Dryfujące po morzu jachty i szkunery, z których zniknęli marynarze i pasażerowie... To wcale nie morskie legendy. Mimo trwających miesiące śledztw i poszukiwań, nigdy nie udało się odnaleźć załogi MV Joyita czy Carroll A. Deering.
Szkuner Carroll A. Deering, potężny pięciomasztowy statek, bez żadnych problemów radził sobie z każdym sztormem. Ale 30 stycznia 1921 r. został zauważony przez załogę parowca SS Lake Elon, jak „szedł niepewnie, pod dziwnymi kursami". Carroll A. Deering odbywał właśnie rejs z Barbadosu do Hampton Roads w Wirginii. Dzień później pracownik nabrzeżnego posterunku dostrzegł szkuner wyrzucony na skały. Bez załogi. Pokład był zalany, łodzie ratunkowe zniknęły.
Ekipa ratunkowa, która pojawiła się 4 lutego, stwierdziła brak instrumentów nawigacyjnych, map, dokumentacji statku i części rzeczy osobistych załogi. Ale w kambuzie było rozstawione jedzenie – zupełnie jakby kucharz przygotowywał właśnie obiad. Szkunera nie udało się ściągnąć ze skał, wysadzono go, żeby nie zagrażał innym statkom.
Wydawało się, że tajemnicę zaginięcia załogi Carroll A. Deering uda się wyjaśnić, gdy Christopher Gray, marynarz z Buxton, znalazł butelkę z kartką niedaleko miejsca wyrzucenia żaglowca na brzeg. Wiadomość była lakoniczna: „Carroll A. Deering został zaatakowany przez piratów". Notatkę przebadał grafolog i orzekł, że jej autorem mógł być mechanik okrętowy, Herbert Bates. Niestety, kolejni eksperci podważyli tę opinię. Ich zdaniem autorem tych słów był sam Gray.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.