Czy można zatrzymać czas

Pierwszy o zdobycie nieśmiertelności pokusił się perski heros Gilgamesz. Wprawdzie, jak można wyczytać w poświęconym mu eposie, nie przeszedł próby niespania i w konsekwencji nie posiadł tajemnicy nieśmiertelności. Udało mu się za to zdobyć magiczne ziele, przywracające młodość. Już trzymał je w ręku, już miał uszczknąć odrobinę, ale przed tą próbą postanowił się ochłodzić. W czasie, kiedy się pluskał, zapach pozostawionej na brzegu cudownej rośliny przywabił węża. Gad połknął ziele a Gilgamesz został z ręką w – powiedzmy – napierśniku. Nigdy więcej człowiek nie był tak blisko nieśmiertelności i wiecznej młodości. A robił co mógł.

Jedyne ograniczenie dla poszukiwaczy substancji, którą dałoby się zatrzymać czas, stanowił ich stopień desperacji. A ten od początku osiągał wartości krytyczne. Pliniusz Starszy, rzymski wódz i pisarz – mogłoby się wydawać, że człowiek zrównoważony – na młodość zalecał jeść jądra młodych knurów lub wątrobę wilka. Wyznawcy hinduskiej sekty Aghori opowiadali się raczej za ludzkim mięsem, Kleopatra kąpała się w oślim mleku, a siostrzenica króla Stefana Batorego, Elżbieta, nurzała się we krwi dziewic. Premier Indii, Morarji Desai, wybrał tylko trochę bardziej cywilizowany sposób i radził pić własny… mocz. Kuracja może nie była apetyczna, ale z pewnością zdrowsza niż szklanka wody z Gangesu, w której poziom zanieczyszczeń 30 tys. razy przekracza dopuszczalne normy metali ciężkich.

Zamrażarki, DNA i cyborgi

Homer nazywał ją „okropieństwem”, a Szekspir opisywał jako „koszmarną zimę”. Nic dziwnego, że nikomu nie spieszyło się do starości. Niechęć była tak wielka, że kiedy na początku XX wieku John Romulus Brinkley ogłosił, że witalność najlepiej przywraca… przeszczepienie koźlich jąder, to zanim izba lekarska poszła po rozum do głowy, 16 tys. purytanów doszyło sobie koziego fintifluszka. Najnowsze koncepcje zatrzymania czasu nie grożą już pacjentowi, że w towarzystwie przedstawi się per „MIEEETEEEK”, choć wymagają nie mniejszej fantazji, bo w pogoń za młodością włączyła się nowoczesna technologia.

reklama

Czy można zatrzymać czasNajbardziej znaną koncepcją jest krionika: zamrażaniu i przechowywaniu ludzkich zwłok w temperaturze blisko –200°C. W rzeczywistości metoda nie zapewnia wiecznej młodości ani nieśmiertelności, a jedynie odwleka śmierć do czasu, gdy naukowcy opracują lekarstwo i metodę bezszkodowego rozmrażania hibernatusa (co nie przeszkadza wystawić mu rachunku na 30-150 tys. dolarów). Trochę większe nadzieje, choć jak na razie równie odległe, stwarza nanotechnologia. Opiera się albo na idei widzialnych tylko pod mikroskopem robocików, reperujących nas na poziomie molekuł (atomów), albo zainstalowaniu ludzkiego mózgu w komputerze. To jednak pieśń przyszości. Nieco szybciej możemy tak zakodować swoje DNA, by komórki mnożyły się w nieskończoność. Brzmi jak bajka i na razie wciąż nią jest, bo taki przyrost skończyłby się chorobą nowotworową.

Na razie więc oprócz sików premiera Morarjiego do dyspozycji mamy wydłużające życie specyfiki w rodzaju resveratrolu czy rapamycynę. Bardziej skuteczne jest jednak bycie kobietą. Statystyka jest bezlitosna – na liście najbardziej długowiecznych przedstawicieli naszego gatunku na 76 kobiet przypadło tylko dwóch mężczyzn. W dodatku co do jednego z nich zachodzi podejrzenie, że dodał sobie kilka lat. Być może nieświadomie, bo jak pokazują badania naukowe, po sześciesiątce zmienia sie nasze odczuwanie upływu czasu. Każde 10 lat wydłuża nam się do 14, o błąd zatem nietrudno. Niekobietom pozostaje epikurejska afirmacja. 2300 lat temu, aby obłaskawić zbliżającą się nieuchronnie kostuchę, grecki filozof ułożył aforyzm: „Dopóki żyjemy, śmierć nie istnieje; a kiedy przychodzi, nas już nie ma”. Powtórzcie ją w myślach, gdy na 95. urodzinach niewdzięczne wnuki zaśpiewają wam sto lat.

Życie w proszku

W latach 801-861 spreparowane przez nadwornych alchemików eliksiry młodości wyprawiły na tamten świat aż czterech chińskich cesarzy. Jak świat długi i szeroki, próbowano zmieniać metale (nieszlachetne) w złoto. Ułatwić ten cudowny proces miał tajemniczy składnik – kamień filozoficzny, który łączył Cztery Żywioły. Bynajmniej nie był kamieniem, ale proszkiem, a jego spożycie zapewniało nieśmiertelność. Pomysł zaprzątał nawet tak poważnych naukowców, jak Paracelsus i Izaak Newton. Legendy głoszą, że tajemnicę kamienia filozoficznego udało się posiąść dwóm alchemikom: Nicoli Flame i hrabiemu de Saint-Germain, ale… to tylko legendy.

Zazwyczaj efekty pracy alchemików były odwrotne do ich intencji. W 1595 roku Zygmunt III Waza przez nieostrożność zaprószył ogień w swojej pracowni alchemicznej i puścił z dymem Wawel (w efekcie czego przeniósł stolicę do Warszawy). Z czasem zaś śmierć, zamiast przejść na przyspieszoną emeryturę, zaczęła dzięki alchemii zbierać większe żniwo niż kiedykolwiek wcześniej. A wszystko dlatego, że w IX wieku pewien Chińczyk zamiast magicznego proszku uzyskał proch strzelniczy…


Hubert Musiał
Getty Images/ FPM, Wikipedia, Shutterstock.com


Źródło: Wróżka nr 7/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka