Pierwszy krok do równości

Rewolucja seksualna nie dokonała się tylko w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Tak naprawdę zaczęła się w latach dwudziestych i trzydziestych. To wtedy pojawiły się pierwsze wolne związki i otwarte małżeństwa. A kobiety zaczęły wychodzić za mąż za mężczyzn nawet o 20 lat młodszych.

Kura domowa posłuszna mężowi, wychowująca dzieci i regularnie chodząca do kościoła – to był wzorzec kobiety początku XX wieku. Za to w towarzystwie brylowała kobieta fatalna, nie znająca granic w miłości, tajemnicza, niebezpieczna i przesycona erotyzmem. W dwudziestoleciu międzywojennym nie do pomyślenia były zdrady małżeńskie i rozwody. Ale kwitły, podobnie jak usługi seksualne. Na niewierność przymykano oczy.

Chłopcy z zamożnych i biednych rodzin tracili cnotę w burdelach, prowadzeni tam przez ojców lub starszych braci. Prostytutki można było spotkać wszędzie, a ich usługi były śmiesznie tanie.

Najmniej brały te, które pracowały w parkach i obsługiwały swoich klientów w krzakach. Także na „chustkowe", jak nazywano kobiety stojące pod latarniami, mogli sobie pozwolić najbiedniejsi obywatele. „Kapeluszowe" z kolei czekały na zamożniejszych klientów pod modnymi lokalami. Wieczór można było zakończyć też z fordanserką z kabaretu. W półmroku barów na okazję czekały grandesy udające studentki lub sekretarki. Po to, by po kilku randkach wyczyścić konto naiwnego mężczyzny.

Do prostytucji popychała kobiety bieda. Czasem chęć zgromadzenia posagu przed ślubem albo po prostu głód i brak innych możliwości zdobycia pieniędzy. Gdy łódzkie fabryki ogłosiły nabór nowych szwaczek, z ulic miasta w jednej chwili znikło 30 procent prostytutek.

reklama


Przed niechcianą ciążą zabezpieczały prezerwatywy, które zyskały popularność podczas I wojny światowej. Żeby armia nie zostawiała za sobą także armii nieślubnych dzieci, rozdawano je żołnierzom wychodzącym na przepustkę. Zbrodnie seksualne zamiatano pod dywan. Normą była świętoszkowata dwulicowość. Złe instynkty ukrywano za dobrymi manierami.

Dwadzieścia lat pokoju między dwiema wojnami światowymi kojarzy się dziś z narodzinami lepszej Polski, umacnianiem narodowej tożsamości, kindersztubą. Ale ma ten czas także mroczniejsze oblicze, szczegółowo opisywane w ówczesnych gazetach, w formie, której nie powstydziłyby się dzisiaj najbardziej brutalne tabloidy. Przedwojenna Polska jawi się w nich jako siedlisko przeróżnych patologii.

Pierwsze strony krzyczały tekstami o handlu żywym towarem i narkotykami oraz pedofilii. Prasa brukowa wmawiała czytelnikom, że kobiety mają wrodzone skłonności do zła. Miesiącami opisywała dokonane przez nie morderstwa, afery i malwersacje. A tylko 20 procent skazanych stanowiły w tamtych czasach kobiety.

Gazety były szczególnie brutalne wobec kobiet z wyższych sfer. Bo historie o zbrodniach arystokratek ludzie czytali najchętniej. Pochodzącą ze starego rodu Zytę Woroniecką okrzyknięto nimfomanką i wampirzycą. Nikt nie zapytał, dlaczego zabiła narzeczonego, strzelając mu siedem razy w plecy. 20 listopada 1931 roku Woroniecka podczas kłótni z narzeczonym Janem Brunonem Boyem zagroziła, że się zabije, jeśli nie spełni on swojej obietnicy i się z nią nie ożeni. Kiedy Boy ją wyśmiał i zaczął zachęcać do samobójstwa, strzeliła do niego.

Przestępstwa seksualne mężczyzn nie budziły szczególnych kontrowersji. Gdy w Poznaniu wykryto grupę wpływowych polityków, kupców i finansistów organizujących orgie z dwunastoletnimi dziewczynkami, sprawa szybko została zatuszowana.

Lata dwudzieste to okres ekstrawaganckiej konsumpcji i nowych form rozrywki. Ludzie pragnęli odreagować traumę I wojny światowej. Spotykali się na rautach, dancingach i w klubach nocnych, gdzie grano jazz i tańczono nowe tańce: fokstrota, shimmy i charlestona. Triumfy święciło tango. Rocznie w Polsce powstawało około dwustu nowych tang, w całym dwudziestoleciu było ich więc około czterech tysięcy. Najpopularniejsze – „Tango milonga" – stało się przebojem, który podbił świat. Powstało w 1929 roku do rewii „Warszawa w kwiatach".

Tango tańczono w salonach i spelunkowatych kabaretach szemranych dzielnic. Te ostatnie przypominały obrazy Henri de Toulouse-Lautreca. W oparach dymu z papierosów kąśliwa satyra skeczów mieszała się z erotyką fordanserek wywijających nogami w pończochach.

28 listopada 1918 roku Tymczasowy Naczelnik Państwa Józef Piłsudski ogłosił dekretem, że „wyborcą do sejmu jest każdy obywatel państwa bez różnicy płci". Potwierdziła to uchwalona w marcu 1921 roku konstytucja, która gwarantowała równouprawnienie płci. Ale kobiety nadal były pozbawiane dostępu do dobrze płatnych, uważanych za typowo męskie zawodów, jak lekarz, prawnik, inżynier. Zatrudniano je przede wszystkim jako kelnerki i nauczycielki szkół powszechnych. Stojące najniżej w hierarchii społecznej, niewykształcone analfabetki trafiały do fabryk lub pracowały jako służące.

Nowy styl życia znalazł odbicie w modzie. Paul Poiret zdjął z kobiet gorset. Antoni Cierplikowski (Antoine) zwany królem fryzjerów obciął im włosy na chłopczycę. A Coco Chanel zerwała z haftami i falbankami, wprowadzając minimalistyczne sukienki. Stroje stały się też luźniejsze, nie krępowały ruchów. Choć kobieta, która zamierzała pretendować do roli eleganckiej damy, musiała nadal stosować się do wielu przepisów.

Źródło: Wróżka nr 10/2014
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl