To dlatego m.in. w piętrowych cygańskich domach na górne piętro mogą wchodzić wyłącznie mężczyźni. Cały ich majdan jest bezpieczny. W Japonii, gdzie krew menstruacyjna jest wiązana ze śmiercią, w wielu restauracjach nie ma mowy o tym, żeby kobieta mogła przygotowywać sushi. Najbardziej kuriozalny patent wykluczania żeńskiej części populacji na czas menstruacji zrodził się w głowach Nepalczyków.
W niektórych regionach tego kraju obowiązuje rytuał zwany Chaupadi – kobiety podczas miesiączki muszą być odosobnione w ciemnym pomieszczeniu. Kilka tych dni spędzają więc z reguły na nudzeniu się, zamknięte w szopie. Nie wolno im wejść nawet na podwórko. Muszą też przestawić się wtedy na podyktowaną zwyczajami dietę – suche jedzenie, sól i ryż. No i najgorsze – nie mogą się wtedy kąpać.
Co ciekawe, niemal podobny patent opracował afrykański lud Dogonów. Miesiączkujące kobiety przenoszą się do specjalnie budowanych dla nich baraków. A w społeczności Rungusów z Borneo w te dni przesiadują na listwach bambusowych. Są społeczności jak lud Aszantów w Ghanie, gdzie pierwszej dziewiczej krwi przypisywana jest magiczna moc.
Używa się jej w ochronnych amuletach. Na dawnej wsi kobiety zdolne do miesiączkowania nie mogły zbierać ziół. Był to więc przywilej pań przechodzących przez klimakterium. Dla znachorek krew menstruacyjna stanowiła składnik leczniczych i magicznych mieszanek. Używana była do leczenia kurzajek, hemoroidów i epilepsji.
Ostatnio okres staramy się pokochać na rozlicznych warsztatach odkrywania kobiecości. To też modny temat artystycznych projektów. Soofiya Andry, graficzka mieszkająca w Londynie, zadedykowała mu całą swoją kreatywność, stworzyła magazyn „Bloody Hell" drukowany na papierze z recyklingu. Publikuje w nim m.in. zdjęcia malowniczo udrapowanej, poplamionej krwią bielizny.
Artystka mówi o sobie: „Jestem graficzką pakistańską. Muzułmanką. Moja mama uważa mnie za swoje ulubione dziecko. Nie jestem alkoholiczką, ale szampańską anarchistką. Feministką. Mówię o miesiączkach, zwykle opisując niepotrzebne detale, które tak naprawdę nikogo nie interesują".
Kiedy słowami „Z pewną taką nieśmiałością..." w telewizji reklamowała podpaski Anna Patrycy, przeżyliśmy obyczajowy szok. Podpaski w telewizji? To się nie mieściło w głowie. Choć wzmianki o płóciennych opatrunkach wkładanych podczas menstruacji do pochwy znaleziono już w egipskich papirusach sprzed 1500 roku p.n.e., to jednorazowa podpaska została opatentowana dopiero pod koniec XIX wieku.
Naukowcy obliczyli, że statystyczna kobieta w ciągu całego życia zużywa 11 tysięcy tamponów i podpasek. Nie ma wątpliwości, że miesiączka jest niezłym biznesem. Podpaski to jeden z najczęściej reklamowanych produktów obok tabletek mających łagodzić niedogodności menstruacji.
W przyszłym roku do sklepów mają trafić my.Flow, czyli tampony z aplikacją na telefony, która podpowie, kiedy powinnyśmy je zmienić. Tampon zawiera specjalne czujniki i łączy się za pomocą Bluetooth ze smartfonem. Aplikacja dzięki zgromadzonym danym umożliwi sprawdzenie, kiedy dochodzi do owulacji i dni płodnych u kobiety. Wspomoże więc antykoncepcję i planowanie ciąży. Brytyjska firma NextGen Jane pracuje nad inteligentnym tamponem.
Dzięki niemu w warunkach domowych kobieta będzie mogła zbadać m.in. poziom żelaza i cukru we krwi – wystarczy, że go wrzuci do specjalnego urządzenia. Półki z tamponami i podpaskami dla każdej kobiety, która dorastała w PRL-u, to siódmy cud świata. Ale czy nie chodzi dalej o to samo, żeby chować, udawać, że tego nie ma. Ciii, okres. To nadal trwa.
Katarzyna Szczerbowska
fot.: shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.