Smutne były losy Katarzyny Habsburżanki, niekochanej żony króla Zygmunta Augusta... Nie mogła znieść zdrad i pogardy męża. Czy los odpłacił Augustowi pięknym za nadobne, pozwalając mu umrzeć bez wytęsknionego potomka?
Nie dla siebie tylko żyje Wasz Święty Majestat, lecz dla Królestwa! – usłyszał król Zygmunt August na sejmie w lutym 1552 roku. Trzydziestodwuletni monarcha był nadal obolały po śmierci ukochanej żony, Barbary Radziwiłłówny. Nie upłynął przecież rok, odkąd odeszła. Jednak był ostatnim Jagiellonem na tronie i nadal bezdzietnym, więc senatorowie zaczęli podsuwać mu kandydatki z Włoch i Francji.
Wśród nich była Katarzyna Habsburżanka, starsza siostra pierwszej żony króla – cierpiącej na epilepsję i zmarłej w 1545 r. – Elżbiety. Miała za sobą krótki epizod małżeński – tylko cztery miesiące na przełomie 1549/1550 r. Ponoć jednak pozostała dziewicą, gdyż jej małżonek, który utonął podczas polowania, był impotentem.
Zygmunt August bronił się, jak mógł. Twierdził, że do ożenku z siostrą zmarłej żony nie dopuszcza prawo kanoniczne, że grozi za to kara Boża. Jednak wysłany na swaty zaufany króla, brat stryjeczny Barbary Radziwiłłówny, Mikołaj Czarny Radziwiłł, sowicie ugoszczony przez Habsburgów w Wiedniu, opiewał w liście urodę i walory Katarzyny Habsburżanki. I król nieoczekiwanie się zgodził. Jak stwierdził, doznał „boskiego przejrzenia" w sprawie ożenku z Katarzyną.
Wesele w Krakowie trwało dziewięć dni. Zygmunt po nocy poślubnej był zadowolony lub takiego udawał. Zapowiadała się sielanka. Jednak, jak plotkowano, podczas nocy poślubnej Katarzyna miała dostać ataku epilepsji. Nowa żona króla nie grzeszyła w dodatku urodą: wystająca dolna warga, wypukłe ciemne oczy, długi nos, skłonność do tycia przy niewielkim wzroście. Całkowity brak wdzięku dopełniał jej obrazu. Zdradzała też skłonności do politykowania, czego August nie znosił. Mimo to zdecydował żyć z nią przykładnie, w nadziei na przedłużenie dynastii Jagiellonów. Dwór był nawet przekonany, że przez cztery miesiące w Knyszynie para młoda przeżywała „miodowe miesiące".
Katarzyna nie łudziła się, że Zygmunt August ją kocha, lecz zasugerowała, iż jest w ciąży. A to był przecież główny cel ożenku króla. Na wieść o ciąży, wysłał on 6 kwietnia 1554 roku z Lublina swego lekarza Wojciecha Bazę. Zaraz jednak przyszła wieść o trzydniowym krwotoku Katarzyny z narządów rodnych. Lekarze wówczas nie mieli prawa królowej dotykać, więc król skierował na badanie żony położną Kozicką. Ale i ona nic nie ustaliła.
reklama
Kiedy 17 maja 1554 r. para królewska jechała w stronę Olkiennik, Katarzyna znów dostała krwotoku. Z Wilna pisała jednak do Bony, że jest w odmiennym stanie. Król sądził więc, że Katarzyna niedługo zostanie matką. Kres nadziei położył 3 października 1554 r. Katarzyna w liście do Bony z Wilna napisała, „że Bóg odwrócił od niej swoją łaskę". Sekretarz króla Stanisław Bojanowski napisał do księcia pruskiego Albrechta, że królowa jest bezpłodna, podobnie zresztą jak król, o czym mu powiedziała w gniewie Bona. Natomiast August był przekonany, że jest płodny, więc bezdzietna żona jest mu niepotrzebna. Gdy Habsburgowie wypłacili mu w 1555 r. posag Katarzyny, zaczął się od niej oddalać.
Sytuacji królowej nie poprawił fakt, że jej ojciec, Ferdynand został 24 kwietnia 1556 r. cesarzem. August stał się zupełnie oziębły wobec żony: przebywał w Warszawie i Krasnymstawie, podczas gdy Katarzyna z córkami Bony pojechała do Krakowa. Tam królowa ciężko zaniemogła. W obliczu nadciągającej śmierci prosiła ojca o przysłanie austriackich lekarzy. Gdy ci przyjechali do Krakowa, dowiedzieli się, że Katarzyna przeżyła 15 ataków epilepsji.
Król przybył do Krakowa parę dni później. I wtedy, być może na jego widok, zdrowie Katarzyny zaczęło się poprawiać. Jednakże August miał dosyć epileptyczki, która od pięciu lat nie urodziła potomka. Przez następne półtora roku nawet jej nie odwiedził. Natomiast Katarzyna zasypywała rodzinę w Wiedniu dobrymi wieściami, by podtrzymać wrażenie trwałego uczucia i dobrego małżeństwa.
10 marca 1559 r. na sejmie piotrkowskim „król przedstawił senatorom, że nie ma nadziei otrzymania potomka, że należy, aby za jego życia zgodzili się na następcę, aby po śmierci jego przez niezgody wewnętrzne i kłótnie domowe zguba państwa zbliżoną nie została". W tym czasie Katarzyna stale już chorowała, do czego przyczyniła się postępująca oziębłość męża.
Na początku 1560 r. król zezwolił żonie na przyjazd do Wilna. Tamże dopadły ją kolejne ataki. Doktor Rupert Fink nazwał tę tajemniczą chorobę „febrą tercjanną". Ale Zygmunt August, świadek jej drgawek i wymiotów, był przekonany, że jego żona cierpi na padaczkę. To ostatecznie zniechęciło króla, więc pocieszał się romansem z dwórką Katarzyny.
W kwietniu 1563 r. nakazał Habsburżance przenieść się na stałe do Radomia. Na sejmie powiedział szlachcie, że „chętnie by został mnichem, aby tylko pozbyć się żony". Wrócił też do dawnego trybu życia: „małżonkę sobie zohydziwszy, innymi się bawił".
Roli mediatora w kłopotach małżeńskich siostry Habsburgów podjął się Maksymilian Habsburg. Zażądał od Zygmunta Augusta podania przyczyny zerwania z żoną. Król nonszalancko odpowiedział 14 lutego 1564 r., że „nie jest rzeczą potrzebną, aby mówić o tym, co się w małżeństwie dzieje". Wysłał jednak poselstwo do Wiednia z instrukcją ułożoną przez prymasa Jakuba Uchańskiego, że „król ma do Katarzyny nieprzezwyciężony wstręt, bo uważa związek z siostrą, po siostrze za kazirodczy". Poselstwo sugerowało rozwód, co było sprawą niesłychanej wagi.
Kryła się bowiem za tym walka o wprowadzenie Kościoła narodowego w Polsce. Zaalarmowało to papieża i zimą 1565 r. nuncjusz przekonywał króla do utrzymania związku. „Z nią żyć niepodobna, bo żaden pociąg krwi i przywiązania między nami nie istnieje", odparł August, dodawszy, że wolałby umrzeć, niż żyć z tą kobietą. I jak dowodził, „z nienawiści do Polski postarała się o poronienie i król nigdy z nią potomstwa mieć nie będzie"!
Rozpoczęła się cicha wojna Zygmunta Augusta o wydalenie Habsburżanki z Polski. By przyśpieszyć jej wyjazd, król jawnie romansował z ulubioną dwórką żony. Habsburgowie zaczęli podejrzewać, że w Wieluniu usiłowano otruć królową wiśniami. Inne wieści głosiły, że król w Radomiu utrzymuje ją o chlebie i wodzie. W rzeczywistości rezydencja w Radomiu była pięknie wyposażona, a królowa nadal miała własny dwór. Za Katarzyną ujęła się szlachta, a potem sam prymas. Ale wstrętu Augusta do niej nic nie było w stanie zmienić.
8 października 1566 r. Katarzyna opuściła przygraniczny Wieluń. Oznajmiała w memoriale, że „odejdzie, aby wrócić, jeżeli Bóg zmieni serce królewskie, a powrót taki poczyta sobie za największe szczęście". Chyba na swój sposób kochała nieprzeciętnego i smutnego męża, który w żaden sposób rządzić sobą nie dał. I narzucić uczuć też nie.
Odepchnięta królowa wpadła w melancholię. Był to czerwiec 1567 r. Potem osiadła w Linzu. Pociechy szukała w wierze, uprawiała zioła, kwiaty, przyjmowała gości. Pragnąc wrócić do męża, wysłała do niego dwa listy, ale on ich nawet nie otworzył. Król dochodził pięćdziesiątki, był nadal bezpotomny i rozpaczliwie dążył do nowego ożenku. Tymczasem w marcu 1570 r. otrzymał breve papieskie, przekreślające nadzieje na rozwiązanie małżeństwa z Katarzyną. Zawiedziony, zamyślał nawet o wstąpieniu do klasztoru. Zbyt mocno jednak kochał kobiety i hołubił nadzieję, że doczeka potomka.
Katarzyna podupadała na zdrowiu. 10 lutego 1572 r. podyktowała testament: „Najukochańszego małżonka pana mego proszę, jak prosiłam ustnie, upadłszy przed nim na kolana – aby jeżeli co uczyniłam, kiedy mimo jego woli, dla miłości Bożej darował mi to i odpuścił, jako ja mu wszystko przebaczam i odpuszczam". Zmarła ostatniego lutego 1572 r. w wieku ponad 38 lat. A za nią 7 lipca umarł bezpotomnie, w atmosferze skandalu, jej mąż, do końca rozpaczliwie pragnący potomka. Dynastia Jagiellonów przestała istnieć.
Jan Pann
fot. shutterstock, wikipedia
dla zalogowanych użytkowników serwisu.