„Obawiam się, że jestem dla pana zbyt wysoka". – „Proszę się nie martwić, sprowadzę panią do swojego poziomu". Tak wyglądała pierwsza rozmowa Katharine Hepburn i Spencera Tracy'ego. I początek wyjątkowej miłości dwóch największych indywidualności Hollywood.
Katharine wywarła na Spencerze fatalne wrażenie. Przypominała tajfun – nadnaturalnie energiczna, dominująca, wyższa od niego o kilka centymetrów. Na pierwsze spotkanie celowo założyła buty na wysokich obcasach i upięła włosy na czubku głowy. Gdy wyszła, skonfundowany Tracy miał tylko wydusić z siebie: „Ależ ona ma brudne paznokcie!".
Złośliwy ping-pong słowny odbył się w siedzibie wytwórni MGM i był wstępem do pracy nad filmem „Kobieta roku" (1942). Wraz z rozpoczęciem zdjęć wszystko zmieniło się jednak jak za dotknięciem magicznej różdżki. Między dwójką aktorów najpierw zaiskrzyło, a potem wybuchło uczucie, które przetrwało ponad ćwierć wieku i które zakończyło się dopiero wraz ze śmiercią Tracy'ego.
A mówiąc uczciwie, wcale się nie skończyło, bo Hepburn nigdy nie przestała kochać swojego życiowego partnera. Ich zupełnie niezwykła więź bywa często określana jako najpiękniejsza miłość w historii Hollywood. Sporo w tym racji, ale jak przystało na niebanalne miejsce, jakim jest Fabryka Snów, była to miłość równie niebanalna. A momentami wręcz niepojęta.
Jak oni mogli się pokochać
Już sam fakt, że tych dwoje się pokochało, zakrawa na cud. Katharine Hepburn od początku swojej kariery uchodziła za wcielenie witalności. Była zapaloną golfistką, pływaczką i rowerzystką. W tenisa grała jeszcze po osiemdziesiątce. Dzień rozpoczynała od zimnego prysznica, a jej radość życia była tyleż zaraźliwa, co irytująca. Spencer Tracy wydawał się całkowitym jej przeciwieństwem – depresyjny, cierpiący na bezsenność alkoholik. Ostatnie, o co można było go podejrzewać, to upodobanie do dziarskich ćwiczeń na świeżym powietrzu.
Ona – zdeklarowana aktywistka o mocno lewicowych poglądach. On – wyznający tezę, że aktorzy powinni trzymać się z dala od polityki. Na pytanie „dlaczego?" miał odparować: „Proszę pamiętać, kto zastrzelił Abrahama Lincolna" (co było złośliwą aluzją do faktu, że zabójcą okazał się aktor – John Wilkes Booth). Ona – spokrewniona z królową Eleonorą Akwitańską (którą zresztą zagrała w oscarowym hicie „Lew w zimie" z 1968 roku). On – syn handlarza obwoźnego, etc.
Łączyło ich jednak więcej, niż dzieliło. Oboje – wybitnie inteligentni i złośliwi (czego najlepszym dowodem może być ich pierwsza rozmowa), oboje to najbardziej utalentowani aktorzy swojego pokolenia, z czego doskonale zdawali sobie sprawę. Oboje również nieśli ze sobą wielki bagaż emocjonalny, który na zawsze naznaczył ich życie. Dla Katharine była to samobójcza śmierć ukochanego brata. Dla Spencera – kalectwo syna, który urodził się głuchy.
Najważniejsze w ich związku okazało się chyba jednak co innego: oto spotkały się dwie nieprawdopodobnie silne i niezależne osobowości, które tylko w takim duecie mogły zachować zarówno swoją autonomię, jak i równowagę sił w związku. Dla obojga słabszy partner oznaczał drogę donikąd: łatwo przychodziło im zdominowanie drugiej strony, potem pojawiała się pogarda, na końcu nuda.
Ona w ten sposób zniszczyła swoje małżeństwo (uczciwie przyznawała, że wina leżała po jej stronie). On od lat pozostawał w separacji. Razem, choć mieszkali osobno, stworzyli związek pełen paradoksów – namiętny i platoniczny, bliski i daleki, pełen poświęcenia, ale też rywalizacji oraz bardzo negatywnych emocji. Przede wszystkim jednak był to związek żywy i prawdziwy – od początku do końca.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.