Czy kusiło was kiedyś, żeby zrobić sobie mydło? Mnie tak! Wyobraźnię szczególnie rozbudzają mi te o konsystencji pasty – jedne z najstarszych znanych ludzkości. Zawsze fascynowało mnie mydło savon noir (czarne).
Mydło savon noir od setek lat wykorzystywane jest w północnej Afryce w łaźniowym rytuale hammam. Rozprowadzamy je po całym ciele (omijając jednak twarz i włosy), następnie mocno się szorujemy tradycyjną marokańską rękawicą kessa (do kupienia w internecie). Efekt? Skóra staje się mięciutka i gładka.
To mieszanina tłuszczów, wody i zasady (w tym wypadku wodorotlenku potasu, który trzeba kupić przez internet lub w sklepie chemicznym), ulegającej procesowi zmydlania, czyli saponifikacji. Pamiętacie scenę z filmu „Przeminęło z wiatrem”, gdzie Scarlett O’Hara w pocie czoła miesza drewnianym kijem balię mydła dla całej rodziny? Otóż robiła je w najstarszy sposób: tłuszcz (jako że rzecz działa się w Stanach, pewnie tłuszcz bizonów; w Afryce popularne było masło shea czy właśnie oliwa) podgrzewała razem z roztworem wody oraz popiołu. To właśnie popiół (zwłaszcza drzew liściastych) wymieszany z wodą był naturalną, żrącą zasadą (ługiem). Dzięki niemu tłuszcz zmieniał swoją konsystencję i właściwości, czyli zmydlał się.
Właściwie do XIX wieku, zanim wynaleziono wodorotlenek sodu (NaOH), większość mydeł na świecie było maziastą breją robioną z dodatkiem popiołu. Dwa mydła tego typu to savon noir (długo gotowane z oliwy i oliwek, głównie w północnej Afryce) oraz black soap – z masła shea i popiołu ze skórek platanów (owoców podobnych do bananów, np. z Ghany).
Na eksperyment z tym drugim nigdy się nie skusiłam. Moja koleżanka zwęgliła skórki z bananów i gotowała je razem z masłem shea. Skwitowała to: „Klaudyna, są rzeczy, których w życiu można spróbować tylko raz. Za dużo pracy i brudu”. Dziś proponuję więc oliwkowe mydło savon noir wykonane w nieco unowocześnionym stylu (firmy eksportujące savon noir z Maroka też nie używają już popiołu).
Trzeba zaopatrzyć się w oliwę, czarne oliwki, wodę destylowaną, czysty wodorotlenek potasu (KOH), rękawiczki gumowe oraz okulary ochronne. Ług (wodorotlenek z wodą) jest mocno żrący, dlatego na początkowym etapie robienia mydła trzeba koniecznie zachować ostrożność. Mydło przygotujemy w wolnowarze, niedrogim naczyniu do powolnego gotowania (będzie naszym zamiennikiem ogniska). Można zastąpić go kąpielą wodną – upewnijcie się tylko, że się nie przechyli! Wbrew pozorom samo wykonanie mydła jest bardzo proste, choć trochę czasochłonne.
Składniki:
• 600 g oliwy
• 230 g destylowanej wody
• 105 g wodorotlenku potasu (KOH)
• 140 g odsączonych oliwek czarnych lub zielonych
Wykonanie:
Włóż ochronne rękawiczki i okulary. Odmierz osobno wodorotlenek potasu i wodę destylowaną (woda powinna być w wysokim, trwałym pojemniku, ponieważ mieszanina będzie żrąca i gorąca). W wentylowanym pomieszczeniu ostrożnie wsyp wodorotlenek do wody, wymieszaj. Przestudź do ok. 40°C. Zmiksuj oliwki blenderem i wlej razem z oliwą do wolnowaru albo kąpieli wodnej. Dodaj przestudzony ług i miksuj powoli przez 10 min (możesz użyć łopatki – wtedy zajmie to więcej czasu). Przykryj i gotuj na wolnym ogniu ok. 4 godzin. Przez pierwsze dwie miksuj co pół godziny przez 5 min. Jeśli masa okaże się za gęsta dla blendera, mieszaj szpatułką lub łyżką.
Po 4 godzinach zapakuj masę do słoiczków. Mydło będzie gotowe do użycia na drugi dzień.
Klaudyna Hebda
publicystka, blogerka, fotografka
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.