W każdej rodzinie i każdym towarzyskim kręgu podczas świąt królują podobne dylematy.
Nadszedł nerwowo wyczekiwany czas rozwiązywania świątecznych zagadek i towarzyskich szarad nad śledziem i/lub szampanem. Szczególnie zaś tych, których nie unikniemy, bo przynajmniej raz do roku spotkać się musimy. W takim razie pokażę wam, jak je rozwiązujemy we własnym gronie i spróbujcie wyciągnąć jakieś konstruktywne wnioski dla siebie.
Jak to zrobić, abyśmy jakoś wspólnie dojechali bez awantury do pasterki albo Nowego Roku? Żeby było względnie miło, świątecznie i wyjątkowo. Oto moje konkretne zasady (a wy je stosujcie, jeśli macie podobne problemy).
Nigdy nie sadzam cioci Marysi obok cioci Beaty, chociaż są rodzonymi siostrami, niegdyś nierozłącznymi. Wszyscy udajemy, że nie pamiętamy – chociaż i tak pamiętamy – jak wujek Zygmunt, czyli mąż Marysi, który miał od zawsze słabość do blondynek, zamienił na czas pewien jedną siostrę na drugą. Przy okazji nie zamienił adresu, więc głupio liczył, że się nie wyda. Cudzołożył tak sobie czas jakiś, dopóki obie ciotki nie zaszły w ciążę. Kiedy sprawa się rypła, siostry miały już spore brzuchy. Beata uciekła przed rozwścieczoną Marysią do innego miasta i od tej pory pojawia się w naszym gronie wyłącznie na święta. Założyła rodzinę z innym mężem, który nieświadom całej sytuacji patrzy spokojnie na dwie miłe blondyneczki, bardzo, ale to bardzo do siebie podobne. Czyli córki Marii i Beaty.
Po całym tym zamieszaniu Zygmunt wrócił co prawda na łono pierwszej rodziny, posypał się od stóp do głów popiołem i przywdział worek pokutny, jednakże już nigdy między siostrami nie zapanował pokój. A kiedy podczas pasterki padają słowa o wybaczaniu oraz przekazywaniu sobie znaku pokoju, one nigdy nawet nie patrzą w swoją stronę. Oczywiście czarującego Zygmusia separujemy przy posiłku od wszelkich innych blondynek. Chyba że jest nią farbowana stryjenka z Lublina, która ma bronchit oraz jest przygarbioną, żarłoczną staruszką.
Z drugiej strony sadzamy go konsekwentnie obok seniora rodu, dziadka Wacława. Bo tylko on potrafi być głuchy na tubalne polecenia starszego pana, by mu nalać wódeczki. Dziadziuś lubił zawsze wypić, co przed laty niezmiennie kończyło się cichymi dniami w domu naszej babci. A raz nawet tak nieszczęśliwie upadł (i zasnął) pod choinką, że nie zdążył zgasić papierosa trzymanego w omdlałej dłoni. Najpierw ogień dopełzł do pięknie ustrojonego drzewka i spoczywających pod nim – tak wyczekiwanych przez dzieci – prezentów, potem po firance wypalił w naszym rodzinnym domu okno oraz kawał sufitu. Trzy zastępy dzielnych strażaków walczyły ze skłonnością dziadziusia do alkoholu, więc od tej pory pilnuje go co roku Zygmunt. Robi to gorliwie, jakby chciał odpokutować stare grzechy.
A propos podarunków… Wiernie trwamy przy kolejnej zasadzie – nie pozwalamy, by babcia Janina kupowała prezenty. Seniorka rodu jest osobą na wskroś praktyczną i do tego kocha świąteczną symbolikę, więc wszyscy mamy w szafach poupychane swetry w zezowate renifery oraz gacie bokserki w christmasowe motywy.
Skoro już mowa o ubraniach, to rada ostatnia – nie wyrywajmy się ze zbyt drogą garderobą, bo może to się dla nas skończyć tak jak dla kuzyna Jurka. Przedostatnie święta spędzał on z nami, czyli między innymi – ze swą świeżo rozwiedzioną żoną, Wiolą. I już w nowym roku kuzynka Wiola założyła mu sprawę o podniesienie alimentów! Bo w czasie wieczerzy dostrzegła na nim garnitur od Bossa oraz buty od Armaniego. Na nic się zdały tłumaczenia, że to ciuchy odziedziczone po zmarłym przyjacielu. Zdjęcia ze świąt okazały się trafionym dowodem w sądzie. Ostatnie Boże Narodzenie Jurek spędził więc w ciasnych butach swego ojca, czyli dziadka Wacława, oraz garniturze z chińskiego centrum handlowego, który pofarbował mu koszulę.
Danusiu, mam nadzieję, że twoje święta oraz Nowy Rok także miną w miłej, ciepłej, rodzinnej atmosferze, czego tobie oraz całemu światu życzy
Twoja Zofia.
Ech, te złożone rodzinne relacje… A jak jest u was? Czy też ukrywacie pod świątecznym stołem niewygodne sekrety? Jak sobie radzicie ze wspomnieniami przyjęć, podczas których z poczciwej ciotki czy gamoniowatego wujka niespodziewanie wypełzły demony?
Napiszcie, czekamy! Nasz adres:
02-612 Warszawa, ul. Malczewskiego 19 albo danka@tejot.com.pl
Ilustracja: Ruth Niedzielska
Fot. Shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.