Każde nasiono ma w sobie mądrość ziemi i kosmosu. Jest naszym potencjalnym żywicielem i lekarzem. Powierzmy mu samych siebie, a dobrze na tym wyjdziemy. I Ziemia także. Przyłącz się do siewców życia…
Warszawiak, Cierpisław Bobrowski, specjalista od budownictwa naturalnego, cały rok zbiera pestki do tekturowego pudełka z przegródkami. Od połowy lata – nasiona kwiatów i krzewów. Sporo wie o roślinach: co która lubi, jakiej gleby potrzebuje, jakiego nasłonecznienia. Gdy przychodzi wiosna, idzie i sieje. W parkach, na skwerach, na osiedlowych trawnikach. To naturalny odruch, jak picie wody, jak ruch. – Mieszkam na Woli, najbliżej mi do Parku Szymańskiego – opowiada. – Udało mi się wzbogacić parkową florę o nowe gatunki kwiatów i roślin – uśmiecha się, trochę przewrotnie. – Przywoziłem też grzyby leśne i je rozsadzałem. Teraz jest ich tam mnóstwo.
W różnych miastach, od czasu do czasu, ludzie skrzykują się i kopią, sadzą, sieją. To świetny pomysł, ale przecież nie potrzebujemy ruchu społecznego, by rozsiewać życie w swoim najbliższym otoczeniu. Wystarczy trochę uważności, wiedzy i dobrych chęci. Oraz paczka nasion ze sklepu. – Moje awokado wyhodowane z pestki ma już kilkanaście centymetrów wysokości – chwali się Julia, studentka psychologii, która miłość do roślin przejęła od babci. Do dziś trzyma, jak relikwie, nasiona cynii i białych lewkonii, które od niej dostała, a które zawsze rosły przy domu na Podkarpaciu. Wcześniej siała je prababcia. Gdy przychodzi wiosna, cynie i lewkonie kiełkują u niej w skrzynce, na balkonie, bo na razie nie ma ogródka. – Awokado trzymam na parapecie i z dumą na nie patrzę. Mogłam tę pestkę po prostu wyrzucić, jak wiele innych wcześniej. Jednak, po zastanowieniu, posadziłam. Gdy roślina wykiełkowała, poczułam wzruszenie – mówi dalej. – Teraz namawiam innych, by sadzili w pustych do tej pory skrzynkach balkonowych, na klatkach schodowych, na leżącej odłogiem wiele lat ziemi, pod blokami. Choćby maciejkę, choćby koper lub ogórecznik – wylicza. – Wzejdą nawet w trudnych warunkach.
Dlaczego nasiona są święte? Bo każde z nich jest potencjalnym życiem. Każde, nawet najmniejsze wie, kiedy wykiełkować, jak rosnąć, kiedy kwiat ma stać się owocem. Szukamy na świecie cudów, a to, co wydarza się każdego roku od nowa, wokół nas, uważamy za zwyczajność, banał. W istocie, każda wzrastająca roślina jest zwycięstwem życia, triumfem odrodzenia. Gdybyśmy nie byli tak daleko od natury, moglibyśmy tę metaforę zastosować do samych siebie i przestali bać się śmierci, bo przecież wcale nie jest końcem wszystkiego.
Odkąd ruch ekologiczny nie jest przypisywany szaleńcom, coraz boleśniej zdajemy sobie sprawę, że nasi przodkowie mieli rację. Prawdziwa wiedza o istnieniu człowieka, naturze, kosmosie i siłach, jakie nimi rządzą, została ukryta. W to miejsce zaimplantowano sztuczne pomysły, wszechobecną chemię, leki, które pomagają na chwilę. Gdyby tylko człowiek znał prawdę o własnej mocy i mocy roślin, które kiełkują z niepozornych drobin, rzuciłby fiolki z tabletkami, pozbył się używek, zdjął buty i na własnej ziemi, kiedy tylko przychodzi czas na sianie i sadzenie, zajął się własną, zdrową przyszłością.
Jak to zrobić? Szokująco proste i mądre rady daje dobrze znana pięciu milionom czytelnikom Anastazja, dziewczyna z syberyjskiej tajgi. Ten, kto czytał książki „Ogrody Anastazji. Dzwoniące cedry Rosji”, prawdopodobnie nie posiał już roślin w inny sposób niż polecany przez bohaterkę książki. Trudno powiedzieć, kim w rzeczywistości jest Anastazja. Mieszka samotnie, rozumie mowę roślin i zwierząt, nie odczuwa zimna, porozumiewa się wieloma językami, zna kosmiczne prawa, wie, jak szczęśliwie wychowywać dzieci, umie wpływać na rzeczywistość – nawet tę oddaloną od niej tysiące kilometrów.
Zdaje się być mityczną, wymyśloną postacią. A jednak jej mądrość i wiedza, którą się dzieli, jest niepodważalna. Oto, co zdradza na temat nasion i ich wysiewu: „Przed wysianiem weź do ust nasionko, jedno lub kilka, i potrzymaj pod językiem nie krócej niż 9 minut (dziewiątka zamyka cykl, jest zwieńczeniem procesu)”. W tym czasie ma ono kontakt z naszą śliną, czyli naszym DNA. Krótko mówiąc: poznaje nas. Odkrywa i zapisuje, jakie mamy braki na poziomie minerałów i witamin, czego nam potrzeba, by przywrócić lub utrzymać zdrowie, jak dodać witalności. I kontynuuje: „Następnie trzeba je położyć między dłońmi i trzymać tak przez ok. 30 sekund (…). Trzeba stać wówczas boso w tym miejscu, gdzie następuje wysianie. Potem należy wziąć je w dłonie, podnieść do ust i wydmuchać powietrze w jego stronę. Teraz ogrzej je swoim oddechem, a następnie przez ok. 30 sekund trzymaj dłonie otwarte, aby nasionko miało przed sobą widoczne ciała niebieskie. Wtedy ustali chwilę wykiełkowania, a następnie z dokładnością do jednej setnej sekundy zrobi to we właściwym momencie”.
Dopiero teraz kładziemy je w ziemi, jednak nie podlewamy. Robimy to dopiero trzeciego dnia. Dołek, w którym umieścimy nasiona, zróbmy gołymi dłońmi. Ziemia jako żywa istota nie chce być dla nas brudna. Fakt, że bierzemy ją bez rękawiczek, bez użycia narzędzi, jest dla niej znakiem, że ją szanujemy. W takiej sytuacji zapamiętuje nas, a my ją. Dobrze, kiedy ugnieciemy ją bosymi stopami. Przez stopy razem z potem dostają się do ziemi toksyny, które są skarbnicą informacji o naszym stanie zdrowia. Kiedy z nasienia wyrośnie roślina, zakwitnie, a potem wyda owoce, będzie wiedziała, czego nam potrzeba. Będzie odżywiać nasze ciało i duszę, nic jej nie zaskoczy w procesie dbania o nas.
Każdą roślinę należy posiać kiedy indziej – takie informacje znajdziemy w kalendarzach księżycowych. Gdy będzie rosła, nie wyrywajmy wokół niej chwastów! Coś takiego jak chwast nie istnieje, wszystko, co wzrasta, ma swój głęboki sens. Choćby tak znienawidzony przez ogrodników perz. Okazuje się, że jego rozległe kłącza mają niezwykłą zdolność do wyłapywania i wiązania metali ciężkich, których dziś w glebie jest bardzo dużo. Anastazja radzi, by chwasty tylko podcinać, bo niektóre z nich chronią rośliny przed chorobami, inne zaś przekazują im cenne informacje. W czasie wzrostu rośliny trzeba chociaż raz w miesiącu do niej podejść i jej dotknąć. Można z nią rozmawiać, poprosić o wsparcie i podziękować. Najlepiej zrobić to podczas pełni Księżyca.
Dziewczyna z tajgi proponuje, by każdy człowiek, jeśli chce korzystać w pełni z cudów przyrody, miał dla siebie jeden hektar ziemi. Nie musi być więcej, ale nie może być mniej, gdyż tylko na takiej powierzchni uda się zgromadzić i zrównoważyć wszelkie owoce, warzywa i zioła potrzebne nam do życia.
Warto wiedzieć, że każda roślina (jak zresztą wszystko, co żyje) posiada swoją dewę, czyli duszę. Jest jej świadomością duchową. Jeśli kontaktujemy się z rośliną, porozumiewamy się właśnie z jej duszą. Wiedzieli o tym między innymi druidzi, czyli kapłani celtyccy.
Dla Celtów świat natury był święty, a człowiek stanowił część koła życia, zachowywał zatem szacunek do wszystkiego, co go otaczało. Szczególnym kultem Celtowie otaczali drzewa, stąd horoskop celtycki, który określa każdego człowieka jako konkretny jego gatunek. Szczególnym i najświętszym był dla nich dąb. Stąd właśnie wzięło się słowo „druid”, jako połączenie dwóch słów: dąb i widzący. Cedry, o których mowa w książkach o Anastazji, rosną w tajdze przez 550 lat. Przez ten czas zbierają informacje z Ziemi i Kosmosu. Gdy wiedzą, że ich czas śmierci się zbliża, zaczynają dzwonić. Wtedy trzeba je w specjalny sposób ściąć, aby całe drewno, kawałek po kawałku, rozdać ludziom, którzy będą umieli zrobić z tej wiedzy użytek i wykorzystać ją dla wspólnego dobra. Cedr dzwoni przez trzy lata. Po tym czasie, jeśli nikt nie wykorzysta jego mocy, rozpada się, a ziemia wchłania całą kosmiczną energię.
Trzeba zrobić wszystko, by tak się nie stało, bo zadaniem cedru jest dbałość o rozwój duchowy człowieka. Drzewo to ma także nieprawdopodobne zdolności uzdrawiania i odmładzania, o czym wiedziano od dawna, jednak wiedza ta celowo została ukryta. Dziś, kiedy znów mamy do niej dostęp, korzystajmy z mocy wszelkich roślin, krzewów i drzew. Niech nasiona staną się na nowo naszymi kucharzami i lekarzami. A my sami wywołujmy życie, gdzie się tylko da. Jesteśmy to winni naszej Ziemi.
tekst: Natalia Ross
foto: shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.