Wydaje się, że nie może być nic bardziej niewinnego niż romantyczny opis karocy mknącej nocą ulicami miasta, unoszącej parę kochanków ku szczęściu i spełnieniu.
A jednak w 1857 roku autora książki, z której opis ten pochodził, postawiono przed sądem za obrazę moralności. Co tak bardzo poruszyło czytelników "Madame Bovary"? Pikantne szczegóły, wulgarny język? Nic podobnego. Obrońców moralności oburzył fakt, iż oto mężatka zdradza ślubnego, wsiadając z innym mężczyzną do pojazdu o zasłoniętych kotarami szybach. To właśnie najmocniej działało na wyobraźnię obrońców moralności i mówiło jasno o grzesznych zamiarach kobiety.
Zabawne, że Gustaw Flaubert - autor dziś już zapomnianej powieści o znudzonej mieszczańskim życiem Emmy - sam był znanym świntuchem, sypiał z kim popadło i twierdził, że mężczyzna, który choć raz się nie obudził w obcym łóżku, przy kobiecie, której już nigdy nie zobaczy, nie wie, co to życie. Ale takie wtedy były czasy, że za zamkniętymi drzwiami sypialni każda perwersja była dozwolona. Ale mówienie o tym na głos, a nie daj Boże opisywanie fizycznej miłości uważano niemal za zbrodnię!
Zawsze jednak znajdywali się gotowi ów surowy zakaz przekroczyć.
Choć pierwsze erotyczne książeczki publikowali już Rzymianie i Grecy (słynne "Ars Amandi" Owidiusza), to Europa pobudzające seksualnie treści poznała dzięki Wenecjaninowi o nazwisku Aretino. Ten żurnalista i marszand sztuki wydrukował około 1527 roku dziełko zatytułowane "I modi" ("Pozycje"), które o parę wieków wyprzedziło "Sztukę kochania" pani Wisłockiej. Książeczka zawierała szesnaście wielce nieprzyzwoitych rycin i tyleż samo sonetów autorstwa Aretino. Do wydania obscenicznej publikacji przyłożył poniekąd rękę sam... papież Klemens VII. Zlecił on bowiem wykonanie w Watykanie malowideł naściennych wielkiemu manieryście Giulio Romano. A że zapłacić nie bardzo się spieszył, w końcu rozeźlony artysta machnął na ścianach stolicy Piotrowej zestaw świńskich obrazków.
Zanim oburzony papież nakazał ich usunięcie, zdążono zrobić ich liczne kopie w formie miedziorytu. Tak właśnie rysunki trafiły do Aretino. Nie zwlekając dopisał do nich kuplety, utrzymane w konwencji dialogu między kochankami. Zaczyna kobieta, mówiąc: "obejmuję nogami twoją szyję...", dalszy ciąg nie nadaje się do publikacji. Dość powiedzieć, że Aretino po raz pierwszy bodaj nie użył eufemizmów do opisania narządów płciowych, czerpiąc garściami z wulgarnych, kolokwialnych nazw, które wkrótce przyjęły się na dobre w języku mieszkańców świętego miasta. Finał całej historii był taki, że wściekły Klemens wydał rozkaz spalenia wszystkich kopii książki i zniszczenia miedziorytów, a drukowanie pamfletu obłożone było karą śmierci! Nie wszyscy się jednak jego nakazami przejęli.
reklama
Niewiele ponad sto lat później pisarz i kronikarz londyński (słynny z opisu epidemii dżumy w mieście) Samuel Pepys natrafił przypadkiem u swojego księgarza na książeczkę zatytułowaną "LÙEcole des Filles" ("Szkoła Dziewcząt"). Zainteresował się nią myśląc, że może być to dobry prezent dla żony! Tak oto opisywał wrażenia po przejrzeniu kilku kartek: "kiedy jednak spojrzałem na nią, okazała się być najbardziej sprośną i lubieżną księgą, jaką kiedykolwiek widziałem i byłem zawstydzony, że zacząłem ją czytać". Mimo to kupił dziełko kilka tygodni potem i używał go jak dziś panowie porno-kaset: "Śpiewaliśmy do późna w nocy, pijąc wina z mej piwniczki; potem kompania wyszła, ja udałem się do pokoju, gdzie przeczytałem "LÙEcole des Filles". To sprośna książka, jednak krzywdy nie czyni przeczytanie jej dla uciechy wyobraźni (choć sprawiła, że moje przyrodzenie stało przez cały czas i w końcu una vez decharger (miałem wytrysk)". Tak oto pisarz uległ pokusie pornografii i samogwałtu.
O ile jednak w półlegalnym obiegu zawsze funkcjonowały książeczki jednoznacznie mające budzić seksualne pożądanie, o tyle świat poważnej literatury obowiązywały wieczne niedomówienia i eufemizmy. Do oskarżenia o moralną korupcję wystarczało poruszenie tematu seksu, a już szczególnie stosunków pozamałżeńskich. Nathaniel Hawthorne, klasyk dziewiętnastowiecznej literatury amerykańskiej, był wielokrotnie usuwany z listy szkolnych lektur na przełomie XIX i XX wieku z powodu powieści "Szkarłatna litera". Oto do purytańskiej wioski przyjeżdża z Anglii samotna, zamężna kobieta. Gdy zachodzi w ciążę, zostaje naznaczona czerwoną literą jako cudzołożnica. Na końcu okazuje się, że ojcem dziecka jest miejscowy pastor. Nie trzeba nawet dodawać, że na kartach książki nie ma ani skrawka golizny. Jest za to wspaniałe studium ludzkiego charakteru, a zarazem hipokryzji, które po dziś dzień dostarcza czytelnikowi wiele satysfakcji.
Autor "Kochanka Lady Chatterley" D. H. Lawrence postanowił się nie maskować. Wydana po raz pierwszy w 1928 roku we Florencji książka była wielokrotnie zakazywana, cenzurowana i konfiskowana na całym świecie. Wszystko dlatego, że zamężna dama uprawia seks z miejscowym leśniczym. Constance Chatterley to osoba o dużym apetycie seksualnym, a jej mąż powraca z wojny niezdolny do miłości i psychicznej, i fizycznej. Szczegółowe opisy erotycznych spotkań mieszają się z określeniami w stylu "Rycerz Płonącego Tłuczka" i "Dama Rozgrzanego Moździerza", które u dzisiejszego czytelnika wzbudzają raczej uśmiech niż ekscytację. Jednak pierwsze nie cenzurowane wydanie ukazało się dopiero w 1959 roku, a i tak wydawcę zaraz aresztowano i postawiono przed sądem za szerzenie pornografii.
Tematyka związków pozamałżeńskich odeszła w cień w drugiej połowie XX wieku, pojawiły się za to inne problemy dla stróżów moralności. "Lolitę" Vladimira Nabokova angielska gazeta "Daily Express" nazwała "czystą, nieskrępowaną pornografią", "najbardziej sprośną książką, jaką kiedykolwiek można było przeczytać". Dzieło dotykało tematu dość delikatnego, graniczącego z pedofilią. Oto Humbert Humbert, profesor literatury, odkrywa w sobie fascynację młodymi dziewczętami i adoptuje 12-letnią Lolitę, gdy ta zostaje sierotą. Mężczyzna przed pięćdziesiątką nie może się oprzeć urokowi rozwijającej się kobiecości, a sama dziewczynka zdaje się go prowokować. Choć seksu w powieści nie brakuje, nie jest on tu najważniejszy - liczy się styl pisarza oraz to, jak temat zamienia w intelektualną farsę. Natomiast po dziś dzień nastoletnie nimfetki zwykło określać się imieniem bohaterki rosyjskiego pisarza.
Wszelkie granice dobrego smaku przekroczył jednak William Burroughs, publikując w Paryżu w 1959 roku powieść "Nagi lunch". Pisarzem został tylko dlatego, że zastrzelił własną żonę (przypadkiem, bawili się w Wilhelma Tella, ona miała jabłko na głowie, a on spudłował!). "Nagi lunch" to psychodeliczna podróż w świat twardych narkotyków, przemocy, gwałtu i stosunków homoseksualnych. Wszystko opisane dokładnie, choć w tonie surrealistycznego snu. Oto wojaż do źródła ludzkiej nieprawości, zła, które czai się w każdym z nas.
Książka stała się powodem największego procesu o szerzenie treści obscenicznych w USA. Skrupulatny prokurator wyliczył, że na dwustu trzydziestu pięciu stronach powieści określenia powszechnie uznane za wulgarne (z których dupa i chuj należą do najłagodniejszych) padają aż dwieście trzydzieści cztery razy! Mimo to pisarza uniewinniono, a książkę uznano za dzieło literackie, a nie pornograficzne. Warto przy okazji wspomnieć, że we współczesnej literaturze anglojęzycznej po raz pierwszy słowa "fuck" użył w powieści "Zwrotnik Raka" w 1934 roku czołowy świntuch XX wieku, Henry Miller.
Tak to pornografia przestała służyć bezbożnej uciesze, a stała się częścią literatury. Udowadnia to przykład francuskiego filozofa i pisarza Georgesa Bataille'a. Jego "Historia oka" to krótka powiastka o dwójce młodych kochanków i ich podstarzałym mentorze - przyjacielu, sir Edmundzie. Nastolatki oddają się najbardziej wyuzdanym uciechom, jakie można sobie wyobrazić, a w kluczowej scenie mordują księdza w kościele i do erotycznych zabaw używają jego wydłubanego oka. To właśnie oko stanowi klucz do odczytania książki.
Jest ono metaforą widzenia, bo przecież wzrok pierwszy uruchamia seksualne pożądanie. Pisarz cały czas igra z francuską dwuznacznością słowa eye, oznaczającego oko, ale też jajko, symbol początku wszystkiego, źródło życia. W książce seks miesza się ze śmiercią, tworząc mieszankę jednocześnie fascynującą i odpychającą, swoistą "erotykę agonii", jak to określiła znakomita krytyk literacka Susan Sontag.
Niewiele osób jest w stanie przebrnąć przez "Historię oka" bez odruchów wymiotnych, jednak opowieść dowodzi jednego: intymna sfera życia człowieka jest natchnieniem dla pisarzy, tajemnicą nieustannie odkrywaną od setek lat. Mimo że za każdym razem i czytelnicy, i pisarze są pewni, że oto dobrnęli do krawędzi, ciągle jeszcze coś się czai w nieodkrytej ciemności ludzkich namiętności. Prowokacja obyczajowa nie jest nam obca od wieków. W końcu miłosne uniesienia są częścią życia każdego z nas, a dobre świntuszenie artystów pióra może dać niejedną chwilę radości. I nie musi to być wcale wielka literatura, wystarczy zwykłe romansidło, przeczytane w autobusie. Bo nie tylko seks wprowadza w dobry nastrój, ale i czytanie o nim.
Miłosne zaklęcia i czary Któż nie chciałby znać magicznego zaklęcia, które zdobędzie mu wzajemność w miłości. Bezsilni wobec mocy uczuć używamy ich, by związać kogoś z sobą "na wieczność" lub choć na trochę. Uwierzmy, że nam się spełnią.
Lustro Złap w małe lusterko odbicie ukochanej osoby - tak by nic nie zauważyła - przykryj je dłonią, ukryj w przygotowanym wcześniej pudełku i schowaj w domu, w którym mieszkasz.
Obrączki przed ślubem lub pierścionki zaręczynowe razem z tym, kogo pragniesz, nawlecz na czerwony sznur i zwiąż razem na trzy supły, mówiąc: dzięki węzłom na tym sznurze nasza miłość nigdy nie umrze.
Księżyc
-
O północy, przy pełni księżyca, fotografię tego, kogo pragniesz, spal, a popiół wetrzyj w swoje ciało mówiąc: "ciało, ciało, bodajbyś mnie miłowało".
-
O północy, przy pełni księżyca, narysuj na ziemi krąg ostrym sztyletem ze srebra. Wpisz w niego trójkąt zwrócony wierzchołkiem ku wschodowi. Na środku trójkąta spal garść ziela werbeny, szyszki jodły i jakąś drobną rzecz ukochanej osoby. Od płomienia zapal czerwoną świeczkę. Wejdź w trójkąt i trzymając płonącą świecę powtarzaj:
Zaklinam moce Rogatego Boga Zaklinam moce Pana Niebiosów Zaklinam moce Wszystkich Aniołów Dajcie mi miłość, której pragnę.
Potem zapaloną świecę zanieś w miejsce, gdzie przebywa ten, kogo pragniesz. Gdy kropla wosku spadnie na ukochane ciało, czar się spełni.
Zioła
-
Mandragora, werbena, fiołki, oczar, lawenda, krwawnik, rozsypane pod łóżkiem ukochanego, sprawiają, że mocniej kochać Cię będzie.
-
Lawendą sproszkowaną natrzyj piersi (lub penis), a ściągniesz pragnienie upatrzonej osoby.
-
Rozmaryn, rutę, kminek pokrop olejkiem cytrynowym i zaszyj w małą poduszeczkę. Gdy w łóżku Twoim leżeć będzie, miłość go nigdy nie opuści
Prowokacja obyczajowa nie jest nam obca od wieków. W końcu miłosne uniesienia są częścią życia każdego, a dobre świntuszenie artystów pióra może dać niejedną chwilę radości.
Majtki na szczycie
Doktor praw, dziś słynny polityk, Ryszard K., przez lata cierpiał męki miłości nie odwzajemnionej, z powodu niezwykle efektownej Joanny, koleżanki z roku. On, niestety, był dość nieciekawym towarzysko i mało urodziwym młodzieńcem. Ona zaś miała tylu adoratorów, że mogła wybierać w nich jak w ulęgałkach - co zresztą z rozkoszą czyniła. W wakacje w paczce siedmiu osób studenci owi - w tym i On, i Ona - wybrali się na wyprawę za chlebem do Norwegii. Tam zaprzyjaźnili się z grupą Norwegów tak bardzo, że gdy jeden z nich się żenił, zaproszono całą siódemkę na "kawalerski wieczór", a potem na ślub.
Kawalerski wieczór polegał na tym, że rozochocony mieszanką okowity i piwa przyszły pan młody ukradł przyszłej żonie niewymowne i umieścił je na szczycie latarni przed mostem spinającym dwa brzegi rzeki, wspiąwszy się tam osobiście. Wtedy to również niezbyt trzeźwa Joanna zdjęła swoją bieliznę i rzuciła nią w panów krzycząc:
"Kto mnie kocha, niech powiesi moje majtki na szczycie mostu".
Majtki złapał właśnie niepozorny Rysio, ale przytomnie nie wdrapał się na pylon mostu, tylko oświadczył uroczyście: "Dziś słabo widzę, wypiłem za dużo. Jutro zapraszam wszystkich o 7 rano na uroczyste wieszanie fig Joasi." Rano większość miała takiego kaca, że nie zwlokła się z łóżka.
Ale Joanna - choć mocno spóźniona - przyszła. I zastała swoje czerwone majtki na szczycie wieży mostu, a pod nią Rysia. Czy powiesił on tam bieliznę ukochanej osobiście, czy "pomysłem", tego nikt nie wie.
Jedno jest pewne - wbrew rozsądkowi Ryszard K. poślubił wkrótce Joannę i przez 10 lat byli niemal wzorowym małżeństwem, choć na ich widok znajomi długo wzdychali:
"O, idzie piękna i bestia".
dla zalogowanych użytkowników serwisu.