Mocno pachnące listki, żółte, niepozorne kwiatki i wielka moc. Michał Anioł i Leonardo twierdzili, że właśnie naparom z ruty zawdzięczają bystre oko i twórczą wyobraźnię.
Była rzeczywiście niezwykła – odstraszała owady korzennym ostrym zapachem, a zawarty w liściach bakteriobójczy olejek ratował ludzi przed zakażeniami. Wiedzieli o tym dobrze rabusie, którzy uczynili z ruty składnik „octu siedmiu złodziei”. Podobno gdy złodziej napił się tego specyfiku przed skokiem, mógł bezkarnie ograbiać domy zadżumionych. Starożytni Grecy dodawali ją do mitrydatu – mikstury wynalezionej przez króla Pontu – domorosłego lekarza. Zmieszał on z miodem rozmaite zioła zawierające jadowite olejki. Uważał, że codzienne zjadanie minimalnych porcji leku uodporni na próby otrucia.
Mitrydat leczył także mniej groźne schorzenia – wrzody, febry, bezpłodność i melancholię. Rozgrzewał ciało, ułatwiał odzyskanie sprawności i budził w ozdrowieńcu wilczy apetyt. A sama ruta, siekana i dodawana do jedzenia, poprawiała ponoć wzrok – snycerze i malarze jedli ją na chlebie razem z rzeżuchą, żeby nieco osłabić jej ostry smak. Medycy polecali ją na schorzenia pęcherza, bo działała moczopędnie i oczyszczająco oraz rozkurczowo przy bólach żołądka.
„Kto się rutą obłoży, iże miejsca gołego nie będzie, tedy taki może bazyliszka zabić bez wszelkiej szkody i obrazy” – zachwalał ziółko nasz renesansowy zielarz Marcin Siennik. Czy rzeczywiście pomagało podczas spotkań ze smokiem – nie wiadomo. Nie można tego wykluczyć, bo ruta, poza tym, że leczyła wszelkie choróbska ciała i duszy, odstraszała też demony i chroniła przed cholerą, czemu zresztą zawdzięczała imię wywodzące się od greckiego słowa reuo („uwolnić”).
Roznieca miłosne płomienie
Pewne natomiast, że była najpopularniejszym ziółkiem panieńskim. Panny wplatały jej gałązki wraz z barwinkiem i rozmarynem do wianków jako symbol czystości. Młode dziewczyny uprawiały rutę w swoich ogródkach; nawet zimą miały świeże gałązki do wianka, bo listki nie opadały po przymrozkach i nie traciły morskawozielonego koloru. Nigdy jej jednak same nie siały, bo ściągnęłyby na siebie największą chyba tragedię, jaka mogła spotkać kobietę – nie wzbudziłyby zainteresowania żadnego mężczyzny i zostałyby starymi pannami. Jeśli jednak stało się najgorsze, przekroczyły poważny wiek (jakieś 20 lat), a nie znalazły adoratora, mówiono o nich złośliwie „krzywe kądziołki” (kądziel była pękiem włókien, z których kobiety przędły nić na kołowrotku, z krzywej nić się rwała, była wybrakowana) albo „zwiędłe ruty”, bo na głowach nie nosiły czepca, tylko zieleninę.
Była wprawdzie symbolem dziewictwa, ale uchodziła też za afrodyzjak. W średniowieczu uważano, że: „w damach roznieca miłosne płomienie, z mężczyzn czyni aniołów, weseli, oświeca, a nadto tą usługą jeszcze się zaleca, że uwarzona we studziennej wodzie zabija pchły i niszczy plemię ich w zarodzie”. Wyplatano z niej wieńce weselne oraz małe obrączki. Gałązki przypinano do stroju zaproszonych gości. Noszenie ruty miało chronić przed czarownicami, urokami i demonami. Litewskie panny młode swoje ślubne wianki traktowały jak talizmany. Przechowywały je w sypialni, co miało nie tylko odpędzać złe moce, ale patronować płodności i szczęśliwemu, spokojnemu pożyciu. W ogóle Litwini lubią rutę – jest składnikiem słynnych ziołowych balsamów, świetnie gaszących pragnienie kwasów, wyczujecie ją w ostrych, solidnie naczosnkowanych kiełbasach i innych wędlinach.
Ozdobny krzaczek, wonna przyprawa
Warto mieć tę dekoracyjną krzewinkę w ogródku, radzi sobie w naszym klimacie, choć dziko rośnie w cieplejszych krajach – na Bałkanach, we Włoszech. Nie potrzebuje wiele – ani żyznego czarnoziemu, ani zbyt częstego podlewania. Jeśli podrzucicie jej gliniastej ziemi, wyrośnie na wonną przyprawę, na próchniczej zyskacie raczej ozdobny krzaczek. Nadaje się na niskie żywopłotki wokół rabatek lub ścieżek. Kwitnie żółtymi drobnymi kwiatami latem, od czerwca do sierpnia. Jeśli jednak chcecie wykorzystać ją w ziołowej kuchni, szczyty pędów zetnijcie przed kwitnieniem i ususzcie w cieniu, a potem zerwijcie same listki i przechowujcie w szczelnym pudełku. Zanim zaczniecie używać ruty jako naturalnego medykamentu, warto o radę zapytać lekarza, bo ziółko może wywołać alergię. Nie powinny go używać kobiety w ciąży.
Joanna Halena
Aromatyczne przepisy
DO TWAROŻKU
Świeżo zerwany listek ruty posiekaj i dodaj jak szczypiorek do twarożku. Tak samo można przyprawiać jajecznicę, masło, szpinak, włoską kapustę. Ma ostry smak, więc stosuj z umiarem.
MARYNATA
Kilka nasion ruty zaparz w dwóch szklankach wody z łyżeczką lubczyku i łyżeczką mięty. Gdy marynata wystygnie, zalej dziczyznę. Po dwóch dniach mięso natrzyj solą, oliwą i upiecz. Doskonała także do kuropatwy i kurczaka.
SOS DO MIĘSA
Kilka świeżych lub suszonych listków ruty zmieszaj z powidłami i czerwonym wytrawnym lub półwytrawnym winem. Zagotuj. Powstaje pyszny balsamiczny sos do mięsa. Można go podawać na ciepło i zimno.
NAPAR
Zaparz kilka listków ruty. Delikatnym letnim naparem można przemywać zmęczone oczy.
NALEWKA – LITEWSKI PASIKONIK
Weź:
szklankę miodu,
szklankę cukru,
łyżkę posiekanego kwiatu róży,
łyżkę posiekanej zielonej ruty,
łyżkę posiekanej zielonej mięty,
kawałek kory cynamonowej,
kawałek imbiru świeżego lub szczyptę suszonego,
pół gałki muszkatołowej,
10 goździków,
2 litry wódki,
szklankę wody.
Zioła i przyprawy zalej wodą i gotuj pod przykryciem około 20 minut. Miód rozpuść w rondelku. Przecedzony wywar zmieszaj z miodem i zalej wódką. Naczynie przykryj i podgrzej (nie gotuj!). Po ostygnięciu przelej do dużego słoja i odstaw na tydzień, by się ustało. Następnie zlej do butelek, zakorkuj, wstaw do piwniczki lub innego chłodnego pomieszczenia i zapomnij o nalewce na minimum pół roku. Potem pamięć można odświeżyć.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.