadłam w ramiona jednego z przyjaciół. To zdecydowanie nie był dobry pomysł. Nie poprawiło to mojego poczucia własnej wartości, o szacunku do siebie nie wspominając. A przy okazji skrzywdziłam trzeciego człowieka, który chciał się mną zaopiekować. Nie szukaj szybkiego zastępstwa. Miłość przychodzi nieszukana…
PIERWSZE ZAKOŃCZENIE, które powinno się tu znaleźć: Przeżyłam miłość – to nigdy nie jest błąd. Nie udało się – to zawsze jest bardzo smutne. Czeka mnie żałoba. Mam do niej prawo jak po śmierci bliskiego człowieka. Coraz rzadziej płaczę, odkrywam piękno spokoju. Za rok, może więcej, będę umiała o tym mówić bez bólu. Czego mi brakuje? Mój mózg stara się poradzić sobie z poczuciem smutku i żalu, tworzy listę rzeczy, których nie lubiłam w moim facecie. Zaczynam odczuwać prawdziwą ulgę. Jednocześnie doznaję dojmującej pustki. To dowód na to, jak bardzo wypełniłam nim swoje życie. Potrzebuję pracy, która ma sens. Potrzebuję ludzi. Realizuję swoje cele.
A TERAZ PRAWDZIWE ZAKOŃCZENIE: I tak wiem swoje. To oczywiste, że jeszcze kiedyś będziemy razem. Wczoraj widziałam tę drugą w aptece. Wyglądała, jakby płakała. Może już im się nie układa? Ja poczekam...
Teskt: Karolina Duszczyk
Ilustacja: archwium wydawnictwa
Fot. Shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.