„Nie mogę powiedzieć, ile ich było, ponieważ jestem dżentelmenem. W każdym razie miałem ich więcej niż James Bond” – żartował Roger Moore. Agent 007 miał 51 dziewczyn. W czym tkwiła tajemnica jego magnetyzmu?
O tym, jaki był, doskonale świadczy wspomnienie jego wieloletniej przyjaciółki, dziennikarki Glenys Roberts: – Odwiedziłam go kiedyś wczesną jesienią, gdy spędzał kilka dni w Rzymie. Zginął mi bagaż podczas podróży i pojawiłam się na spotkaniu, trzęsąc się z zimna. Miałam za lekką sukienkę, a dzień był chłodny, wcale nie jak we Włoszech o tej porze roku. Roger natychmiast zaproponował, że zjemy kolację w jego apartamencie, w pięciogwiazdkowym hotelu Hassler. Zapewnił, że poprosi o podkręcenie grzejników. Okazało się jednak, że w tym pokoju jest zimno. W hotelu spodziewali się, że będzie ładna pogoda i nie uruchomili ogrzewania. I wtedy Roger zaproponował coś niesamowitego – żebyśmy położyli się pod kołdrą, że mnie przytuli i sam ogrzeje. To był cudowny wieczór. Oglądaliśmy w telewizji jakiś stary film, a kelnerzy podali nam kolację do łóżka. Roger Moore był po prostu dżentelmenem idealnym.
To jakiś piramidalny absurd. Ten człowiek ma być szpiegiem, prawda? Tylko że wszyscy wiedzą, że on nim jest! Każdy barman na świecie na jego widok się ożywia i pyta: „Ooo, Mister Bond! Martini wstrząśnięte, niezmieszane?” – sir Roger Moore ironizował w kwestii Bonda. Jego agent 007 często unosi lewą brew, ma radosny błysk w niebieskich oczach i jest trochę zbyt chuderlawy, by pokazywać go w intymnych scenach z kobietami. Reżyser w łóżku najchętniej owijał go kołdrą lub zasłaniał kobietą. Ale to właśnie ten Bond jest lubiany, bo Moore to w gruncie rzeczy taki zwykły jegomość, z którym łatwo mężczyznom się utożsamić, a nie napakowany mięśniami twór nowoczesnego kina akcji.
„Niszczysz facetów wzrokiem jak Roger Moore” – śpiewała brytyjska gwiazda Amy Winehouse w jednym ze swoich przebojów „You Know I’m No Good”. Jaka jest tajemnica tego spojrzenia? Każdy, kto go znał, powiedziałby pewnie, że tak właśnie może patrzeć człowiek, który jest dżentelmenem w każdym calu, z dużym dystansem do siebie, poczuciem humoru, ktoś o wielkim sercu, kto chce, żeby wszyscy wokół czuli się dopieszczeni, szczęśliwi, zabawieni.
„Byłem otyły, uwielbiałem tosty z pieczoną fasolą oraz czekolady mleczne Cadbury. Pamiętam, jak kiedyś, gdy wychodziliśmy, ojciec ciągnął mnie za pasek mojego niebieskiego, szkolnego płaszcza i mówił: „jesteś jak pie**ony worek ziemniaków, zawiązany i brzydki w środku” – wspominał dla „The Telegraph”. O tym, że Moore został aktorem, sprawił kosmiczny przypadek. Ojciec Rogera był policjantem. Prowadził śledztwo w sprawie włamania do willi reżysera Briana Desmonda Hursta. Któregoś dnia przedstawił mu syna, a ten fachowym okiem ocenił jego ekranowy potencjał. I zaledwie 18-letni Roger trafił na plan produkcji „Cezar i Kleopatra” z Vivien Leigh w roli tytułowej.
Początki w zawodzie były katastrofą. Moore dostawał epizody, a wytwórnia MGM zerwała z nim kontrakt zaledwie dwa lata po podpisaniu. Żeby zarobić na życie, grywał w reklamówkach swetrów. Sława przyszła, gdy był już po trzydziestce, wraz z rolą Simona Templara w serialu „Święty”. Jako nieskończenie przystojny dżentelmen włamywacz pokonał nawet żelazną kurtynę i trafił do nas. Był bardzo lubiany w Polsce.
Po tym, gdy Sean Connery zrezygnował z dalszego odgrywania Jamesa Bonda, a George Lazenby nie uniósł tej roli, Roger Moore stał się oczywistym wyborem na „stanowisko” agenta Jej Królewskiej Mości. Był najstarszym – aż po dzień dzisiejszy – aktorem, który zadebiutował jako 007. Miał już 45 lat i był żonaty… po raz trzeci.
„Z kobietami nigdy nie miałem problemu. Zresztą całe życie byłem permanentnie żonaty” – powiedział Moore w jednym z wywiadów. Gustował w kobietach o mocnych charakterach. Pierwszy raz na ślubnym kobiercu stanął już jako 18-latek. Jego wybranką była o sześć lat od niego starsza aktorka Doorn van Steyn. Miała zwyczaj dostawania szału w pakiecie z drapaniem i okładaniem męża pięściami. „Opalałem się w ogrodzie, w pewnej chwili zdjąłem spodnie i coś jej powiedziałem, a ona rzuciła we mnie czajniczkiem od herbaty. Wtedy powiedziałem: ‘Ok, odchodzę’. Wychodzę z pokoju i słyszę wodę lejącą się w łazience. Pomyślałem: Ja odchodzę, a ona bierze kąpiel?! Więc rozwaliłem drzwi do łazienki i widzę, że wszystkie moje rzeczy są w wannie, a ona mówi: ‘Teraz możesz wyjeżdżać’. Musiałem poczekać, aż wszystko wyschnie. To małżeństwo było stracone” – opowiadał.
Po siedmiu latach ze złośnicą Moore wpadł w mocne objęcia piosenkarki Dorothy Squires, starszej od niego o 12 lat. Różnica wieku, zdrady przyszłego 007 z koleżankami z planu i wreszcie kolejne poronienia, przez które przechodziła Squires, uczyniły z ich związku piekło. „Pamiętam, że raz, chcąc uniknąć konfrontacji, wziąłem gitarę, usiadłem na stole i grałem, ona coś tam mówiła, ale jej nie słuchałem. Następna rzecz, jaką pamiętam, widzę to jak w zwolnionym tempie, to uczucie, że gitara wyślizguje mi się z rąk, wznosi nad moją głową i… bach! Zniszczyła gitarę. Miała ogromny temperament" – wspominał aktor.
Gdy żona dowiedziała się, że ten romansuje z aktorką Luisą Mattioli (przyszłą panią Moore numer trzy), rozbiła cegłą okno w ich domu i próbowała podciąć sobie żyły kawałkami szkła. Wezwany na miejsce tego zdarzenia policjant na widok bardzo rozdygotanej Squires krzyknął: „pani krwawi!”. W odpowiedzi usłyszał: „To moje serce krwawi!”. Papiery rozwodowe podpisała dopiero po siedmiu latach separacji. Moore miał wówczas z Mattioli już dwoje dzieci.
Opowiada o tym Glenys Roberts: „W słoneczną niedzielę wybrałam się z mężem i głodną córką do Rogera i jego włoskiej żony na proszony obiad. Mieszkali wówczas w Stanmore, w cudownym domu z kortem tenisowym, basenem i wielką łąką. Jadąc do nich, wyobrażaliśmy sobie, co podadzą na obiad. Stawiałam na tradycyjny posiłek – pieczoną wołowinę lub nawet pudding z Yorkshire. Mąż głosował na pyszne spaghetti. Drzwi otworzyła nam żona Rogera. Wyglądała bosko w opiętych dżinsach i z gęstymi kasztanowymi włosami. Jednak zamiast nas witać, zaczęła krzyczeć: ‚Roger, Roger’. Zjawił się, jak zwykle w dobrym humorze. Idealny weekendowy dżentelmen w swetrze z kaszmiru. Zaprosił nas do środka serdecznie, podczas gdy Luiza nie przestawała krzyczeć po angielsku z tym swoim silnym włoskim akcentem: ‚Nie zrobiłam zakupów, nie ma żadnego lunchu, to jest dzień odpoczynku, nie chcę tu żadnych gości’. Po czym odwróciła się do nas tyłem i poszła spać. Kiedy staliśmy skonsternowani z planem ucieczki do pubu, Roger przejął kontrolę. Wygrzebał z kuchennych szafek parę puszek pieczonej fasoli do tostów. To była przygoda, móc jeść podawane przez niego tosty z fasolą przy stole przykrytym obrusem z koronką sztućcami ze srebra. Zabawiał nas anegdotami i ani jednym słowem nie skrytykował braku gościnności swojej żony”.
O swoich małżonkach zresztą zawsze mówił w samych superlatywach, i o tych byłych, i o tej, z którą właśnie był. Choć małżeństwo z Luisą Mattioli skończyło się rozwodem, ich dziećmi aktor opiekował się z ogromną troską i nigdy nie odsunął ich od swojego życia. Ze swoją ostatnią, czwartą żoną Kristiną Tholstrup, szwedzką milionerką, był widywany w luksusowych restauracjach zawsze w towarzystwie swoich dzieci.
Ciesząc się życiem zarezerwowanym dla bogatych ludzi, swoją codzienność para dzieliła między posiadłości w Los Angeles, Szwajcarii i na południu Francji. Kiki, jak pieszczotliwie nazywał małżonkę, walczyła z rakiem piersi. Znalazła u niego wsparcie i zrozumienie. Zresztą oboje byli dla siebie wsparciem. On też miał poważne kłopoty ze zdrowiem. W 1993 r. wykryto u niego raka prostaty. Musiał przejść operację. W 2003 r. lekarze zainstalowali mu elektrostymulator serca, po tym jak zasłabł podczas jednego z występów. Od 2013 r. chorował na cukrzycę typu 2, ale przyczyną jego śmierci była ostatecznie choroba nowotworowa.
Zmarł 23 maja 2017 r. w Szwajcarii, w wieku 89 lat. Pochowany został zgodnie z jego wolą, podczas prywatnej uroczystości w Monako. Kiki, z którą był od 15 lat, trwała przy nim do końca. Doceniły to bardzo dzieci gwiazdora. „Nasze myśli muszą skierować się teraz w stronę wsparcia Kristiny w tym trudnym okresie” – napisali Deborah, Geoffrey i Christian w oficjalnym oświadczeniu o śmierci ojca.
Tekst: Olga Michalska
Fot. Getty images, Bew, Ons, Wikimedia, Shutterstock, materiały prasowe United International Pictures
dla zalogowanych użytkowników serwisu.