Każdy się wstydzi. Nie każdy jednak wie, co z tym wstydem zrobić i jak o nim opowiedzieć innym i sobie. A warto – bo wstyd boli i przeszkadza żyć.
Obejmowanie wstydu brzmiało tajemniczo. – Objąć czyli przytulić, to wiem. Ale jak? Jak objąć coś, czego nie da się dotknąć? – wspomina dziś swoje wątpliwości Karolina, jedna z najmłodszych uczestniczek spotkania w Babskiej Dżungli. Kobiety, które spotkały się w przytulnej salce na warszawskim Mokotowie, pełnej wygodnych krzeseł, poduch i koców, różniły się wiekiem, wyglądem, statusem społecznym, stylem życia, doświadczeniami. Ale, jak się miało okazać później, coś bardzo wstydliwego łączyło je wszystkie.
– Bo to o wstydliwych niedoskonałościach są te warsztaty. O tym, że nie umiemy ich zaakceptować, i o tym, jak to na nas wpływa na co dzień – tłumaczy Beata Kosiacka, założycielka Babskiej Dżungli i pomysłodawczyni warsztatów „Obejmując wstyd i wrażliwość”.
– Wstyd odczuwamy wszyscy, bo wszyscy wciąż wydajemy się sobie niewystarczająco piękni, mądrzy czy życiowo zaradni. Każdy wstydzi się wielu rzeczy. Dodatkowo, porównujemy się do innych i nieustannie stawiamy sobie zbyt wysoką poprzeczkę. A to jeszcze bardziej potęguje nasze poczucie, że nie podołaliśmy. No ale jak podołać niemożliwemu? – pyta Beata.
Odpowiedź na to pytanie odnalazła ponad roku temu, spotykając na swojej drodze trenerki pracujące metodą Porozumienia bez Przemocy – Pernille Plantener oraz Emmę Collins, autorki warsztatu „Obejmując wstyd i wrażliwość”. Beata od razu zapragnęła zaprosić trenerki do Polski, by innym pokazać drogę do odkrywania wewnętrznego szczęścia i spokoju. Osobiście doświadczyła, że odpowiednie podejście do wstydu daje poczucie ukojenia.
– Wstyd hamuje nas przed życiem w pełni, przed realizowaniem marzeń i celów. Myślenie o tym, jak odbiorą nas inni, lub wmawianie sobie „ja tego nie potrafię”, blokuje nas przed działaniem i prowadzi do zaburzeń emocjonalnych, lęków, depresji – tłumaczy.
Do Polski przyleciała Emma Collins, certyfikowana trenerka rozwoju osobistego, której nauki tłumaczone były na bieżąco podczas warsztatów na język polski. Miała w sobie to coś, co wyróżnia osoby, które osiągnęły wewnętrzną harmonię – łagodne i wolne spojrzenie. Piętnaście uczestniczek spotkania przywitała prośbą o… narysowanie jednorożca. Nic tak nie pozwala człowiekowi na nawiązanie kontaktu ze samym sobą, jak własna twórczość. Nawet najprostsza.
– Na warsztaty przywiodła mnie intuicja. Oglądając zamieszczone w sieci filmiki amerykańskiej badaczki Brene Brown, czułam, jak swoimi słowami dotyka tego, co we mnie ważne, głębokie i nie zawsze ujawniane – opowiada Marta. Praca ze wstydem pozwala dojść do głosu bezbronności i wrażliwości, która w wielu osobach była tłumiona już od dzieciństwa. – Wrażliwość to taka część mnie, do której moje najbliższe otoczenie odnosiło się jak do kalectwa. A ja czułam, że ona jest moim skarbem i darem. Mój wstyd dotyczył działania w zgodzie ze swoimi wartościami. Warsztaty miały być kolejną cegiełką w odkrywaniu siebie – niewstydzącej się niczego i pozostającej w oderwaniu od wpojonych mi powinności – dodaje.
Monika od dawna czuła, że wrażliwość jest jej towarzyszką, z którą jednak nie rozmawia na co dzień. – Na warsztaty zapisałam się, by sprawdzić słuszność moich przypuszczeń i dowiedzieć się, jak się ku niej zbliżyć – opowiada.
Jakże zdziwiona była większość kobiet, gdy Emma jednoznacznie określiła bezbronność, wrażliwość i autentyczność jako cechy niezbędne do odczuwania harmonii, zarówno w życiu wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Tylko Karolinie nie wmawiano w dzieciństwie, że „kto ma miękkie serce, ten ma twardą…”. Potem kilkukrotnie usłyszała od innych kobiet, że jest szczęściarą. Że nie była uczona bycia silną pomimo wszystko.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.