Najpiękniejszy czas roku rozpoczynał się nocą, gdy kwiecień ustępował majowi. Wtedy czarownice zbierały się na sabaty, a zioła miały szczególną moc. Zakochane pary, jeśli przysięgały sobie miłość po raz pierwszy lub wymieniały pocałunki, miały pozostać z sobą na zawsze...
Takie były właściwości tej niezwykłej nocy, która następowała po dniu świętej Walpurgii, przypadającym 30 kwietnia.
Czas zalotów
Czarownice leciały na sabaty, demony bałamuciły i kusiły do złego niewinne dziewczęta. A kto był nieszczęśliwie zakochany, wybierał się w tę noc na poszukiwanie ziół - lubczyku, stokroci, przewrotnika i traw rosnących na rozstajach albo tam, gdzie niegdyś stały pogańskie świątynie. Z zebranych liści, łodyg i kwiatów trzeba było przyrządzić napój zaprawiony miodem i podać wybrance czy wybrańcowi. Najlepiej działał, kiedy na niebie panował majowy nów Księżyca lub pełnia.
Od XIX stulecia w maju raczej nie zawierano ślubów. Z tamtych czasów wywodzi się zapomniane już dziś powiedzenie: "ślub majowy - grób gotowy". Podobno dlatego, że miesiąc ten poświęcony był Maryi Pannie, więc niestosowne było, aby dziewczęta stawały się akurat wtedy kobietami. Nic natomiast nie stało na przeszkodzie, by się w maju zaręczać, wymieniając pierścionki z turkusami (klejnotami dobrych uczuć i wierności, podlegającymi ponadto znakowi Byka). Goście na taką uroczystość przynosili bukiety niezapominajek, stokrotek, żonkili, konwalii i bzu.
Bukieciki konwalii wręczano sobie w krajach romańskich 1 maja na znak wiosennej radości i dobrych nadziei na przyszłość. Zwyczaj ten wciąż jest żywy we Francji, gdzie tego dnia odbywają się zabawy na wolnym powietrzu, a wszyscy obdarowują się wiązankami tych pięknie pachnących dzwoneczków.
reklama
Miesiąc obfitości Rytuały i obyczaje, odprawiane właśnie w maju, mają sprowadzić powodzenie w finansach. Nie na darmo astrolodzy znak Byka nazywali znakiem dobrej fortuny. W maju więc nabywano nieruchomości, kładziono kamienie węgielne pod nowe domy, otwierano kramy, sklepy czy banki, wierząc, że przyniosą zyski. Uważano też, że budowle ukończone w maju przetrwają wieki. Francuski astrolog, historyk i psycholog Michel Gauqueli zbadał daty uwieńczenia prac nad słynnymi zabytkami swego kraju i stwierdził, że prawie 70 procent z nich powstało właśnie wtedy...
W renesansowych Włoszech banki, kantory, lombardy, a także instytucje parające się lichwą zazwyczaj otwierano właśnie w maju, by właścicielom przynosiły znaczne profity. Na ten miesiąc czekali również hodowcy koni, bydła i owiec. W pierwszych jego dniach, na świętego Filipa, który w średniowieczu był patronem stadnin, w wielu miastach Europy urządzano końskie jarmarki. Przełom kwietnia i maja był też czasem parad jeźdźców, wyścigów oraz kościelnych uroczystości.
Czas szaleństwa Świat przystrojony młodą zielenią, pełen kwiatów, zachęcał, by świętować na wolnym powietrzu. Wtedy właśnie urządzano najwięcej pielgrzymek, odpustów połączonych z czysto świeckimi uciechami: muzyką i tańcami na trawnikach. Słynęły z tego odpusty, na przykład na warszawskich i krakowskich Bielanach. Echa tych zabaw przetrwały w pamiętnikach i we frywolnych piosenkach w rodzaju tej ułożonej w Galicji: "Szumią kiecki i fartuszki po gaju, pokazują panny nóżki - o raju".
Miesiąc zjaw Kiedy w XIX stuleciu zaczęto badać zjawiska spirytystyczne i prowadzić statystykę miejsc nawiedzonych, brytyjscy parapsycholodzy, ze słynnym Harrym Price'em na czele, zauważyli, że maj sprzyja pojawianiu się fantomów. Częściej niż kiedy indziej widywano w zamkach i pałacach białe damy, upiornych rycerzy, duchy mnichów w ruinach klasztorów. Drogami wśród kwitnących żywopłotów przesuwały się bezgłośnie fantomy karet i dyliżansów, a gdzieniegdzie pojawiały się przeniesione w czasie nieistniejące od dawna budowle.
Członkowie brytyjskiego towarzystwa metapsychicznego przy uniwersytecie w Cambridge tłumaczyli to szczególnymi warunkami atmosferycznymi, jakie wiosną panują w Anglii: wilgotnością, kątem padania promieni słonecznych i nasilającym się wtedy właśnie promieniowaniem geopatycznym. Maj w pewnym sensie pozostał do dziś miesiącem szczególnie magicznym. Na brytyjskiej wyspie Wright w tym właśnie czasie odbywają się spotkania wyznawców wicca - sekty nawiązującej do pradawnych celtyckich rytuałów, a po części - do czarów. Członkowie mistycznych stowarzyszeń spotykają się w dawnych świętych miejscach druidów, by wspólnie medytować, tańczyć i palić ogniska.
Bogna Wernichowska
OKUP ZA SZCZĘŚCIE
- W niektórych okolicach Szwecji, w wigilię pierwszego maja chłopcy ze skrzypkiem na czele obchodzili domostwa, niosąc pęki świeżych gałązek brzozowych i śpiewając pieśni. Proszono w nich o dobrą pogodę, obfite plony oraz wszelkie dary niebios i ziemi. Jeden z uczestników niósł kosz, do którego zbierał datki. Gdy gospodarze przyjmowali ich dobrze, chłopcy wtykali liściastą gałąź w dach nad drzwiami domu.
- W wioskach Wogezów (Francja) młode dziewczęta chodziły pierwszego maja od domu do domu i śpiewały piosenkę o "chlebie i mące majowej". Tym, którzy odmawiali im datku, życzyły wielu dzieci i tego, by zabrakło chleba do ich wyżywienia.
- W niektórych regionach Litwy ustawiano przed wsią drzewo, chłopi wybierali najładniejszą dziewczynę, następnie koronowali ją, ubierali w gałązki brzozy, sadzali koło majowego pnia i tańczyli wokół wołając: "O Maju! O Maju".
- W Halford, w południowej części hrabstwa Warwick, w dzień pierwszego maja dzieci, zbierając datki, chodziły od domu do domu parami z Królem i Królową na czele. Dwóch chłopców niosło "maj" wysokości około sześciu, siedmiu stóp, ozdobiony kwiatami lub zielenią. Na jego szczycie były przytwierdzone dwa drążki zbite pod kątem prostym, z ich końców zwisały udekorowane obręcze.
J.L.
W IMIĘ UCZUĆ I POMYŚLNOŚCI
Od starożytności, właśnie w maju złotnicy i jubilerzy sporządzali miłosne talizmany - wisiory, pierścienie i zapinki do włosów. Szczególnie, gdy Księżyc dążył od nowiu do pełni. Były to najczęściej ozdoby z wyrytym rysunkiem rozkwitłej róży, dwóch gołębi, a w krajach Orientu pawia z rozłożonym ogonem. Symbolizowały miłość i umiejętność.
Na ozdobach umieszczano również wizerunki któregoś ze świętych uchodzących za orędowników w miłosnych i matrymonialnych sprawach. We Włoszech był to św. Mikołaj, we Francji patron nie tylko zaginionych rzeczy, ale i zgubionych serc - św. Antoni, w Niemczech - św. Anna, która opiekowała się żonami i narzeczonymi, troszcząc się o ich rodzinne szczęście. Majowe wróżby odprawiano za pomocą kwiatów. Dziś traktujemy to jak zabawę, ale do niedawna podchodzono do nich całkiem poważnie.
Niepewne uczuć ukochanego panny obrywały płatki stokrotek, listki akacji, szepcząc: "kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje", ostatni płatek czy listek zerwany przy tej wyliczance dawał odpowiedź. Szukały też szczęścia w kwiatach bzu - wśród kiści cztero- i pięciopłatkowych kwiatków należało znaleźć taki, który miałby tylko trzy płatki... Także czterolistna koniczyna zapowiadała wszelką pomyślność i radość. Wierzono w jej moc tak dalece, że do dziś można w muzeach natknąć się na medaliony czy tabakierki, w których za szkłem widnieje pożółkła czterolistna koniczynka.
Kiedyś niejeden flirt, romans, a nawet zakończony przed ołtarzem związek, rozpoczął się w maju od niewinnej gry w zielone. Należało pokazać - jemu czy jej - że ma się przy sobie zielony listek, źdźbło trawy czy łodyżkę. Kto się pozwolił zaskoczyć, musiał dać fant. Z żartobliwych przekomarzań przy tej okazji nieraz rodziła się miłość. Wielu rodziców patrzyło też z nadzieją na malców, którzy przyszli na świat podczas majowych dni. Mieli być mądrzy, rozważni, umiejący dbać o swoje interesy. A dziewczynki ponadto urodziwe, budzące miłość, wiernie kochane i cenione przez mężów. Takie oto prognozy stawiano urodzonym w znaku Byka.
B.W.
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.