Dobrze wykonany horoskop sprawdza się w 90 procentach. Ale myli się też ten, kto myśli, że wskaże mu on krótszą drogę do szczęścia albo ostrzeże przed wypadkiem.
Związek między osobowością i losem człowieka a pozycją planet w momencie jego narodzin trudno wytłumaczyć racjonalnie. Chociaż niektórzy przedstawiciele nauki zaczynają przyznawać, że „coś w tym musi być”. W horoskopie widać korzystne i niekorzystne okresy w różnych dziedzinach życia. Kiedy i co warto robić, a czego unikać. Ile potrwa dobry czas, a ile gorszy. Gdzie są jednak dowody, że kosmos zaprogramował nam życie?
Wielcy naukowcy XX stulecia, a wśród nich Albert Einstein, twierdzą, że każda cząstka elementarna w kosmosie w niewytłumaczalny sposób i z prędkością światła komunikuje się z każdą inną cząstką. Wszystko ze wszystkim się wiąże i oddziałuje na siebie nawzajem. Także i człowiek jest nierozłącznie związany z wszechświatem. Nie można więc wykluczyć, że nasz los w jakiś sposób jest determinowany przez wpływy gwiazd i planet. Jak podaje Viktor Farkas w swej książce „Ukryte rzeczywistości”, próbował to rozgryźć dr Percy Seymour, wybitny fizyk i astronom drugiej połowy XX wieku. I z zaciekłego przeciwnika astrologii stał się jej gorącym zwolennikiem.
Kosmiczna orkiestra gra dla nas
Kiedy w 1975 roku amerykański magazyn „Humanist” opublikował artykuł „Zarzuty przeciwko astrologii”, pod którym podpisało się 186 znanych naukowców, w tym 18 laureatów Nagrody Nobla, także i Seymour ją wyśmiał. Dziesięć lat później zaczął się jednak zastanawiać, czy na pewno ma rację. W efekcie, w 1986 roku, na konferencji Urania Trust, przedstawił naukowe aspekty wróżenia z gwiazd, czyli teorię „kosmicznej orkiestry”.
Bez wdawania się w szczegóły, według niej człowiek jest elementem „kosmicznej orkiestry” i podlega jej wpływom. Najbardziej sąsiadów Ziemi, tworzących wraz z nią Układ Słoneczny: Słońca, Księżyca, Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza, Saturna, Urana, Neptuna i Plutona. To właśnie one stanowią podstawę astrologii – systemu wróżebnego, liczącego 6 tys. lat. Już wtedy posługiwali się nim Sumerowie. Warto dodać, że właśnie z astrologii rozwinęła się astronomia. A wielcy astronomowie, np. Mikołaj Kopernik czy Izaak Newton, zajmowali się również astrologią.
Wróćmy jednak do dr. Seymoura. Otóż jego zdaniem, my wszyscy na Ziemi jesteśmy genetycznie nastawieni na różnorodną „melodię” wykonywaną przez „kosmiczna orkiestrę” naszego Układu Słonecznego albo raczej, że ona została w nas odciśnięta. Dokonuje się to już częściowo w łonie matki, ale w pełni dopiero w momencie narodzin.
Najpierw jesteśmy czystą... płytą
Rodzi się więc niemowlę. W pierwszej sekundzie jego życie jest niczym niezapisana płyta gramofonowa. Wspomniane już planety tworzą określone układy na firmamencie, a ich energia odciska na płycie ślad – matrycę przyszłych losów noworodka. Na przykład Słońce znajduje się na tle gwiazdozbioru Lwa, Księżyc – Panny, Merkury i Wenus na tle Skorpiona, Jowisz – Byka, Saturn i Uran na tle Koziorożca, Neptun – Wodnika, wreszcie Mars z Plutonem na tle gwiazdozbioru Strzelca. Relacje tych planet między sobą stanowią podstawową informację dla astrologa, co do charakteru i przyszłych losów noworodka.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.