Strona 1 z 2
Arbuzy 300 lat temu na obrazie Giovanniego Stanchi (obok) są zupełnie inne niż te 200 lat temu, namalowane przez Agostinho José da Motę (obraz na drugiej stronie). Ale teraz owoce i warzywa zmieniają się szybciej. Nasi przodkowie, którzy udomowili arbuza, dziś by go nie rozpoznali.
Czy naukowcy, zmieniając wygląd, smak i trwałość warzyw i owoców, nie tworzą „frankensteinów", które zagrożą kiedyś człowiekowi?
Marchew pochodzi z Persji. Około X wieku po raz pierwszy spróbowano słodkawych korzonków, które wtedy były białe albo fioletowe. Kiedyś rosła tylko w ciepłych krajach. Obecną – pomarańczową, podłużną i słodką, hoduje się w każdym klimacie.
Dzikie bakłażany miały różne kształty i rozmiary, a w miejscu, gdzie łodyga łączyła się z kwiatem – kolce. Bywały białe, niebieskawe, fioletowe i żółte. Współczesny bakłażan nie tylko stracił kolce, ale przede wszystkim nie jest już niewielką kulką wielkości pomarańczy. Niemal w każdym sklepie na całym świecie kupujemy dziś takie same – obłe i ciemnofioletowe. Trudno się w nich dopatrzeć praprzodka.
Pierwsze banany uprawiano prawdopodobnie w Azji – ich ojczyzną była obecna Papua Nowa Gwinea. Protoplastą owocu, który cenimy między innymi za to, że jest miękki i łatwy do zjedzenia, był spiczasty i naszpikowany pestkami owoc Musa. Po wielu krzyżówkach udało się człowiekowi stworzyć roślinę z jasnożółtymi, pożywnymi, słodkimi owocami, o wnętrzu, które uwodzi już bezzębne dzieci.
reklama
Kiedy Chińczycy zajęli się uprawą dzikich brzoskwiń, miały one zaledwie 2,5 cm średnicy i zawierały bardzo mało miąższu, który w dodatku smakował słonawo i ziemisto. Współcześni farmerzy hodują brzoskwinie dużo większe, bardziej soczyste i zdecydowanie słodsze. Największa odnotowana w Księdze rekordów Guinnessa osiągnęła średnicę ponad 7 cm.
„frankenstein" z probówki Rolnictwo narodziło się około 12 tys. lat temu. Dzięki selekcji i szczepieniom stale udoskonalano smak i wygląd zbóż, owoców i warzyw. Ale w latach 80. ubiegłego wieku wszystko się zmieniło. Naukowców uwiodły genetyczne manipulacje. Odkryli, że można dostarczać roślinom fragmenty DNA innych organizmów. W efekcie powstało GMO, czyli genetycznie modyfikowane twory. Były one bardziej odporne na trudne warunki pogodowe, ataki szkodników czy chwasty. I tak w 1994 roku trafiła do sklepów żywność modyfikowana.
Pierwszy był niegnijący pomidor ze znakiem towarowym Flavr Savr. Zmniejszono w nim aktywność genu, który odpowiada za proces dojrzewania i mięknięcia, dzięki czemu lepiej znosił transport i dłużej zachowywał świeżość. Cała partia sprzedała się na pniu. Konsumenci oszaleli – pomidory były smaczniejsze i bardzo długo pozostawały świeże. Nic dziwnego, że spodobały się też handlowcom.
Miłośnicy XVII-wiecznej sztuki zapewne znają martwą naturę włoskiego malarza Giovanniego Stanchi „Arbuzy, brzoskwinie, gruszki i inne owoce w krajobrazie". Arbuzy na obrazie w niewielkim stopniu przypominają te znane nam dzisiaj. Owoc wypełniony jest białym miąższem, który jedynie w sześciu komorach na pestki przybiera lekko czerwonawą barwę. A już na obrazie Agostinho José da Moty „Papaja i arbuz" z 1860 roku widzimy arbuza z soczystym i słodkim miąższem, którym lubimy odświeżać się latem.
Teraz owoce i warzywa nie potrzebują aż 150 lat, żeby się zmienić. Wszystkie przechodzą dużo szybszą „ewolucję" w laboratoriach naukowców. Arbuzy są tak zaprojektowane, żeby w całości wypełniał je czerwony, słodki miąższ i miały jak najmniej pestek. Jeśli trafi nam się owoc bezpestkowy czy przypominający sześcian – dzięki czemu można zapakować więcej arbuzów do skrzynki – możemy być pewni, że mamy do czynienia z radykalną genetyczną modyfikacją.
Najczęściej naukowcy dublują liczbę chromosomów w tradycyjnych arbuzach, dodając substancje chemiczne. Niektóre owoce, na przykład dynia piżmowa czy papaja, zostały tak zmienione, żeby były maksymalnie odporne na choroby. Kukurydza z kolei miała kiedyś w kolbie ziarna w różnych odcieniach żółci i zieleni. Dziś wszystkie są w tym samym kolorze, w dodatku takiej samej wielkości. Kolba tej rośliny wygląda jak produkt, który dopiero co zszedł z fabrycznej taśmy, a nie został stworzony przez naturę. Grzebanie w jej genach zmieniło też typ, wielkość i liczbę ziaren.
Pierwsi ujarzmili dziką kukurydzę Majowie. Europejczycy poznali ją dopiero w 1492 roku, kiedy statki Krzysztofa Kolumba dotarły do brzegów wyspy San Salvador w archipelagu Bahamów. Dziś aż 88 proc. kukurydzy (soi jeszcze więcej, bo aż 93 proc.) hodowanej w Stanach Zjednoczonych ma zmanipulowane geny. A my nawet nie wiemy, że ją zjadamy, bo kukurydza (i soja) jest dodawana jako wypełniacz do innych produktów.
Zwolennicy GMO twierdzą, że żywność opracowana w laboratorium jest trawiona i nie przedostaje się do genomu człowieka. Ale są i tacy, którzy nazywają ją potworkami czy „frankensteinami" wyłażącymi z probówek. Badania nad GMO trwają zbyt krótko, żeby można było stwierdzić z całą pewnością, że mamy do czynienia z bezpiecznym jedzeniem.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.