Kiedy zwracamy się do kogoś wyłącznie słowami, a nie sercem, nic się nie zmieni... Wzywanie Buddy
Pewna kobieta sto razy dziennie przyzywała imię Buddy, ale nie rozumiała istoty jego nauk. Po dziesięciu latach nie osiągnęła nic poza goryczą i desperacją wynikającą z przekonania, że nikt nie słyszy jej próśb. Buddyjski mnich spostrzegł to i pewnego popołudnia stanął przed jej drzwiami. – Pani Cheng, proszę otworzyć.
Przybycie niespodziewanego gościa zirytowało kobietę. Zadzwoniła więc dzwonkiem, by dać do zrozumienia, że się modli i nie chce, by jej przeszkadzano. Mnich jednak nie dał się zniechęcić. – Pani Cheng, musimy porozmawiać. Proszę na chwilę wyjść przed dom.
Rozwścieczona gwałtownie otworzyła drzwi. – Co z ciebie za mnich, skoro nie zdajesz sobie sprawy, że się modlę? – Wołałem cię tylko cztery razy i widzę, że jesteś bardzo zdenerwowana. Wyobraź sobie, co musi czuć Budda po 10 latach twoich przywoływań. Kiedy zwracamy się do kogoś wyłącznie słowami, a nie sercem, nic się nie stanie. Zacznij inaczej zwracać się do Buddy, zrozum jego naukę i nie będziesz potrzebować niczego więcej.
I Bóg stworzył matkę
Bóg posłał po najbardziej ulubionego anioła i pokazał mu stworzoną przez siebie pierwszą matkę. Aniołowi nie spodobało się to, co zobaczył:
– Poświęciłeś jej, Panie, tak wiele godzin, że już sam nie wiesz, co robisz – rzekł. – Spójrz tylko! Pocałunki, które potrafią uleczyć każdą chorobę, sześć par rąk do gotowania, prania, prasowania, pieszczot, przytrzymywania i czyszczenia – to nie ma prawa działać!
– Ręce nie są problemem – odpowiedział mu Bóg. – Prawdziwym kłopotem są trzy pary oczu: jedna, by mogła zobaczyć syna przez zamknięte drzwi i ochronić go przed otwartymi oknami. Kolejna para, żeby okazać surowość, kiedy musi być stanowcza. I trzecia para, aby cały czas patrzeć na niego z miłością i czułością mimo całej pracy, którą musi wykonać!
reklama
Anioł dokładniej przyjrzał się prototypowej matce.
– A to do czego służy?
– Dzięki temu może się sama uzdrowić. Matka nie będzie bowiem mieć czasu na choroby i słabości.
– Wydaje mi się, że powinieneś nieco odsapnąć – rzekł anioł. – A potem wrócić do normalnego ludzkiego kształtu z dwiema rękami i jedną parą oczu.
Bóg zgodził się z aniołem, a kiedy odpoczął, zmienił matkę w normalną kobietę. A potem powiedział aniołowi:
– Musiałem jednak wyposażyć ją tak, jakby miała sześć ramion, trzy pary oczu i system samouzdrawiający. W przeciwnym razie nie byłaby w stanie sprostać swoim zadaniom.
Anioł jeszcze raz przyjrzał się matce. Tym razem, jego zdaniem, Stwórca trafił w sedno. Nagle jednak dostrzegł pewną wadę w boskim dziele:
– Ona przecieka. Wydaje mi się, Panie, że znów Twój prototyp ma zbyt wiele funkcji.
– To nie nieszczelność. To są łzy.
– Czemu służą?
– Dzięki nim może okazywać radość, smutek, rozczarowanie, ból, dumę i entuzjazm.
– Jesteś geniuszem – rzekł anioł. – Tego brakowało twojemu prototypowi.
Bóg spojrzał posępnie i powiedział: – To nie Ja to w niej umieściłem. Łzy pojawiły się po tym, kiedy złożyłem w jedno wszystkie części.
Mimo wszystko anioł pogratulował Wszechmogącemu, a wzorzec matki był gotów.
Według Thích Nhất Hạnh „Żywy Budda, żywy Chrystus"
Paulo Coelho
brazylijski pisarz i poeta, promotor „dobrej magii”. Autor m.in. książek: „Alchemik”,
„Alef”, „Demon i panna Prym”, „Pielgrzym” „Podręcznik wojownika światła”
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.