Królowa gór

Dom był wypełniony zwierzętami. „To, że gówno papuzie było nawet w pokoju gościnnym, zupełnie mu nie przeszkadzało, bo to była natura, a to jest coś, co nie jest brudne. Brudna jest chemia, nawet jeśli służy utrzymaniu czystości”, opowiadała Rutkiewicz. Nie krytykowała go, przeciwnie, przyswoiła sobie niektóre z jego zasad. Do mycia zaczęła używać tylko szarego mydła. Wywarł na nią olbrzymi wpływ.

„Przekształcił mnie z technokraty w humanistę”, przyznawała. Z czasem jednak zaczęli się od siebie oddalać. Każde z nich żyło swoim życiem i swoimi pasjami. A kiedy Wanda poczuła, że stali się sobie całkowicie obcy, postanowiła odejść. Chciała być wobec męża uczciwa.

Wanda Rutkiewicz, królowa górMężczyzna kochający góry

Dopiero po czterdziestce spotkała mężczyznę, który tak jak ona kochał góry. Kurt Lyncke-Kruger, lekarz z Berlina, był tym mężczyzną, którego zawsze szukała. Neurolog, bardzo zamożny, ideał. „Podziwiałam go za wszystko. Działał na mnie stymulująco. Mogłam rozkwitać. A w każdym innym przypadku czułam się ograniczona”, mówiła.

Jej szczęście trwało bardzo krótko. 24 lipca 1990 roku Lyncke odpadł na jej oczach (wspinał się kilkanaście metrów poniżej) od ściany Broad Peak w górach Karakorum i spadł w 400-metrową przepaść. Do tej pory to Wanda rezygnowała z mężczyzn dla gór, teraz góry zazdrośnie upomniały się o tę miłość na wyłączność. Pierwszy raz w życiu przerwała wspinaczkę na szczyt, może nawet na chwilę znienawidziła góry. Po raz pierwszy też nie potrafiła zaakceptować śmierci, którą, jak się jej zdawało, zdołała oswoić podczas wielu lat wspinaczki.

reklama

Co i raz przecież traciła przyjaciół. Tylko podczas prób zdobycia K2 zginęło ich kilkoro. Najpierw, w 1982 roku, zmarła podczas wspinaczki Halina Kruger-Syrokomska, uczestniczka organizowanej przez Wandę Rutkiewicz pierwszej kobiecej wyprawy. W 1986 roku zdobycie tego szczytu okupili śmiercią partnerzy Wandy, francuskie małżeństwo Liliane i Maurice Barrard. W tym samym roku na K2 zginęli jej koledzy: Wojciech Wróż, Tadeusz Piotrowski oraz Dobrosława Miodowicz-Wolf (w 1986 na K2 zginęło z wyczerpania aż 13 himalaistów).

Jej samej w górach też nieraz śmierć zaglądała w oczy. Ale ani przez chwilę nie przyszło jej do głowy, żeby z nimi zerwać. „Człowiek nie rezygnuje z takiej pasji jak wspinaczka nawet wtedy, gdy ma do czynienia ze śmiercią. Życie smakuje najlepiej, gdy można je stracić”, mówiła. Tak jak podczas wejścia na K2 – „Zdawałam sobie sprawę, jak bardzo blisko jestem śmierci, w sposób paradoksalny przestałam się bać. Zniknął strach i odczułam wielką wolność. Cudowne uczucie”.

To sprawiało, że Rutkiewicz podejmowała coraz trudniejsze i coraz bardziej niebezpieczne wyzwania. Sama Korona Himalajów to już było za mało. W 1990 roku postawiła sobie nadludzki cel – na osiem brakujących jej do zdobycia tego trofeum ośmiotysięczników chciała wejść w ciągu półtora roku. Zakładała, że będzie przemieszczać się od szczytu do szczytu, na wzór karawan (dlatego swój plan nazwała „Karawaną marzeń”). Ten plan wydawał się niemożliwy do zrealizowania. Pobyt na wysokości powyżej 8 tys. metrów, gdzie stężenie tlenu w powietrzu gwałtownie spada, jest dla organizmu szokiem. Najlepsi wspinacze potrzebują czterech--sześciu miesięcy na odzyskanie sił po powrocie z Himalajów. Ona jednak zlekceważyła ograniczenia organizmu.

„Nigdy nie wątpię, że wrócę”, mówiła przed każdą wyprawą. Czule też żegnała się z matką, która kreśliła na jej czole krzyżyk. Kiedy wyprawiała się na Kanczendzongę, jakby o tym zapomniała. Sztywna, nieobecna duchem, chciała wyjść z domu bez pożegnania. Matka pobiegła za nią, krzycząc: „Wanda, a krzyżyk?”. Przeczuwała, że zginie w górach? A może układała w głowie plan na nowe życie? Pani Maria Błaszkiewicz, matka słynnej himalaistki, nigdy nie uwierzyła, że Wandzie stało się coś złego.

Pozostała w górach, bo tam jest szczęśliwa.


tekst Marta Bednarska
fot. forum, shutterstock.com


Przy pisaniu tekstu korzystałam z książek: „Uciec jak najwyżej. Nie dokończone życie Wandy Rutkiewicz” Ewy Matuszewskiej, „Wszystko o Wandzie Rutkiewicz. Wywiad rzeka Barbary Rusowicz”, „Więcej o Wandzie Rutkiewicz” Barbary Rusowicz, Joanny Bandurskiej.

Źródło: Wróżka nr 8/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka