Kiedy piszę o miłości, to zaraz przychodzi mi na myśl ta pierwsza. I pytanie, czy jej płomień, nawet jeśli zgaśnie, pozostawi żar, który będzie zawsze grzać nasze serca?
„Gdzie tamta miłość jak pierwszy śnieg, tak czysta i tak jasna jak Edenu brzeg; gdzie tamta przyjaźń, w kamieniu ślad, nie zatarł jej bieg losów i historii wiatr” – śpiewa Ivan Komarenko.
Nieoczekiwanie wpadają na siebie na ulicy. Od razu iskrzy. I to jak! Znów jest jak kiedyś, a może jeszcze silniej. Albo przypadkiem – czasem nieco temu przypadkowi pomagając – odnajdują się na portalu społecznościowym. I nie mogą przestać rozmawiać. Bo przez wszystkie te lata, nawet, kiedy o sobie nie pamiętali, nadal siebie szukali… Pierwsza miłość nie rdzewieje i nosi się ją w sercu przez całe życie.
SPRAWDŹ --> OSOBISTY HOROSKOP MIŁOSNY
Dlaczego pamietamy pierwszą miłość?
Specjaliści od „szkiełka i oka”, czyli naukowcy od dawna chcieli poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego „ta miłość jest tak trwała”. Amerykańska psycholog, prof. Nancy Kalish, autorka książki „Utraceni i odzyskani kochankowie”, tłumaczy to hormonami. Pierwsza miłość, która z reguły przytrafia się nastolatkom, to nie jest dojrzałe uczucie, tylko zauroczenie. Silne emocje – napędzane głównie takimi hormonami jak oksytocyna i wazopresyna, które mają związek z hormonami płciowymi i również wpływają na odczuwanie szczęścia – wyzwalają orgazmiczne doznania. Związki te tworzą w mózgu rodzaj emocjonalnej pamięci, która gromadzi się w ciele migdałowym. I nawet po latach widok ukochanej kiedyś osoby, jej zapach, głos czy dotyk uwalnia zahibernowaną pamięć. Emocje znów zaczynają buzować. Czas, jaki minął od ostatniego spotkania, wydaje się bez znaczenia. Najstarsza para badana przez Nancy Kalish nie widziała się 75 lat!
Gdy Betty i Robert ponownie się spotkali, ona skończyła 91, on 92 lata. Oboje po przejściach, oboje samotni, bo rodziny porozjeżdżały się po świecie. Odnaleźli się w Słonecznym Domu w Kalifornii, jednym z tych, w których amerykańscy emeryci spędzają ostatnie lata życia. Jak lubią podkreślać, od razu się rozpoznali. I od razu podjęli decyzję, którą tak nieroztropnie odłożyli w młodości – postanowili się pobrać. Na nic zdały się protesty rodzin i sceptycyzm personelu placówki. Pani profesor, która była gościem na ślubie Betty i Roberta, że łzami w oczach opowiadała potem, że nigdy jeszcze nie widziała tak szczęśliwych państwa „młodych”.
Miłość po latach
Historia ta najwyraźniej potwierdza, że pierwszą miłość nosi się w sercu do końca. Ale nie każda możne liczyć na happy end. Spotkania po latach rozpalają wprawdzie na nowo płomień uczuć – zdawałoby się, że na zawsze wygaszony – ale rzadko udaje się go podtrzymać. Zmieniamy się, mamy inne doświadczenia i inne cele w życiu. I przychodzi rozczarowanie, zwłaszcza gdy pierwszą miłość zamieniamy w stały związek.
Moda na portale społecznościowe sprawiła, że powrotów do pierwszej miłości jest coraz więcej. Amerykańscy psycholodzy utworzyli nawet nowe słowo: „retroseksualni”. To ci, którzy po latach próbują odnowić swoje pierwsze związki. Jak wykazały badania, najchętniej wracają do pierwszej miłości ci, którzy przeżyli ją, przed skończeniem 17 lat. Kierują się dość prostym wytłumaczeniem – skoro spotkałem dawną miłość, to chciała tego widocznie jakaś siła wyższa. I teraz nie ma odwrotu, dostałem drugą szansę i już jej nie zmarnuję.
Joanna i Jan znaleźli się na Facebooku. Kiedyś chodzili ze sobą cztery lata. To była szalona studencka miłość. Wszyscy jej im zazdrościli. Od razu było widać, jak między nimi iskrzy. A jednak wszystko się skończyło. On oznajmił jej pewnego dnia, że poznał inną i się zakochał. Ona nie miała siły walczyć. Była tak załamana, że próbowała nawet popełnić samobójstwo. Ale czas uleczył rany, wyszła za mąż, urodziła dzieci. Nigdy o nim jednak nie zapomniała. Kiedy pewnego dnia zadzwonił – wcześniej wyszukał ją na Facebooku – poczuła, że wszystko wróciło. Jan był po rozwodzie, mieszkał sam, jego dzieci już się usamodzielniły. Spotkali się raz, drugi i przekonali się, że nie mogą bez siebie żyć. On namawia ją do rozwodu, ale ona nie może się zdecydować. Co będzie dalej, nie wie. Ale wie, że cokolwiek się stanie, pierwsza miłość pozostanie w jej sercu.
Większość romansów retro zaczyna się dziś od maili i przeważnie na nich kończy. 70 proc. z nich ogranicza się do emocjonalnych wspomnień, czasami bardzo intensywnych, ale nie prowadzących do łóżka. Ci, którzy już kiedyś doszli do wniosku, że nie chcą razem iść przez życie, nie decydują się na to także po latach.
„Pierwsza miłość, miłość największa, ta, dla której całe życie warto żyć” – śpiewają Aneta Zając i Mikołaj Krawczyk.
Naturalny afrodyzjak
Spotkanie z pierwszą miłością po latach działa jak naturalny afrodyzjak, ale też jak eliksir młodości. Bo w pewnym sensie jest powrotem do niej albo przynajmniej nadzieją na powrót. A takie emocje najmocniej przeżywają ci, w których aktualne związki wkradły się rutyna i nuda. Albo ci, którzy przeżywają kryzys wieku średniego. Kiedy coraz bardziej doskwiera myśl, że nic nas już w życiu nie czeka poza… starością. A tu wracają przyjemne wspomnienia, a wraz z nimi uczucia, namiętność. I zaraz życie staje się bardziej intensywne – jak wtedy, kiedy miało się naście lat.
Jedną z ważniejszych przyczyn powstania „związków rekonstruowanych”, jest fascynujące doświadczenie łączenia „starego” z „nowym”, uważa seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz.
Spotykają się osoby, które kiedyś w najbardziej beztroskim okresie życia – bo taka z natury jest młodość – były razem. Wracają wspomnienia pierwszych namiętności, uniesień. Jest to też okazja, by wyjaśnić sobie, dlaczego się rozstali. Są mądrzejsi o wiele przeżyć i doświadczeń. Dopiero teraz zrozumieli swoje wcześniejsze reakcje, zachowania, że powód dla którego się rozstali tak naprawdę był bardzo błahy. I po latach zobaczyli, że byli dla siebie stworzeni. Czy jednak nadal są? Bo czemu nie wrócić do raju? Ale z drugiej strony jest i przestroga – nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Maria i Piotr kiedyś przed laty sądzili, że są dla siebie stworzeni. Pokochali w pierwszej klasie liceum i byli razem jeszcze na studiach. „Na zawsze, zawsze i wszędzie” – powtarzali sobie nie tylko w chwilach najbardziej intymnych. Po trzech latach coś się jednak zaczęło psuć. Dziś oboje przyznają, że przegapili moment, kiedy w ich związek wkradła się nuda. A potem było już za późno, żeby któremuś z nich chciało się cokolwiek zmieniać. Odnaleźli szczęście – przynajmniej tak im się wydawało – w nowych związkach. I choć mieszkali w tym samym mieście, nigdy się potem nie kontaktowali. Do czasu, kiedy dwa lata temu wpadli na siebie przypadkowo na ulicy. – Od razu rzuciliśmy się sobie w ramiona. To było tak, jakbyśmy się nigdy nie rozstawali – wspomina Maria. – I prawie od razu poszliśmy do łóżka. Było jak przed laty. Cudownie, chociaż mieliśmy o trzydzieści parę lat więcej. Spotykamy się nadal, ukradkiem, bo on i ja mamy rodziny. Piotr jest gotów się rozwieść, nie ma dzieci, ale ja się waham. Męża też kocham, chociaż nie tak gorąco jak swoją pierwszą miłość. Ale wiem też, że taka sytuacja nie może wiecznie trwać.
Która miłość jest najważniejsza?
„Każda miłość jest pierwsza, najgorętsza, najszczersza, wszystko w nowy przystraja blask i już serce odkrywa, że to ta jest prawdziwa, że przeżywa ją pierwszy raz” – śpiewa Irena Santor.
Tak jak nie ma jednego uniwersalnego wzoru miłości, tak tym bardziej nie wiadomo, czym jest ta pierwsza miłość. I pewnie trzeba byłoby przeżyć całe życie razem, żeby się o tym przekonać.
Tymczasem romanse retro, jak przestrzegają psycholodzy, mogą okazać się pułapką dla aktualnych związków. Rozdarcie między dawną miłością, naszymi tęsknotami a obecnym życiem i zobowiązaniami rodzi prawdziwe dramaty. Czyż nie lepiej więc, zachowując w pamięci piękne wspomnienia, uczynić równie piękną – a może jeszcze piękniejszą – tę, w której właśnie się jest?
Spotkanie z pierwszą miłością po latach działa jak naturalny afrodyzjak. Ale też jak eliksir młodości. Bo w pewnym sensie jest powrotem do niej albo przynajmniej nadzieją na jej powrót.
Autor: Bożena Stasiak
Zdjęcie: Shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.