Warto przebaczać. Nawet gdy winny nie okazał skruchy. To nie znaczy: zapomnieć, wykreślić winę. Chodzi o to, by uwolnić się od wpływu krzywdziciela na nasze życie.
Kiedy przepraszaliście za coś pierwszy raz w życiu? – pyta psychoterapeutka Anna Zarzycka podczas swojego wykładu „Co w nas pozwala nam przepraszać i przebaczać?" w warszawskim Laboratorium Psychoedukacji. – Pewnie w dzieciństwie... mamę, tatę, dziadków. Co się wtedy czuje? Palący wstyd, niepokój, chęć ucieczki...
Najważniejsza w przepraszaniu jest empatia. Fakt, że rozumiemy, co czuje osoba, której wyrządziliśmy krzywdę. Aaron Lazare, psychiatra, profesor uniwersytetu w Massachusetts, uważa,
że „przebaczenie to jedna z najbardziej doniosłych interakcji, jakie ludzie mogą mieć między sobą". Przepraszanie ma płeć.
Częściej z trudem przychodzi mężczyznom, bo widzą w tym słabość. Proszą o wybaczenie dopiero wtedy, gdy czują, że muszą. Kobiety przepraszają chętniej. Uważa się, że wynika to z ich słabości psychicznej. Tymczasem łatwo rzucane przez nie „sorry" może być tylko grzecznościowym nawykiem.
Przeprosiny muszą być „dopasowane do wykroczenia"; czym innym są zwykłe przewinienia (nieodebranie na czas dziecka z przedszkola), a czym innym np. pozamałżeński flirt lub zdrada.
W przypadku drobiazgów najlepiej przeprosić natychmiast. Gdy sprawa jest poważna, trzeba dać skrzywdzonej osobie czas, by mogła się uporać z szokiem.
Przykład: nastolatek ukrył przed mamą, że nie został dopuszczony do matury. Gdy prawda wychodzi na jaw, matka jest w szoku. Syn powinien jakiś czas odczekać, inaczej z jego przeprosin nic nie będzie. Albo żona mówi mężowi: „Zdradziłam cię, wybacz. To był błąd. Zrobię, co zechcesz, ale proszę, nie mówmy o tym więcej". Tak się nie da.
Jeśli krzywdząca partnera sytuacja trwała długo, droga do wybaczenia też będzie długa. I trzeba się liczyć z tym, że możemy go nie uzyskać. Czasami prośby o wybaczenie ubieramy
w słowa, które je wręcz uniemożliwią. „Jeśli poczułeś się dotknięty, to przepraszam". „Wybacz, że nie posprzątałem, ale ty też często po sobie nie sprzątasz".
Druga strona słyszy tylko nasze „ale" i „jeśli", że to właściwie jej problem, jeśli źle się z czymś czuje... Narasta w niej złość. Winowajca prowadzi grę, wiedząc, że doprowadzi tym do awantury. Jeżeli przeprosiny mają mieć sens, musi za nimi iść prawdziwa skrucha, zmiana i zadośćuczynienie.
Co nam pomaga przeprosić i wybaczyć
Mary Ainsworth, profesor psychologii z uniwersytetu w Wirginii oraz John Bowlby, brytyjski lekarz i psychoanalityk, autor teorii przywiązania, doszli do wniosku, że to, jakiego dziecko ma opiekuna do 3. roku życia, decyduje o tym, jak w przyszłości będzie ono patrzyło na świat – „kochającymi oczami" czy wręcz przeciwnie.
O tym, czy w dorosłym życiu będziemy umieli przepraszać i wybaczać, decydują ich zdaniem wczesne doświadczenia. Czy nas samych przepraszano, gdy byliśmy dziećmi? Jak były przyjmowane nasze przeprosiny – z miłością, a może nas upokarzano?
Ważne jest też poczucie własnej wartości: czy uważamy się za tak samo ważnych jak inni? Oraz obraz świata i ludzi, jaki w sobie nosimy:
• „Ja jestem OK, ty też jesteś OK. Masz prawo do szacunku, jesteś ważny" – to postawa świadcząca o zdrowiu psychicznym.
• „Ja jestem w porządku, ale ty nie jesteś w porządku" – to postawa narcystyczna, częsta np. u przestępców. Takie osoby bardzo niechętnie przepraszają.
• „Ty jesteś OK, ja nie jestem OK" – wieczne doszukiwanie się winy w sobie jest charakterystyczne dla osób o obniżonym poczuciu wartości. Tacy ludzie przepraszają nawet wtedy, gdy nie są winni.
• „Ja nie jestem OK, ty nie jesteś OK" – tak myślą ludzie, których zdaniem świat jest wrogi. Ważna jest też relacja, jaka nas łączy z adresatem przeprosin: łatwiej nam prosić o wybaczenie osoby, które szanujemy i lubimy.
Aldona Wiśniewska
fot.shutterstock.com
~czekajirena