„Ona mówi spomiędzy nóg" – oto kobieta w hiszpańskim przysłowiu. Jej intymność opowiada o rozkoszy i rodzeniu dzieci. Ale takie podejście to rzadkość... Bo chociaż mamy XXI wiek, nasze ciało i potrzeby seksualne nadal są "grzeszne" i "nieczyste"!! My, kobiety, musimy przełamać tabu zbudowane przez chrześcijaństwo!
Jakiś czas temu mój przyjaciel, ginekolog-położnik, wprawił mnie w lekkie osłupienie. W rozmowie przy winie zeszło na sprawy płci i powiedziałam, że cieszę się, że jestem kobietą, że moja kobiecość daje mi tyle radości. Nie wyobrażam sobie bycia facetem.
– Bzdury wygadujesz – przerwał mi. – Nie masz pojęcia, jak ciężko jest być kobietą. Facet zrobi swoje, schowa i zapnie rozporek. A kobieta zostaje z tym balastem sama. Brzmi wulgarnie? Ale to smutna rzeczywistość. To kobieta musi się martwić o antykoncepcję, a jak mimo tego wpadną, to ona ponosi konsekwencje – ciąża, rodzenie, wychowywanie dzieci... A kiedy chce je mieć i się nie udaje, musi znosić wymówki faceta, że jest bezpłodna, chociaż może to być jego wina. To ona cierpi koszmar leczenia bezpłodności, gwałcenia przez męża i zaspokajania jego wyuzdanych potrzeb.
Czasem tacy mężowie przychodzą do mnie ze swymi żonami i żądają wręcz, by uatrakcyjnić TO miejsce specjalnymi zabiegami. I te kobiety, chcąc nie chcąc, się na to godzą. Jesteś szczęściarą, bo masz fajnego faceta, który od tylu już lat cię kocha i szanuje. Bo urodziłaś swoją córkę szybko i bez bólu, bo nie miałaś dotąd prawdziwych problemów ze zdrowiem i seksem...
Długo jeszcze udowadniał, że nie mam pojęcia, jak ciężko być kobietą. Od tamtej pory zaczęłam zwracać baczniejszą uwagę na to, czy rzeczywiście nie mam takich problemów jak inne. A może je mam, tylko uznaję, że to normalne, że tak być musi? Jestem przecież wychowana w tradycji katolickiej, w której kobieta ma służyć mężowi, rodzić dzieci i je wychowywać. I zapomnieć o swojej seksualności.
Podbrzusze kobiety: siedziba zła
Ale ja się z tego wyrwałam! Niestety, masa kobiet nie. I chyba nie ma szans, bo musiałyby przełamać tabu zbudowane przez chrześcijaństwo. Chociaż minęło wiele setek lat i mamy XXI wiek, nadal ich ciało i potrzeby seksualne są grzechem. Bo teologowie wczesnego chrześcijaństwa uznali, że historia o Adamie i Ewie świadczy niezbicie o tym, że podbrzusze kobiety jest siedzibą zła. I że, wzorem grzechu pierworodnego, seks zasługuje na potępienie, jeśli nie służy prokreacji.
Orygenes, jeden z ojców Kościoła (III w. n.e.), stwierdził, że płody mają dusze, więc pełen pogardy dla z natury grzesznej kobiety pouczał, że przy porodzie można poświęcić życie matki, żeby ratować dziecko. I oto minęło 17 wieków, a Kościół niezmiennie obstaje przy swoim.
reklama
Kobiece ciało jest „potępiane, odrzucane i znieważane, składane w ofierze i okaleczane, często również poniżane, do dziś bywa traktowane jako coś, czego kobieta powinna się wstydzić" – pisze Diane Ducret w książce „Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji" poświęconej koncepcjom facetów na temat waginy. Według niej, kiedy waży się kwestia praw kobiet, które stanowią połowę ludzkości, należy zapytać o stosunek mężczyzn do tego najbardziej intymnego organu kobiecego.
Ktoś się nie zgadza? Wystarczy wejść do metra czy autobusu, by się przekonać, że kobiety siedzą skromnie ze ściśniętymi nogami, mężczyźni niemal leżą rozwaleni na siedzeniach. Skąd ta różnica? One muszą strzec swojej intymności. A przecież w pismach tantrycznych nazywana była świętą przestrzenią.
Od "świętego miejsca" do "błądzącego łona" W opowieściach arabskich i legendach staroindyjskich, „Księdze tysiąca i jednej nocy", występuje jako pochwa. W słowniku synonimów to: brzoskwinka, cipa, cipka, pochwa, srom, kuciapa, kuciapka, myszka, pipa, pipka, pusia, szparka, szpara, szczelinka, dziura, piczka oraz wulgarnie – piz... W slangu mówi się o niej: bułeczka, muszelka, pierożek, popielnik, bóbr, psiocha, gniazdko, piczka, picza, pojemnik... Bywa nazywana z angielska „pussy" lub żeńskimi imionami.
Co się stało, że święta przestrzeń przeobraziła się w pipę? Tantra, zwana sztuką świadomego kochania, narodziła się, gdy jeszcze świat wolał matriarchat. Od świętej przestrzeni dzielą nas wieki męskich zabiegów, żeby kobiecą intymność zgłębić i ujarzmić. A skoro to do końca nigdy się nie udawało, to chociaż ośmieszyć.
Przez wieki panów nurtowało zagadnienie, które można zamknąć we frazie popularnej piosenki: „Powiedz kotku, co masz w środku". Wymyślali na ten temat niestworzone rzeczy. Plemię Mehinaku z Brazylii swój seks oparło na przekonaniu, że łechtaczka kobiety węszy i poluje na prącie mężczyzny jak drapieżnik. W starożytnej Grecji uważano, że męskie nasienie dostaje się przez pochwę do mózgu kobiety. Najbardziej chyba kuriozalny pomysł to koncepcja „błądzącego łona".
Uważano mianowicie, że łono może podróżować po wnętrzu ciała i miażdżyć płuca, ściskać śledzionę, atakować serce... Jeśli szło w kierunku gardła, kobieta wpadała w histerię zwaną dusznościami łona. Platon (4-3 w. p.n.e.) opisywał macicę jako zwierzę, które zbyt długo niezaspokojone „popada w smutek i boleści, miota ciałem na wszystkie strony, zamyka przejście powietrza (...) i powoduje wszelkiego rodzaju choroby. Aby przywabić macicę na jej miejsce, Hipokrates radził drażnić kobiecy nos „starym moczem, którego smród wskrzesiłby umarłego, a potem czystym, by wabić macierz".
Dominowało przekonanie, że macica niczego tak nie pragnie jak męskiego nasienia, więc można ją było także kusić kadzidłem wymieszanym z męskimi płynami. A najlepszym sposobem na jej zatrzymanie były jak najczęstsze ciąże.
Według Trotuli de Ruggiero, włoskiej medyczki żyjącej w XI wieku w Bolonii, do symptomów chorób związanych ze zabłąkanym łonem należały: „utrata apetytu na skutek przemożnej oziębłości serca... Czasem kobieta traci głos, nos jest zniekształcony, usta i zęby zaciśnięte...".
Natura kontra kultura Dopiero w wieku XVIII ustalono, że umiejscowienie macicy nie pozwala na jej swobodne wędrówki, a histeria to dzieło nerwów i mózgu. Choć i dziś lekarzom zdarza się sugerować, że migreny i ataki furii to efekt nierozładowanego napięcia seksualnego. Zarzucanie kobietom myślenia macicą jest tak samo krzywdzące, jak sugerowanie, że faceci myślą penisem.
Zapytany o źródło kobiecych ataków złości Wojciech Eichelberger powiedział: „Kobieta, zanim się nią stanie, długo jest dziewczynką. A dziewczynka powinna być cicha, grzeczna, miła i słodka. I pamiętać, że złość piękności szkodzi. (...) Ma ustępować, oddawać, ulegać, służyć, wyręczać, opiekować się, na nic się nie skarżyć i cieszyć się, że żyje. Być czyściutka i bielutka. Nie pocić się i nie wydzielać żadnego naturalnego zapachu. (...) Powinna się bać, wstydzić i brzydzić swego ciała (szczególnie gdy zaczyna dorastać). Najlepiej się do niego nie przyznawać. Trzymać ręce na kołdrze i wszelkimi dostępnymi środkami walczyć z owłosieniem nóg".
„Nikt nie rodzi się kobietą, a jedynie się nią staje" – to słynne powiedzenie Simone de Beauvoir. Staje się nią pod pręgierzem zasad, które każą się jej wstydzić siebie, swojego ciała, seksualności, potrzeb. W ukryciu i samotności ma przeżywać rozkosz i macierzyństwo. I albo poddaje się, albo walczy z kulturą.
Zwykle ta walka kończy się na zakładaniu bluzki z dużym dekoltem lub krótkiej spódnicy. Dlaczego nadal tak szokują dziewczyny odsłaniające nogi czy biusty w tzw. marszach szmat – protestach ludzi niezgadzających się ze stwierdzeniem, że to prowokacyjny strój staje się przyczyną gwałtu? Właśnie dlatego, że kobiece ciało to nadal coś wstydliwego, tajemniczego wraz ze swoim wyglądem i fizjologią.
A może czas obnażyć sam wstyd? Zrozumieć, że jest narzędziem, które nas ogranicza? I walczyć z nim. Po co i jak budowano w kobietach wstyd? Odsłońmy to, co ma być zasłonięte. Znieśmy tabu kobiecej seksualności!!
Katarzyna Szczerbowska fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.