Odprowadza zbłąkane dusze, byty i myślokształty tam, gdzie jest ich miejsce. Mówi, że porządkuje świat. Dobrosława Szymczyk jest egzorcystką. To słowo przeraża wielu ludzi. Przyjaciele nazywają ją więc "duchołapką".
Przyzwyczaiła się do obecności duchów wokół siebie. Kiedy była małą dziewczynką, myślała, że wszyscy - tak jak ona - widzą wokół ludzkich głów jasną poświatę. Na jakimś rodzinnym spotkaniu nagle krzyknęła do cioci, która chciała spocząć na fotelu: "Uważaj, bo usiądziesz wujkowi na kolanach!" Wuj nie żył od dobrych kilku lat...
Gdyby ściany mogły mówić...
Rytuał oczyszczenia zaczyna od nałożenia na siebie lnianej, białej sukni i zdjęcia butów. Pracuje boso, a niekiedy nawet nago, ponieważ ubranie stanowi barierę "czucia". Ale nigdy nie czuje zimna, nawet gdy oczyszcza pomieszczenia piwniczne (ulubione przez restauratorów). Jest wtedy jak w transie.
Oczyszczając, musi być sama, by się nie rozpraszać. Skupiona na tym, czego ma dokonać, może ochronić tylko siebie. Ktoś obok niej mógłby się "nabawić" dodatkowego lokatora. Dobrosława oczyszcza ludzi i miejsca. Pilnej pomocy wymagają zwłaszcza miejsca. Mieszkań, które trzeba oczyścić, jest znacznie więcej niż ludzi. Do brudnych energetycznie nie przyjdą szczęście i miłość.
- Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy i na przykład całymi latami trzymają w domu palemki wielkanocne albo bożonarodzeniową jemiołę - mówi Dobrosława. - Wniesienie palmy lub jemioły pod dach domu rzeczywiście jest symbolem czystej, świeżej energii. Ale musi być ona wyniesiona i spalona w odpowiednim czasie.
Jeśli stanowi element dekoracyjny i przez lata zbiera się na niej kurz, nie dziwmy się, że w takim domu pachnie stagnacją, nic się nikomu nie chce robić, a atmosfera jest nietwórcza i usypiająca... Nasz dom wchłania negatywne emocje, nałogi, złe czyny - dodaje. - Na nic zda się uwalnianie człowieka od złych duchów, jeśli żyje w "zakażonym" miejscu. Trzeba je oczyścić modlitwą, okadzić ziołami, zapalić świece.
Modlitwy przychodzą do niej same. Pali świece, ale nie te z supermarketu, tylko zrobione z prawdziwego wosku, z dodatkiem ziół i miodu, w odpowiednim dniu i godzinie, zgodnie z zegarem księżycowym. Nawiasem mówiąc, kolor świec ma wielkie znaczenie. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy i kupują takie, które pasują do otoczenia. To nie zawsze jest dla nich korzystne...
Czasem nie jest w stanie oczyszczać. Bo zanim do tego przystąpi, modli się do swoich duchowych opiekunów i pyta o zgodę na oczyszczenie danego pomieszczenia, a znaki, jakie dostaje, mówią: "nie". Na przykład ogień w tygielku gaśnie raz po raz. Albo za nic tego ognia nie można rozpalić...
- Nigdy nie wiem, ile dokładnie będzie trwał cały "seans" - mówi. - Trudno przewidzieć, co "wyjdzie" ze ścian i mebli. Jakie myśli i uczucia włożyli tam mieszkający - czasem przez wiele pokoleń - ludzie...
reklama
Podczas pracy mogą wydarzyć się różne sytuacje. Ostatnio oczyszczała mieszkanie, z którego wyprowadził się alkoholik. Została tam żona z córeczką. Kiedy Dobrosława weszła do mieszkania po raz pierwszy, miała uczucie, że ściany oblepia gęsta maź, a wokół unosi się coś paskudnego. Kiedy przystąpiła do egzorcyzmów, zaczęły się zamykać i otwierać wszystkie drzwi. Duchy chciały ją powstrzymać. Dobrosława przyznaje - to było przerażające. Ale modlitwa wszystko wyciszyła. Dostała "z góry" kolejne wskazówki i powoli oczyściła cały dom. Ze ścian wyszły agresja, przekleństwa, nienawiść. Niemalże słyszała te wszystkie awantury, które się tam odbyły...
Czasem duchy potrafią być również bardzo złośliwe. Tak było, kiedy miała zamiar oczyścić restaurację w Szczecinie. Mieściła się w piwnicy. Kiedy Dobrosława przygotowywała się do obrzędu, zgasło światło i zatrzasnęły się piwniczne drzwi. Minęła dobra godzina, zanim udało się je otworzyć. Innym razem duchy chciały odciągnąć jej uwagę i stworzyły iluzję płonącego futra. - Przechodząc do kolejnych pomieszczeń z ogniem w tygielku, zobaczyłam, jak w przedpokoju płonie sztuczne futro właścicielki mieszkania - opowiada.
- Kiedy rzuciłam się, żeby ugasić ogień, nie poczułam go. Nie było też żadnego śladu zniszczenia. Zrozumiałam, że to tylko kolejny fortel. Bo przecież duchom czy innym bytom astralnym jest dobrze w miejscach, które same wybrały. Złoszczą się i denerwują, kiedy ktoś je stanowczo wyprasza... Jeśli nie udaje się jej czegoś zneutralizować lub odprowadzić na miejsce, przyjmuje to w siebie. Ale później jak najszybciej musi to wyrzucić. Bierze prysznic. Czasem, gdy przypadek jest poważniejszy, jedzie na łąkę, do lasu. Kładzie się na ziemi, staje przy drzewach. One zdejmują z niej wszelkie zło. Później znów czuje się czysta, napełniona nową energią.
To jest dar!
W dzieciństwie czuła się czasem samotna. Wiedziała, że jest inna niż te wszystkie dzieci, które lulały misie w wózkach i budowały wieże z klocków. Mówiła im, co widzi, a one śmiały się z niej. Więc przestała i zamykała się w sobie coraz bardziej. Często chorowała. Tygodniami leżała w szpitalach. Rodzicom telepatycznie przekazywała swoje potrzeby. Gdy ojciec przychodził, wyjmował z siatki dokładnie to, o co prosiła go w myślach. Kiedyś ciężko chorowała na zapalenie płuc i straciła przytomność. Czuła, że unosi się nad jakimś miastem. Widziała w dole dużo domów zwieńczonych kopułami, słyszała bicie dzwonów. Kiedy odzyskała przytomność, czuła, że wie więcej niż inni. Że KTOŚ przekazał jej tę wiedzę. Nie umiała powiedzieć, co to jest, ale intuicyjnie czuła, że to brama do innego świata.
- Ale nie chciałam się takimi sprawami zajmować - mówi. - Życie przynosiło jednak kolejne wydarzenia, które mnie w tym utwierdzały. Między innymi dwa wypadki samochodowe - po jednym z nich zostały mi w prezencie kule. Zdarzały się zawsze wtedy, gdy miałam podpisać kontrakt w sprawie stałej pracy. Los chciał mi po raz kolejny uświadomić, że siedzenie za biurkiem to nie moje przeznaczenie... Spotykała wiele wróżek, astrologów, jasnowidzów. Wszyscy byli zgodni co do tego, że ma dar. Wykorzystaj go - słyszała. Ale ona się buntowała. Myślała, że jak się zajmie czymś "solidnym", założy firmę, wyjdzie za mąż, urodzi dziecko, to od tego ucieknie. Ale od przeznaczenia uciec nie można. Pierwszy raz pomogła czyjejś duszy po pogrzebie swojej cioci. Miała wtedy chyba 10 lat. W mieszkaniu zmarłej zabłąkał się duch poprzednio żyjącej tam kobiety.
- Była niezadowolona, sfrustrowana. Wyraźnie czułam jej złość - opowiada Dobrosława. - Zaczęłam się modlić, prosić o pomoc Boga i swojego Anioła Stróża. Po pewnym czasie poczułam spokój. Wiedziałam, że dusza tej kobiety wreszcie znalazła właściwą drogę.
Swoją rodzinę na wsi uratowała od finansowego kryzysu. Przyjechała tam w odwiedziny jakiś czas po śmierci wujka. Gdy żył, zajmował się sadem. Miał też w nim swoją ulubioną altankę. To właśnie ona była, według domowników, "nawiedzona". Coś tam stukało, pukało. Wszyscy bali się tego miejsca.
Dobrosława znalazła w altance znoszoną marynarkę i nieznana siła kazała jej zanieść ją ciotce.
- Wuj prosi, żeby ciocia uprała - przekazała zdumionej kobiecie. Ciotka spełniła prośbę i znalazła... zaszyte w marynarce pieniądze. Spory majątek. Wuj zmarł nagle i nie zdążył powiedzieć żonie o oszczędnościach. Teraz mógł spokojnie odejść. Wszelkie stukania w altance ustały...
Duchy dobre i złe Błąkające się duchy mają swoją wibrację, zawsze inną niż u człowieka żyjącego. Nie posiadają własnej energii. Jeśli chcą się nam ukazać lub uaktywnić się w inny sposób, pobierają energię z żyjących ludzi. Dawcy często czują się zmęczeni, brak im sił, skarżą się na ból głowy. Tylko duch opiekuńczy nie szkodzi człowiekowi, bo energię pobiera ze świata astralnego. Pomagają nam w trudnych życiowych sytuacjach: poprzez sny, nagłe myśli i sugestie, intuicyjne podszepty. Jeśli z nich nie korzystamy, lekceważymy podpowiedzi, które są dla nas dobre, zawsze w końcu ponosimy szkodę...
Dobrosława widzi duchy jako zwykłe ludzkie postacie albo jako obłok. Czasem po prostu czuje, że ktoś jest obok. Żeby dokonać egzorcyzmów i uwolnić kogoś od złego, wystarczy jej samo zdjęcie. Jeśli nigdy nie widziała danej osoby bezpośrednio, zdjęcie ogląda szczególnie uważnie. Człowiek na pewno potrzebuje jej interwencji, jeśli na jego twarzy Dobrosława dostrzeże żyłki podobne do przecięć na liściach. Również cień stojący obok człowieka lub zmiana postaci (zamiast starszego mężczyzny, Dobrosława widzi np. młodzieńca) "kwalifikują" do egzorcyzmów.
- Prawdziwych, diabelskich opętań nie ma znów tak wiele - wyjaśnia. - Najczęściej do ludzi "przyklejają" się myślokształty i różne byty astralne. Często oklejają człowieka gęstym kokonem. Wpływają na jego zachowanie, decyzje, charakter, a czasem nawet na wygląd zewnętrzny. Wywołują choroby. Tacy ludzie pilnie potrzebują pomocy. Dobrosława wyczuwa ludzkie nastroje. Wyłapuje myśli. Jak policyjny pies, odróżnia zapach szczęścia od zapachu kłamstwa i kłopotów. Zdarza się, że musi podejść do jakiejś kobiety w tramwaju i powiedzieć: - Proszę się nie bać, tylko zrobić tak, jak pani myśli. Wszystko się uda. Ale szczerze mówiąc, wolałaby tych myśli nie słyszeć. Bo czasem to bardzo męczy.
Sonia Ross
Fot. Autorka
dla zalogowanych użytkowników serwisu.