Strona 2 z 3
Nikomu o tym nie mówiłem
Psychiatra Ian Stevenson z Uniwersytetu w Wirginii ustalił z kolei, że niemal 90 proc. przeczuć pojawia się po przebudzeniu, często gwałtownym. Większość dotyczy śmierci, ciężkiej choroby lub wypadku kogoś bliskiego. Te pozazmysłowe kontakty zazwyczaj polegają na poczuciu czyjejś obecności, delikatnych muśnięciach po twarzy, dotyku dłoni. Tylko 15 proc. badanych słyszało jakiś głos, a 5 proc. widziało jakąś postać.
Patricia Pearson dodaje, że ludzie, którzy opowiadali jej o swoich doznaniach, na pewno nie fantazjowali i nie kłamali. Wręcz przeciwnie, dzielili się nimi niechętnie, gdyż bali się ośmieszenia. Gdy już się przełamali, z trudem panowali nad emocjami. „Bardzo to przeżywali. Jedna z osób opowiadała o wydarzeniach sprzed 20 lat, a drżała tak, jakby stało się to wczoraj" – pisze Pearson.
O ich prawdomówności świadczy też rzeczowość relacji, które w niczym nie przypominają barwnych opisów o spotkaniach z kosmitami czy wizji mistyków. Większość rozmówców Patricii Pearson mówiła niemal to samo, co jej siostra. Budził ich nagły impuls, odczuwali dziwny niepokój, mieli wrażenie, że ktoś stoi obok ich łóżka i próbuje im coś przekazać.
„Rozpoznałam tę postać – wspominała Ellie Black – to był mój ojciec, z którym od dawna nie utrzymywałam kontaktów. Miał na głowie kapelusz, uchylił go, złożył głęboki ukłon i powoli odszedł. Opowiedziałam o tym siostrze. W południe następnego dnia dostałam wiadomość, że ojciec nie żyje".
reklama
Muzyka Rory'ego McGilla obudził niepokojący sen: „Widziałem ojca leżącego w łóżku. Podszedłem do niego, pochyliłem się, a on wziął mnie w ramiona. Chwilę później byłem już jednak sam w pokoju i patrzyłem na starannie zasłane, puste łóżko. Wczesnym rankiem zadzwoniła mama, powiedziała, że ojciec zmarł we śnie".
Wiem, że nie żyjeszNie zawsze przekazy, które Patricia Pearson porównuje z telepatycznymi, dotyczą śmierci. Jedna z jej rozmówczyń opowiadała, że usłyszała we śnie dźwięk rozbitej szyby. Przerażona zeskoczyła z łóżka i zaczęła zbierać szkło. Oczywiście żadnych odłamków nie było. Za to następnego dnia dowiedziała się, że jej córka miała wypadek samochodowy. Szkło z przedniej szyby ciężko ją poraniło, straciła przytomność, lekarze z trudem uratowali jej życie.
Wielu innych rozmówców mówiło, że po ponadzmysłowym kontakcie z bliskimi odczuwało nieprzepartą potrzebę, wręcz przymus, zrobienia czegoś. Tylko w ten sposób mogli zagłuszyć niepokój. Sprzątali obsesyjnie mieszkanie, szli, nie widząc dokąd i po co, telefonowali do znajomych.
Podobne zjawisko opisał już ćwierć wieku wcześniej doktor Peter Fenwick z uniwersytetu londyńskiego. Jedna z jego pacjentek obudziła się w środku nocy przekonana, że na łóżku przysiadł były mąż, od którego uciekła do kochanka. „Wreszcie odnalazłem spokój" – wyszeptał i spokojnie odszedł. Następnego dnia eksżona wróciła do pracy. Odbierała telefony od klientów, jednemu z nich nieoczekiwanie oświadczyła: „Teraz nie mogę rozmawiać, bo właśnie umarł mój mąż".
Nie wiedziała, dlaczego to powiedziała. Ale gdy odezwała się w identyczny sposób do kolejnego klienta, postanowiła sprawdzić, czy coś się jednak nie stało. Telefon nie odpowiadał, więc pojechała do dawnego mieszkania. Znalazła eksmęża martwego. Dochodzenie policyjne wykazało, że mniej więcej o 3.00 nad ranem popełnił samobójstwo.
– Dusiłem się, miałem wrażenie, że zapadają mi się płuca – opowiadał żeglarz Raymond Hunter – z trudem otwierałem usta, by zaczerpnąć powietrza, walczyłem, ból był nie do wytrzymania. Ojciec Huntera chorował na raka płuc. Zmarł dokładnie w tym samym czasie, gdy jego syna dopadł atak duszności.
Współodczuwanie cierpienia to jeszcze jedna forma pozazmysłowego kontaktu z bliskimi, znajdującymi się na granicy życia i śmierci. Nie zdarza się zbyt często. Ale Patricia Pearson dotarła do kilku osób, które tego doświadczyły.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.