Strona 1 z 2
Krążą w jego tunelach, spotkać je można na peronach i wagonach. Ofiary średniowiecznych epidemii dżumy, nalotów bombowych z czasów II wojny światowej i całkiem niedawnych katastrof. London Underground ma opinię najbardziej nawiedzonego metra na świecie.
Metro w Londynie należy do najdłuższych i najstarszych na świecie. Kiedy Polacy walczyli w powstaniu styczniowym, Anglicy wybudowali właśnie jego pierwszą linię. Metropolitan Line otwarto 10 stycznia 1863 roku. 145 lat później metro ma 11 linii (każda w innym kolorze), obsługuje 270 stacji i liczy 250 mil, czyli 380 km torów. Korzysta z niego każdego dnia ponad 3 mln pasażerów i... mnóstwo duchów.
Czarna mniszka szuka brata na stacji Bank
Na stacji Bank można spotkać zjawę Sarah Whitehead. Jej brat Philip był kasjerem. 2 listopada 1811 r. został skazany na karę śmierci przez powieszenie za fałszowanie czeków. Sarah nigdy nie przyjęła tego do wiadomości i przez ponad 40 lat wyczekiwała na Philipa na chodniku przed bankiem. Do dziś pojawia się na peronie metra, zagaduje ludzi i pyta o zmarłego brata.
Nazywają ją czarną mniszką, jako że cała jest w czerni i ma chustę przypominającą wdowi welon. Pracownicy metra skarżą się też, że wczesnym rankiem czuć tu woń otwartego grobu. Ogarnia ich wtedy dziwny smutek i melancholia. Przypuszcza się, że na miejscu, gdzie obecnie jest stacja Bank, w XVII wieku zostały pochowane setki ofiar dżumy.
Duch zasztyletowanego aktora na stacji Covent Garden
Mężczyznę w bardzo eleganckim surducie i cylindrze można czasem spotkać na schodach, przy wejściu oraz na peronie stacji Covent Garden. To duch aktora Williama Terrissa. Mężczyzna został zasztyletowany przez niezrównoważonego psychicznie aktora Richarda Archera Prince'a, przed teatrem Adelphi, w grudniu 1897 roku. Podobno Terriss często zaglądał do piekarni, która mieściła się dokładnie w miejscu, gdzie potem wybudowano stację.
reklama
Po raz pierwszy jego duch pojawił się w Wigilię 1955 roku. Mocno przestraszył wówczas pełniącego dyżur inspektora Jacka Haydena. Około północy usłyszał on pukanie do drzwi swojego biura. Przekonany, że zabłądził tam jakiś spóźniony pasażer, krzyknął, że nie ma tu przejścia. Jednak pukanie nie ustało. Zniecierpliwiony Hayden ruszył do drzwi. Kiedy je otworzył, włosy stanęły mu na głowie z przerażenia. Zobaczył dziwnego mężczyznę w surducie i cylindrze, wyglądającego jak nie z tego świata.
Przybysz przez chwilę patrzył na inspektora, po czym rozpłynął się w powietrzu. Od tego czasu duch widziany był przez pracowników metra ponad 40 razy. Wezwano nawet spirytystę Erica Daveya, który przeprowadził na stacji Covent Garden seans spirytystyczny – to wtedy duch zdradził swoje nazwisko. Kiedy Jackowi Haydenowi pokazano potem archiwalne zdjęcia aktora, od razu rozpoznał zjawę, która odwiedziła jego biuro.
Piękna aktorka ze stacji AldwychStacja działała przez 87 lat, ale z powodu małej liczby pasażerów została zamknięta 30 września 1994 roku. Mieściła się obok Royal Strand Theatre (został zburzony na początku XX wieku) i zapewne dlatego spotkać tu można zjawę pięknej aktorki.
Widzieli ją już kilkakrotnie sprzątający podziemne tunele. W czasie II wojny światowej stacja była wykorzystywana jako schron przeciwlotniczy. Przechowywano w niej też bezcenne skarby z British Museum.
Krzyk na Kings Cross...Młoda kobieta z długimi ciemnymi włosami, w T-shircie i dżinsach, regularnie pojawia się na stacji Kings Cross (w centrum Londynu). Płacze i krzyczy, otwierając w geście rozpaczy ramiona. Kiedy jednak któryś z pasażerów chce do niej podejść, by zapytać, co się stało, znika.
W 1998 roku pewien mężczyzna podszedł do niej, by zaoferować pomoc. Później relacjonował dziennikarzom: „Ona stała się przezroczysta, a ja przez nią... przeszedłem! Potem dosłownie się rozpłynęła! Poczułem w powietrzu zapach spalenizny".
W 1987 roku na stacji Kings Cross wybuchł groźny pożar, w którym zginęło 31 osób. Można więc przypuszczać, że duch dziewczyny w dżinsach jest jedną z ofiar, która mimo upływu lat nadal ucieka przed płomieniami.
...i płacz na Bethnal GreenSłyszeli go już niejednokrotnie pracownicy metra i pasażerowie. Najprawdopodobniej to odgłosy tragedii, jaka rozegrała się w tym miejscu w czasie II wojny światowej. Kiedy rozległ się dźwięk alarmu przeciwlotniczego, ludzie rzucili się do wejścia Bethnal Green. Służyła ona wtedy, podobnie jak wiele innych stacji metra, za schron.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.