Nie ma młodości ani wieku podeszłego, życie i śmierć są zaledwie etapami życia wiecznego – pisał w swojej książce „Sic Cogito” Bogdan Hasdeu. Wierzył, że to jego zmarła córka Iulia podyktowała mu projekt zamku, który dla niej zbudował.
Zamek Hasdeu został wzniesiony przez… ducha. No, może nie dosłownie, bo Iulia Hasdeu, podczas seansu spirytystycznego podała tylko jego opis oraz plany. A później tą samą drogą nadzorowała prace.
„Ziemskim” budowniczym był jej ojciec, Bogdan Petriceicu Hasdeu. Naukowiec, zakochany w swojej przedwcześnie zmarłej, genialnej córce, poświęcił resztę życia na udowodnienie, że „tamta strona” istnieje. Hasdeu był historykiem, filozofem, językoznawcą, członkiem Rumuńskiej Akademii Nauk oraz zagranicznych towarzystw naukowych, m.in. w Nowym Jorku, profesorem na uniwersytecie w Bukareszcie i dyrektorem archiwów państwowych. Nie dziw zatem, że córka tak uzdolnionego ojca okazała się genialnym dzieckiem.
Urodziła się w 1869 r. Miała dwa i pół roku, kiedy płynnie czytała i potrafiła recytować długie poematy. W wieku ośmiu lat mówiła świetnie po angielsku, francusku i niemiecku. W szkole podstawowej pisała wiersze i prozę, także po francusku. W wieku 11 lat ukończyła rumuńskie gimnazjum z pierwszą lokatą. Równocześnie studiowała w konserwatorium w Bukareszcie grę na pianinie oraz śpiew. Zaraz potem wysłano ją do Paryża, do słynnego Sévigné Collège. Brała także prywatne lekcje malarstwa i rysunku. Wciąż pisała – wiersze, prozę i dramaty.
W wieku 16 lat wstąpiła na Wydział Literatury i Filozofii na Sorbonie. Była pierwszą kobietą z Rumunii, która tam studiowała. I właśnie wtedy zachorowała na gruźlicę. Mimo wysiłków lekarzy zmarła w wieku 18 lat.
Gdy jej ojciec wydał pośmiertnie prace literackie Iulii, zebrały się aż trzy tomy. Wielka miłość, duma i nadzieja rodzica, która miała kontynuować intelektualną historię rodziny Hasdeu, odeszła przedwcześnie. Bogdan Hasdeu nie mógł się pogodzić ze śmiercią córki.
Iulia, już bardzo chora, wiedziała, że umiera, ale nie rozpaczała. Mówiła, że to tylko przejście, że tak naprawdę śmierci nie ma. Ojciec wierzył w jej słowa. Nie tylko dlatego, że chciał z nich czerpać nadzieję. Zawsze uważał, że Iulia ma wybitny umysł, że wie i rozumie więcej niż inni, nawet on. Uznał, że jeśli ona „po drugiej stronie” nadal żyje, on zdoła się z nią porozumieć.
Na początku współpracował z najsłynniejszymi spirytystami epoki. Robił z nimi eksperymenty, sporządzał ich naukową dokumentację, przekonany, że naprawdę rozmawia z córką. Według wskazówek uzyskanych podczas licznych seansów zbudował piękne, marmurowe mauzoleum Iulii na cmentarzu Bellu w Bukareszcie zwanym rumuńskim Père-Lachaise. I wtedy córka przemówiła do niego już bez pośredników.
We wstępie do swojej, wydanej po latach książki spirytystycznej „Sic Cogito”, Bogdan Hasdeu tak opisuje pierwsze doświadczenie z pośmiertną komunikacją: „Upłynęło sześć miesięcy od śmierci mojej córki. Było to w marcu; zima odeszła, wiosna jeszcze nie przyszła. W mokry i ponury wieczór siedziałem sam w pokoju, w pobliżu biurka. Przed sobą miałem, jak zawsze, stos kartek i ołówki. Nie wiem, jak to się stało, że moja ręka ujęła ołówek i przyłożyła go do papieru. Poczułem nagłe, silne pulsowanie w lewej skroni, jakby w mojej głowie była końcówka odbiorcza telegrafu. Moja dłoń zaczęła się nerwowo poruszać. Trwało to nie dłużej niż kilka sekund. Gdy ręka się uspokoiła i upuściła ołówek, poczułem, jakbym nagle przebudził się z głębokiego snu, choć jestem pewien, że nie spałem. Spojrzałem na kartkę i zobaczyłem bardzo czytelny zapis: «Jestem szczęśliwa; kocham cię; zobaczymy się znowu; to musi ci wystarczyć. Iulia Hasdeu». Było to napisane charakterem pisma Iulii, był też jej charakterystyczny osobisty podpis”.
Od tego czasu Bogdan Hasdeu regularnie komunikował się z córką, głównie za pomocą pisma automatycznego. Zadawał pytania i otrzymywał odpowiedzi, które – jak twierdził – nie mogły pochodzić od nikogo innego, tylko od Iulii. W ten sposób poznał wiele szczegółów z historii rodziny, m.in. o swoim ojcu i dziadku. Iulia mówiła też o tym, co jest „po drugiej stronie”, o życiu wiecznym. Czasem jej pianino grało, choć nikt przy nim nie siedział.
Pięć lat po śmierci Iulii Bogdan Hasdeu odwiedzał przyjaciół w niewielkim miasteczku Câmpina. Posiadłość otaczał ogromny, malowniczy park. Uznał to za wymarzone miejsce na kolejne mauzoleum dla córki. Odkupił część tego terenu, a gdy rozmyślał nad kształtem budowli, z pomocą pospieszyła Iulia. Podczas jednego z seansów przekazała, że to ma być zamek. Podyktowała jego dokładny opis.
Jeszcze w tym samym roku Hasdeu położył fundamenty. Trzy lata później zamek stał gotowy. 2 lipca 1896 r. został poświęcony przez biskupa. Była to symboliczna data. Imię Iuila pochodzi od rumuńskiej nazwy lipca. A ponadto tak miała na imię także żona Bogdana Hasdeu. Od tej pory, do końca życia, organizował 2 lipca na zamku imieniny dwóch Iulii. Ta tradycja zachowała się do naszych czasów - istniejące dziś w zamku muzeum również organizuje tego dnia wielką imprezę.
Centralne pomieszczenie budowli nazwane jest świątynią. To okrągła nawa z rodzajem ołtarza, na którym stoi pianino Iulii i jej marmurowe popiersie. Ponadto zamek mieści dwie biblioteki, gabinet, sypialnię, jadalnię i salon oraz specjalny pokój o czarnych ścianach przeznaczony do seansów spirytystycznych. To tu Hasdeu spędzał najwięcej czasu.
W 1897 roku, dziewięć lat po śmierci Iulii i dziesięć przed swoją, Bogdan zupełnie wycofał się z życia i osiadł na stałe w zamku. Stopniowo izolował się od świata, który go nie rozumiał. Za to intensywnie komunikował się ze światem duchów. Próbował używać swego wybitnego umysłu do penetracji „tamtej strony”. Z czasem komunikację za pomocą pisma automatycznego rozszerzył o fotografowanie. Udało mu się zarejestrować dziesiątki rozmaitych kształtów pojawiającej się podczas seansów ektoplazmy. Te zdjęcia do dziś można oglądać w zamku. Wydał książkę spirytystyczną, której inspiracją była pośmiertna relacja z Iulią
„Sic Cogito” jest czymś więcej niż tylko zapisem kontaktów z duchem córki. Hasdeu, jak na naukowca przystało, stara się racjonalnie wyjaśnić kontakty z „drugą stroną”, pojęcia Boga i duszy. Według niego ta ostatnia jest bytem niezależnym od czasu oraz przestrzeni i nieograniczonym w sposobach przejawiania się. Przekonywał, że dowiedział się od Iulii, że dusze mogą komunikować się nie tylko z ludźmi żyjącymi, lecz także między sobą. Nazwał to „telegrafem miłości”, który działa na częstotliwości zaświaty-ziemia lub zaświaty-zaświaty. Sporo miejsca poświęcił też fotografii spirytystycznej. Szczegółowo opisał wszystkie kształty ektoplazmy, jakie udało mu się uchwycić. Uważał jednak, że nie przedstawiają one realnego kształtu ducha, a jedynie obraz, jaki powstaje w tym momencie w umyśle medium.
W ostatnim rozdziale dotyczącym budowy zamku napisał, że „duchem, który przez blisko rok przedstawiał kolejne elementy projektu, zawsze była moja córka”. I że tytuł dzieła, „Sic Cogito”, został mu zasugerowany podczas pisania automatycznego. Książka przyniosła mu niezwykłą popularność. Otrzymywał setki listów od osób, które również straciły bliskich oraz dziękowały za dodanie odrobiny nadziei. Nawet sceptycy przyznawali, że „Sic Cogito” jest dziełem niezwykłym. Nie tylko bowiem opisuje zjawiska paranormalne, lecz także stara się je zweryfikować i wyjaśnić.
Bogdan Hasdeu przeżył swoją córkę o 19 lat. Zmarł w 1907 r., samotnie, w małym domku za zamkiem.
Zamek nie miał szczęścia. Najpierw naruszyły go obie wojny światowe, potem trzęsienie ziemi w 1977 roku. Po odbudowaniu został zamieniony w Muzeum Pamięci Bogdana Hasdeu. Niemal całe jego obecne wyposażenie – meble, zdjęcia, dokumenty i księgozbiór – należały kiedyś do rodziny naukowca. Są tu też wszystkie wydania prac Bogdana i Iulii Hasdeu oraz spirytystyczne manuskrypty i zdjęcia ektoplazmy, które zrobił Hasdeu.
Muzeum chce być miejscem, gdzie harmonijnie łączą się sacrum i profanum. A miłość pokonuje śmierć oraz likwiduje bariery między światem widzialnym i niewidzialnym. Tak jak pisał Bogdan Hasdeu: „Nie ma młodości ani wieku podeszłego; życie i śmierć są zaledwie etapami życia wiecznego”.
Legenda otaczająca zamek nie dla wszystkich jest jednak tak romantyczna. Niektórzy twierdzą, że nie powinien być traktowany jako zabytek rumuńskiej kultury, bowiem powstał w „bezbożny” sposób. Uprzedzenia, które otaczały tę budowlę, są żywe i dziś. Dlatego nazywa się go strasznym, nawiedzonym, a nawet przeklętym.
Czy to jednak możliwe, by naukowy, precyzyjny umysł przez tyle lat dał się zwodzić ułudom? Bogdan Hasdeu nie miał pojęcia o architekturze, a tym bardziej o numerologii i świecie symboli, których w zamku pełno. Wszystko, co w nim umieścił, zostało mu podyktowane „z tamtej strony”. Przez kilkanaście lat, które przeżył po odejściu Iulii, wierzył, że on już znalazł swoje odpowiedzi.
--
Zamek Hasdeu znajduje się w miasteczku Câmpina, 90 km od Bukaresztu. Co roku odbywają się tu trzy uroczystości: 27 i 28 lutego Dni Bogdana i Iulii Hasdeu, od 1 do 5 lipca imieniny „dwóch Julii”, 14 i 15 listopada Dni Iulii Hasdeu.
Mauzoleum Iulii Hasdeu, na cmentarzu Bellu, jest jednym z najczęściej odwiedzanych. Kilkanaście lat temu zostało zdewastowane przez fanatyków religijnych, którzy uważali jej pośmiertną komunikację z ojcem za dzieło szatana.
Ewa Dereń
fot.: Wikipedia, Shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.