Adamowie w wieku szkolnym uwielbiają zgłaszać się do odpowiedzi.
Nie żeby jakoś wybitnie interesował ich dany przedmiot albo dekolt „pani psorki” – po prostu lubią zabłysnąć. Ich popisowy numer polega na udzielaniu odpowiedzi niejednoznacznej oraz zawierającej elementy nieobjęte programem nauczania. Będą szczęśliwi, byle nauczyciel zdębiał, a koledzy przysiedli z podziwu.
Jeśli zdarzy im się pomylić, trudno. Są nieprzyzwoicie pewni siebie i nie lubią zmieniać zdania, więc będą iść w zaparte, perorując niczym Fidel Castro na konferencji ONZ, aż wszystkich skołują albo uśpią.
Niestety, cała zuchwałość Adama wyparowuje, kiedy przychodzi do spraw sercowych. Biedaczek będzie latami wzdychał do swojej bogdanki, zanim wreszcie odważy się zaprosić ją do kina. Samo dopracowanie słów, którymi wyłuszczy tę prośbę, zajmie mu dobry miesiąc.
Ale Adam jest cierpliwy i lubi solidnie poplanować, zanim coś zrobi. Już w zerówce zaczyna obmyślanie Wielkiego Celu, do którego będzie nieśpiesznie dążył przez najbliższych kilka dekad. Inni marzą o tym, żeby się jak najszybciej „ustawić”. Trzask, prask i willa z ogródkiem przed trzydziestką. „A co potem?”, pyta Adam, spokojnie planując swój żywot aż do emerytury. Trzeba przyznać, że taka postawa oszczędza mu wrzodów żołądka i łagodzi kryzys wieku średniego.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.