Walka z istotą tak urągającą Boskiej naturze stawała się obowiązkiem każdego szanującego się rycerza. W legendach i baśniach bestie lubiły stanąć bohaterom na drodze do skarbu. Strzegły złotego runa, św. Graala, czyli rzeczy, które nie tyle były dobrami materialnymi, co skarbami ducha. Inaczej niż w Azji. Tam smoki uważa się za dobroczyńców, którzy zamiast przynosić zniszczenie i pożogę, obdarowują ludzi szczęściem...
Bogactwo mniej lub bardziej orientalnych legend o smokach sprawiło, że wierzył w ich istnienie angielski geolog Charles Gould. „Nie ma niczego nieprawdopodobnego w tradycyjnych przekazach o smokach", pisał w swojej książce „Mityczne monstra" w 1886 roku. „Jest bardzo możliwe, że nie były to twory ludzkiej imaginacji, tylko istoty z krwi i kości". Gould uważał, że baśnie i legendy to literackie przekazy o „dużych, lądowych jaszczurach, mających długie, wężowe ciała i małe skrzydełka", które – jak przekonywał – wyginęły podczas biblijnego Potopu.
Jeszcze pod koniec XIX wieku prasa regularnie informowała o spotkaniach podróżników i marynarzy ze smokami. 26 kwietna 1890 roku „Tombstone Epitaph", lokalny dziennik z Arizony, donosił o zastrzeleniu przez dwóch kowbojów stworzenia wyglądającego jak „skrzydlaty smok". Zresztą nawet dziś w sezonie ogórkowym można natrafić na reportaż z kongijskich moczarów, gdzie kryptozoologowie (badacze gatunków zwierząt, występujących w podaniach, legendach i relacjach świadków), niezrażeni komarami wielkości wróbli, próbują wypatrzyć smoka o dźwięcznym imieniu Mokele-mbembe. Jak na razie bez powodzenia.
W XIX wieku smoki zmieniły się nie do poznania. Przestały przypominać igraszkę natury i stały się przerażającymi dinozauropodobnymi bestiami. Pomogły im w tym rysunki Williama Blake'a i J.R.R. Tolkiena oraz paleontogowie. Nie dość, że wymiennie używali terminów „dinozaur" i „smok", to jeszcze znajdowane przez nich dowody na istnienie wielkich gadów, zamiast wierze w smoki zaszkodzić, przekonywały niedowiarków, że jednak kiedyś były.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.