Anita miała żal do matki, że nie dała jej odsłuchać nagrania wcześniej. Może by inaczej pokierowała swoim życiem...
Do mojego gabinetu weszła młoda kobieta.
– Mam na imię Anita – przedstawiła się. – Pani mnie nie zna, za to ja znam pani głos – powiedziała i położyła na biurku kasetę magnetofonową.
– To nagranie sprzed 20 lat – dodała. Moja mama była wtedy u pani. I nagrała waszą rozmowę.
Anita miała mieć w tamtym czasie operację kolana. Jej matka była przerażona, zresztą ona też, w końcu zawodowo tańczyła.
– Pani wtedy powiedziała, że operacja się uda i wrócę do pełnej sprawności. I że jeszcze w tym samym roku widzi mnie pani na scenie – mówiła Anita. – Mama puściła mi to nagranie. W pierwszej chwili te słowa mnie podbudowały. Choć chwilami męczyły mnie wątpliwości, że może mama poprosiła panią o dobrą wizję, żebym się nie załamała. Ale rzeczywiście, ku zdumieniu lekarzy szybko doszłam do siebie, szybciej, niż się spodziewali i wróciłam na salę treningową. Na tym nagraniu było też, że zdam maturę i dostanę się na studia.
Ale wydarzyło się coś, czego się Anita nie spodziewała. Po kilku latach okazało się, że mama dała jej nagranie z jednej kasety.
– Była też druga, prawda? – wpadłam jej w słowo. Przeraziło cię to, co usłyszałaś...
– Miałam żal do mamy, że nie dała mi jej odsłuchać wcześniej, może bym inaczej pokierowała swoim życiem. Ostrzegła ją pani, że w przyszłości mogę mieć to samo schorzenie co jej siostra, czyli schizofrenię, i że powinnam zawsze dbać o sprawy ginekologiczne. Że będę miała zabieg poniżej pasa. I że przed ukończeniem 22 lat mogę zostać matką…
– I urodziłaś syna, a mama nigdy nie miała pretensji, że zaszłaś w ciążę na początku studiów, tak?
– To wszystko prawda – potwierdziła zdumiona.
– Spodziewałam się burzy, a trafiłam na spokój i zrozumienie. Urodziłam Błażeja, mając 20 lat. Mama mi pomagała go wychowywać, więc w terminie skończyłam studia. Niestety, małżeństwo z jego ojcem nie przetrwało. Rozwiedliśmy się po trzech latach, ale jesteśmy w dobrych stosunkach. Ale martwię się o swoje zdrowie. Stąd moja wizyta u pani.
– Będziesz zdrowa. Już jesteś zdrowa – powiedziałam, patrząc Anicie w oczy.
– Bardzo chcę w to wierzyć – odpowiedziała. Kilka lat temu trafiłam na stół operacyjny z ostrym zapaleniem wyrostka robaczkowego. Za jakiś czas ból po prawej stronie powrócił, tym razem trafiłam do ginekologa. Okazało się, że mam poważny problem z jajnikiem. Tydzień później leżałam na sali pooperacyjnej. Cieszyłam się, że żyję, bo byłam przekonana, że coś mi się stanie. Lekarz stwierdził, że miałam wielkiego farta, operacja była przeprowadzona w ostatniej chwili. Nowotwór został usunięty.
Na szczęście nie miałam przerzutów. Od zabiegu minęły cztery lata. Dzisiaj lekarze twierdzą, że jestem zdrowa. I tak się czuję. Czasami dopada mnie strach, że choroba powróci i nie zdążę wychować Błażeja. Wtedy puszczam sobie nagranie tego, co pani powiedziała, że po 36. roku życia jeszcze urodzę córkę – roześmiała się, ale ze wzruszenia miała łzy w oczach.
– Jeszcze nie mam 36 lat. Właśnie to nienarodzone dziecko dawało mi nadzieję, że jeszcze będę szczęśliwa. Że się zakocham. A jeśli mam urodzić dziecko, to będę zdrowa. Cały czas żyłam tą nadzieją i nadal nią żyję.
– Masz ze sobą zdjęcie obecnego partnera? Może być z telefonu. Pokaż je – poprosiłam.
– To pani już wie – Anita ze zdziwieniem popatrzyła na mnie. – To niezwykła historia. Przez wiele lat mijaliśmy się z Michałem na turniejach tanecznych, znamy się od gimnazjum, ale parą jesteśmy od półtora roku. Tydzień temu dostałam od niego pierścionek. Jestem szczęśliwa, ale martwię się. Ja mam Błażeja. Michał nie ma dzieci. Czy nadal widzi pani, że będę miała córeczkę? Mój lekarz namawia mnie, żebym się decydowała na ciążę. Ale mnie trzyma w środku jakiś lęk, którego nie umiem się pozbyć.
– Na pewno ją urodzisz – potwierdziłam. – Tylko najpierw zmienisz mieszkanie. Widzę przeprowadzkę.
Anita aż podskoczyła na krześle. – To niewiarygodne. Właśnie za tydzień przeprowadzam się do nowego mieszkania.
– Będzie tak: najpierw uwijesz gniazdko, a potem urodzi się pisklę.
Anita wychodziła szczęśliwa. Obiecała, że wróci. Wiem, że kiedyś przyprowadzi do mnie swoją córkę. Małą blondyneczkę, która kilka razy ukazała mi się w trakcie naszej rozmowy. Będę na nie czekać. A ukryta prawda zawsze wyjdzie na jaw.
Aida Kosojan-Przybysz
poetka, piosenkarka i jasnowidz w czwartym pokoleniu, dar odziedziczyła po prababce.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.