Strona 2 z 2
Co z oczu, to z serca
Z prawdy zawartej w tym przysłowiu korzystamy wszyscy, i to od wczesnego dzieciństwa. Dziecko, które na widok obcej twarzy czuje lęk, zasłania oczy rękami. To odruch obronny. „Nie widzę cię, więc cię nie ma i już mi nie zagrażasz” – kombinuje mózg małego człowieka. Ten drobny akt samoobrony w późniejszym życiu może przybrać jeszcze inną formę – mniej lub bardziej poważnych problemów z widzeniem – uważa zwolenniczka leczenia chorób siłami własnego umysłu, autorka poradników Louise L. Hay.
„Jeśli występują kłopoty z oczami, zazwyczaj oznacza to, że nie chcemy widzieć czegoś w sobie lub w życiu (…). Ilekroć widzę małe dzieci noszące okulary, wiem, że coś dzieje się w ich domach – coś, na co one nie chcą patrzeć. Jeśli nie mogą zmienić przeżywanego doświadczenia, wolą »rozproszyć« wzrok, by nie widzieć tego dokładnie” – tłumaczy w książce „Możesz uzdrowić swoje życie”.
Aby pozbyć się negatywnych myśli i złych emocji, które według autorki są źródłem wszystkich chorób, należy stworzyć i stosować na co dzień nowe pozytywne „wzorce myślowe”. W swojej książce podaje listę takich uzdrawiających przekazów – afirmacji (te odnoszące się do chorób oczu znajdziesz tutaj). Ich regularne powtarzanie, jeśli problem ma podłoże psychiczne, powinno przynieść poprawę, autorka zapewnia nawet, że są one skuteczne w 90-95 procentach przypadków. Jeśli chcesz stosować metodę Louise L. Hay do leczenia poważnych schorzeń oczu, pamiętaj, że należy ją traktować jedynie jako alternatywę dla właściwej terapii prowadzonej przez lekarza okulistę.
reklama
Trening czyni cuda Zmiana nastawienia do siebie i innych w pewnych przypadkach może być pomocna w leczeniu chorób oczu. Ale jeszcze więcej korzyści przynosi zmiana nawyków związanych ze sposobem patrzenia. Bo choć umiemy czytać i pisać, nie nauczono nas, jak dbać o oczy, które zupełnie nie są przystosowane do naszego trybu życia.
Co najbardziej im szkodzi? Okazuje się, że patrzenie z bliska. Udowodniono, że mięsień, który porusza soczewką, rozluźnia się dopiero wtedy, gdy kierujemy wzrok na odległość większą niż siedem metrów. Wszystkiemu winna cywilizacja. Kiedyś człowiek spędzał czas na wolnej przestrzeni i mógł sięgać wzrokiem aż po horyzont.
A dziś? Nie dość, że przebywamy w pomieszczeniach, to jeszcze ciągle coś czytamy, rozmawiamy, oglądamy telewizję. To wszystko ogranicza pole widzenia i zmusza oczy do wysiłku. Życie w bliży jest katorgą dla mięśni gałki ocznej – w nich kumuluje się całe napięcie. Zmuszone do długiego przebywania w jednej pozycji, z czasem słabną i tracą elastyczność. A to najprostsza droga do utraty wzroku i astygmatyzmu.
Co zrobić, aby do tego nie dopuścić? Najlepiej byłoby kilka razy dziennie oderwać się od pracy, pochodzić po lesie (zieleń działa relaksująco), popatrzeć w dal… Mało realne? Nie martw się, zawsze możesz wyrobić w sobie nawyk „peryferyjnego widzenia”. Wystarczą do tego proste ćwiczenia. Kiedy pracujesz przy komputerze, raz na godzinę wstań, otwórz okno i przez kilka minut patrz przed siebie (inne wskazówki dla „komputerowców” znajdziesz
tutaj).
Możesz to robić także w myślach! Zamknij oczy i wyobrażaj sobie, że patrzysz daleko. „Wtedy oko ustawia się w pozycji wypoczynkowej i relaksuje się tak samo, jakbyśmy naprawdę patrzyli w dal” – twierdzi terapeutka Sylvia Lakeland, która dzięki treningom widzenia sama odzyskała wzrok, a teraz uczy innych, jak używać oczu i zapobiegać utracie wzroku. Na pomysł, by osłabione mięśnie gałki ocznej wzmacniać za pomocą ćwiczeń, jako pierwszy wpadł amerykański okulista dr William Bates. I swoją teorię wprowadził w życie. Efekt zaskoczył wszystkich, podobno nawet jego samego. Dzięki opracowanym przez siebie ćwiczeniom (zajrzyj
tutaj) wyleczył setki pacjentów z wadami wzroku.
Marzena Płockafot. shutterstock"Wróżka" 2/2012
dla zalogowanych użytkowników serwisu.