Woda morska na epidemię
Niemal z dnia na dzień Quinton stał się sławny, a zastąpienie krwi wodą morską stało się naukowym hitem. Badacz został zaproszony do francuskiej Akademii Nauk, którego to zaszczytu nie dostąpiło wielu amatorów. A kiedy wyleczył człowieka w jednym z paryskich szpitali, stał się medycznym autorytetem. Poproszono go do chorego, który umierał na dur brzuszny. Był w śpiączce terminalnej, lekarze pozwolili więc Quintonowi, by wypróbował swoją terapię.
Rano podał choremu dożylnie 700 cm sześc. izotonicznej wody morskiej, a wieczorem siedział on na łóżku, rozmawiał z lekarzami i domagał się jedzenia. Nie tylko przeżył, ale też odzyskał zdrowie. W 1905 roku wybuchła w Paryżu epidemia cholery wśród niemowląt. Wtedy po raz pierwszy masowo zastosowano zastrzyki z wody morskiej. Udało się uratować wszystkie dzieci, również te, które były umierające.
Ten spektakularny sukces skłonił Quintona do stworzenia sieci ośrodków leczenia wodą morską. Najpierw w Paryżu, potem w całym kraju. Przed I wojną światową działały one już w kilkunastu miastach we Francji, a także m.in. w Brukseli i egipskiej Aleksandrii.
Lekarzy, którzy przepisywali zastrzyki z wody morskiej, było z każdym dniem coraz więcej. Jednocześnie próbowano leczyć nimi coraz to nowe schorzenia. Okazały się skuteczne m.in. na podagrę, reumatyzm, rwę kulszową, egzemy, łuszczycę i koklusz.
Wyglądało na to, że René Quinton odkrył cudowne lekarstwo na wszystkie choroby. Dlaczego więc jego terapia odeszła w zapomnienie? Trochę w tym winy I wojny światowej, trochę samego Quintona. Porzucił swoje ośrodki i na ochotnika zgłosił się do armii. Kilka razy został ranny. Po wojnie wrócił do pracy, lecz wciągnęła go nowa pasja – lotnictwo. Coraz mniej czasu poświęcał swoim ośrodkom, przekazując je współpracownikom.
Część z nich przetrwała jeszcze do II wojny światowej. Zmarł w 1925 roku w wieku 59 lat. Jednocześnie nastał czas wielkich odkryć chemicznych i medycyna zachłysnęła się możliwościami leków syntetycznych.
Drugie wejście do tej samej wody
Nie wiadomo, czy naukowcy z Kochi Medical School w Japonii kiedykolwiek słyszeli o René Quintonie. Jednak w 2013 roki triumfalnie ogłosili, że woda morska może zapobiegać wrzodom żołądka i rozwojowi nowotworów. Doszli do tego po kilkuletnich eksperymentach z aplikowaniem chorym odsolonej wody morskiej pobranej z wielkiej głębokości. Najpierw zaobserwowali, że leczy ona problemy żołądkowe zwierząt.
Kuracje z wody morskiej
Już cztery wieki przed naszą erą zalecał grecki filozof Platon. Twierdził, że „morze oczyszcza człowieka z wszelkiego zła". Hipokrates, ojciec medycyny, w swoim dziele „O powietrzu, wodzie i miejscowościach" opisał metody leczenia reumatyzmu i rwy kulszowej. Przepisywał swoim pacjentom ciepłe okłady z wody morskiej oraz kąpiele w morzu.
W 1750 roku Richard Russell, londyński lekarz, zaobserwował, że mieszkańcy regionów położonych na wybrzeżu chorują rzadziej niż ludzie żyjący w głębi lądu, i również zalecał swoim pacjentom kąpiele w wodzie morskiej. Nawet stosowana zewnętrznie może „doładować" ludzkie ciało ważnymi dla życia substancjami nieorganicznymi i pierwiastkami śladowymi. Pod koniec XIX wieku forma naturoterapii wykorzystująca morze i jego produkty zyskała formalną nazwę – thalassoterapia (od greckiego thalasso – morze).
Dziś jest to jedna z najpopularniejszych dziedzin kosmetologii. Wykorzystuje się w niej morski klimat, morską wodę, sól, muł, rozmaite glony i piasek. Kuracje typu thalasso dostępne są również daleko od morza. W salonach spa lub nawet we własnej wannie można zafundować sobie kąpiel w liofilizowanej wodzie morskiej dostępnej w proszku. Jest to koncentrat wody morskiej częściowo pozbawionej soli, za to zachowującej wszystkie pozostałe pierwiastki i minerały. Żelazny punkt zabiegu thalassoterapii to masaże wodą morską, okłady z alg czy morskiego mułu.
Ewa Dereń
fot.: wikipedia, SHUTTERSTOCK
dla zalogowanych użytkowników serwisu.