Najlepszy przyjaciel kobiety

Każdy bowiem miał prawo nie tylko do ciepła i elegancji, ale też do odrobiny luksusu. Ten zaś miało zapewnić noszenie futrzanych kołnierzy. XVI- i XVII-wieczni Europejczycy kompletnie nie dbali o higienę. Myli się od wielkiego dzwonu, a ubranie zmieniali od święta. Regularnie gryzieni przez pchły i pluskwy, zakładali na szyje skórkę norki, łasicy albo tchórza w nadziei, że insekty będą wolały śmierdzące futerko niż równie śmierdzącą, ale łysą ludzką skórę.

Strój ceremonialny króla Anglii Henryka VIII kosztował życie aż 200 soboliFUTRO CZY KOŻUCH

Władcy nie szczędzili pieniędzy, by swoje ubrania szyć z najpiękniejszych skór. W dodatku zużywano ich hurtowe ilości. Szykowny płaszcz, którym car Aleksander II (z lewej) rzucił na kolana Paryż, kosztował życie 90 czarnych lisów, a strój ceremonialny króla Anglii Henryka VIII – aż 200 soboli. Jak na ironię, piękno i blask ich włosia mógł oglądać wyłącznie właściciel, reszcie świata pozwalając zobaczyć tylko kołnierz albo lamówkę. Do XX w. futra były bowiem praktycznie kożuchami. Szyto je sierścią do wewnątrz. Dlaczego?  Żeby włosie stanowiło naturalną, miłą w dotyku podszewkę.

W pogoni za bobrem

Popularność futer uczyniła z nich ważny element europejskiej gospodarki, a przy okazji również – główny powód eksploracji nowych lądów. Handel rozkwitł za sprawą angielskiego żeglarza i podróżnika, Henry’ego Hudsona. Obarczono go zadaniem odnalezienia drogi do Chin przez Pacyfik.

reklama

Misja spełzła na niczym, ale udało mu się przywieźć z Ameryki znakomitej jakości skóry, kupione od tubylców. Wkrótce największym krzykiem mody stał się kapelusz z filcu zrobionego z sierści amerykańskiego bobra. Aby zaspokoić zapotrzebowanie, w Krainie Wielkich Jezior ustanowiono handlowe faktorie, które przy okazji skupowania skór dokonały dokładnego kartograficznego opisu Stanów Zjednoczonych i Kanady.

Handel futrami oparto na systemie wymiennym – według ówczesnych cenników koc wart był siedem, a strzelba – 14 skórek. Mimo wysokiego kursu skórek, Indianie kpili z białych i ich „pogoni za bobrem”. W 1634 roku Paul le Jeune, przełożony jezuitów w kanadyjskim Quebecu, odnotował: „Pewnego dnia (indiański) przewodnik powiedział mi: „Bóbr potrafi wszystko: sprawi czajnik i topór, chleb i nóż”. Żartował sobie w ten sposób z nas, Europejczyków, i z naszej zachłanności na zwierzęce skóry. „Anglicy nie mają rozumu”, mówił i pokazując nóż, rzekł: „Dają nam takich 20 za jedną skórę bobra”.

Kiedy w połowie XIX w. kapelusze i wynalezione „po drodze” cylindry z filcu z sierści bobra wyszły z mody (ustępując miejsca jedwabnym), kanadyjskie i amerykańskie faktorie nie popadły w ruinę. Z głów futro przeniosło się na ramiona i przybrało pyszną formę płaszczy z foczych, lisich, skunksich i szopich skór.

Kochanka na tygrysim futrze

Nie trzeba było być kuśnierzem, aby rozpoznać ich pochodzenie, gdyż zgodnie z przykazaniami wiktoriańskiej mody obszywano je wypchanymi główkami młodych zwierząt. Wtedy też narodził się ruch przeciwników futer, a Edith Carrington zaczęła wydawać pismo „Nasi bracia zwierzęta”. W swoich artykułach namawiała do nienoszenia futer i szeroko opisywała cierpienia zwierząt. Jednak o ile kampanie przeciw holocaustowi tropikalnych ptaków, których pióra wykorzystywano do produkcji kapeluszy, odniosły pewien sukces, o tyle pierwsze akcje antyfutrzarskie przeszły bez echa.

Popyt na futra stale rósł i amerykańska pisarka Agnes Laut porównała go do tulipanowej gorączki, która zawładnęła Holandią w XVII w. Ambicja posiadania futra stała się manifestacją kobiecości. Na rysunkach w angielskim tygodniku satyrycznym „Punch” kobiety traktowały futra jak „drugą skórę”: nie zdejmowały ich ani w dogrzanych salonach, ani latem, ani nawet do mycia.

Doszło nawet do tego, że angielski Rocznik Handlu Skórami sugerował, iż hodowla zwierząt futerkowych jest wymarzonym zajęciem dla… kobiet. Pomysł podchwyciła hollywoodzka fabryka snów i 60 lat temu na ekranach Doris Day oraz kilka pomniejszych gwiazdek kina, by uszyć sobie futrzane płaszcze, hodowały norki. Bo choć sztuczne futra po raz pierwszy pojawiły się już w 1935 r., to przez blisko 50 lat żadna elegantka nie chciała nawet na nie spojrzeć. Zresztą nawet Kate Moss i Naomi Campbell, które niedawno głośno protestowały przeciw naturalnym futrom, dziś już bez rozgłosu chętnie je noszą. Szczególnie po tym, jak sztuczne futra zeszły na psy. I to dosłownie, gdyż w „plastikach” z Chin odkryto domieszkę psiej sierści.

Źródło: Wróżka nr 1/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl