Jak poznać, czy wypucowane autko w twoim ulubionym kolorze to superbryka, czy zwykły grat? Technika i magia pomoże dostrzec prawdę.
Mówi się, że szukanie auta w komisie albo u handlarza to jak szukanie żony w burdelu. Po korzystnej cenie, w idealnym stanie i z niskim przebiegiem? Zapomnij! Nie ma takich okazji, a jeśli coś się nią wydaje, ma na pewno jakiś hak. I nie chodzi o ten z tyłu samochodu. Jako blondynka, która chce „mały czerwony samochodzik łatwy do parkowania”, jesteś jak bezbronne jagnię wśród wilków i możesz jedynie wybrać, czy zostaniesz lekko nadgryziona, czy połknięta w całości.
ROZPOZNAJ RYNEK
Nie masz się co łudzić. Nie staniesz się ekspertem w tydzień. Ale nie musisz kupować w ciemno. Zacznij od wyboru marki, modelu i rocznika, który cię interesuje. Wiesz, jakiej wielkości samochodu potrzebujesz, ile zamierzasz wydać. To wystarczy!
Wytypowałaś kilka marek? Odrzuć co najmniej połowę! Na początek te, których utrzymanie jest zbyt kosztowne. Samochody starzeją się w różnym tempie. Części zamienne do jednych są łatwo dostępne i tanie, do innych brak zamienników, a ceny oryginalnych wprawiają w osłupienie.
reklama
Znajomy, właściciel 10-letniego szwedzkiego wozu, długo nie mógł dojść do siebie po tym, jak usłyszał, ile serwis życzył sobie za jeden z zegarów deski rozdzielczej – kwota przekraczała dwukrotnie wartość samochodu! Sprawdź, po ile chodzą te same modele, lecz o trzy lata starsze niż wybrany przez ciebie rocznik.
Cena spadła o ponad połowę? Uważaj – to samochód skarbonka. Mniej niż jedną czwartą? Jest szansa, że pojeździsz bez poważniejszych awarii jeszcze kilka lat. Gdy zostaną ci trzy modele, poszukaj kogoś, kto taki posiada (znajomy, sąsiad, kolega z pracy), a w ostateczności zaczep jakiegoś faceta wysiadającego z upatrzonego pojazdu. Na pewno cię nie pogoni, tylko z dumą opowie o swym rydwanie.
NIE DAJ SIĘ ZBYĆDopiero teraz idź do komisu. Pamiętaj – kupując samochód używany, masz prawo sprawdzić, czy wszystko w nim działa. Metodycznie, po kolei testuj wszystkie mechanizmy. Światła, radio, klimatyzację, nawiew, alarm. Jeżeli ma elektryczne szyby i centralny zamek – sprawdź, czy działają we wszystkich drzwiach. Naprawa każdego z tych elementów to kilkaset złotych, a głupio byłoby mieć samochód z centralnym zamkiem, który nie zamyka tylnych drzwi za kierowcą...
Mechaniki sama nie sprawdzisz, więc o ile nie masz w rodzinie fachowca, musisz zdać się na jazdę próbną. Bez tego nie kupujesz i już. Nie wystarczy kółko po parkingu – sprzedawca musi ci dać auto co najmniej na pół godziny. Jadąc, nie oszczędzaj bryki, w końcu jeszcze nie jest twoja. Przyspieszaj na dwójce do sześćdziesiątki, spróbuj zahamować kilka razy z piskiem opon.
Czy samochód prowadzi się tak, jak powinien? Nie ściąga przy hamowaniu, nie strzela gaźnikiem, nie zostawia za sobą kłębów dymu? Czujesz się w nim pewnie? Po skończonej jeździe podłóż pod silnik (gdzie on może być...) kawał kartonu – czy nie pojawią się na nim plamy oleju? Gdy przejedziesz się kilkoma samochodami tego samego typu, zaczniesz je wyczuwać, będziesz wiedzieć, czy ciężko chodząca kierownica i problem z ruszeniem pod górkę to standard, czy sygnał ostrzegawczy. Dlatego nigdy nie kupuj pierwszego oglądanego auta, zanim nie przejedziesz się jeszcze drugim i trzecim.
WYŁĄCZ SPRZEDAWCY FONIĘJakie jest stopniowanie przymiotnika nieuczciwy? 1. nieuczciwy, 2. nieuczciwszy, 3. handlarz używanymi samochodami. Kto nie słyszał fantastycznych opowieści o dziadku, co tylko do kościoła, lub właścicielu, który na tydzień przed sprzedażą – z myślą właśnie o tobie – wymienił rozrząd, klocki i tarcze hamulcowe? Ignoruj zapewnienia, że auto jest „w stanie idealnym”, bo „nic nie stuka i nie puka”. Inaczej możesz naciąć się jak Kryśka, która parę lat temu kupowała zimą samochód.
– Proszę wsiadać od strony pasażera – usłyszała – bo od strony kierowcy zamarzły drzwi. Gucio, nie zamarzły, tylko wypadały. Zamek i zawiasy były rozwalone. Handlarz zalał je wodą, by wyglądały na zamarznięte. Między bajki możesz włożyć opowieści o niskim przebiegu. Chyba że chcesz wierzyć, iż firma kupiła diesla klasy premium, aby robić rocznie 15 tys. km, a samochód sprzedaje, bo skończył się leasing. Najlepiej uznać za standard, że wszystkie liczniki są cofane o połowę. Zanim kupisz samochód, na wszelki wypadek sprawdź w autoryzowanym serwisie, co zalecają wymienić przy przebiegu pomnożonym przez dwa (tarcze? amortyzatory? skrzynię biegów?) – możesz być pewna, że wszystko to będziesz musiała zrobić w ciągu najbliższego roku.
TROCHĘ PICU I GLANCU Pomyślałaś: „Wezmę męża, brata, kolegę, on się świetnie zna na samochodach, to mi pomoże”. Błąd! Najłatwiej oszukać tych, co uważają się za znawców. Sprzedawca pozwoli wykryć drobną usterkę, mile połechce ego – „Pan to od razu widać ekspert”. I facet jest jego. Nie ryzykuj, tylko jedź do ASO (rzecz jasna zaufanego, a nie wskazanego przez sprzedawcę) i zainwestuj kilkaset złotych w dokładne sprawdzenie stanu technicznego. Oczywiście, tam też nie wykryją wszystkiego, ale dowiesz się przynajmniej, czy samochód nie był bity. Bo trafić bezwypadkowe auto w komisie trudniej niż szóstkę w totka.
Nie ma żadnej rysy i wgniecenia? Taki wóz nie istnieje. Wszystkie samochody, które jeżdżą po mieście, mają przynajmniej otarcie przy parkowaniu. Lepiej kupić zarysowany niż złożony z dwóch lub trzech. Nie takie dzieła się zdarzają. Blacharze w Polsce mają taki talent w rękach, że Michał Anioł mógłby im pozazdrościć.
Oczywiście da się kupić prawie nowy samochód z niskim przebiegiem od pierwszego właściciela. W salonie. Chociaż i tam trafiają się auta „po przejściach”. Koleżanka z mężem kupili samochód z salonu, podobno nówka. Tak myśleli, do czasu, aż ktoś ich zarysował na parkingu. U lakiernika okazało się, że pod pięknym srebrnym metalikiem drzwi są.... zielone jak świeża trawa.
Z własnym wozem jest jak z narzeczonym – spędzasz z nim mnóstwo czasu, dlatego ważne jest wzajemne dostrojenie. Gdy po raz pierwszy wsiądziesz do auta, nie ruszaj od razu. Posiedź w nim chwilę z zamkniętymi oczami, oddychaj głęboko. Pozwól poznać się maszynie, ty także poczuj jej duszę. Podczas jazdy zwracaj uwagę, jak dogadujesz się z samochodem – czy stawia ci opór, czy może czyta w twoich myślach. Jeśli czujesz, że się nie polubicie, lepiej rozejrzyj się za innym kandydatem.
- Stwórz aurę bezpieczeństwa
Gdy kupujesz samochód (nowy lub używany), koniecznie go umyj: odkurz wnętrze, przetrzyj szyby. Następnie stań naprzeciwko samochodu i wyobraź sobie, jak otacza go jasna, biało-złota poświata. Od tej aury wszystko odbija się jak od wielkiej poduszki! Powtarzaj to raz na jakiś czas, szczególnie po wyjeździe z myjni.
Chińczycy zrobią wszystko, by nie mieć na tablicy rejestracyjnej cyfry 4, uważanej za wyjątkowo pechową. Ty nie musisz się bać czwórki, która według numerologii sprzyja bezpiecznej jeździe. Unikać powinnaś za to cyfr 3, 5 i 9, które namawiają do ryzyka na drodze, mogą również zwrócić na twój wóz uwagę policjantów i... złodziei.
Katarzyna Owczarek
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.