Stojąc na peronie obładowani bagażami, czekaliśmy z Januszem Tylmanem, pianistą i kompozytorem, oraz moją asystentką Agatą na pociąg do Krakowa.
Tego dnia mieliśmy wystąpić z charytatywnym koncertem dla niepełnosprawnych dzieci w Wadowicach.
Janusz, mój wierny przyjaciel, z którym od prawie dziesięciu lat koncertujemy, był tego dnia jedynym mężczyzną w podróży. Na niego spadło dźwiganie i ładowanie ciężkich pudełek z płytami i prezentami dla dzieci, nie licząc naszych osobistych bagaży.
Wsiedliśmy wreszcie do pociągu i na krótką chwilę zablokowaliśmy wejście do przedziału, w którym na dodatek nie paliło się światło. Kiedy Janusz próbował umieścić ciężką torbę na górnej półce, do przedziału usiłowała dostać się jakaś kobieta, energicznie przeciskając się między nami. Była mocno zdenerwowana. Nie kryła niezadowolenia, że zatarasowaliśmy wejście.
Sytuację pogarszał brak światła, które nie wiedzieć czemu, nie paliło się tylko w naszym przedziale. Wytworzyła się nieprzyjemna atmosfera nerwowości. Kiedy wreszcie wszyscy usiedliśmy, a pociąg ruszył, światło się nagle zapaliło. Siedząca naprzeciwko mnie kobieta okazała się bardzo ładną blondynką, jej anielski wygląd nie pasował do tak histerycznego zachowania. Odniosłam wrażenie, że w momencie, kiedy nas zobaczyła, zestresowała się jeszcze bardziej.
W pierwszej chwili jej twarz wydała mi się znajoma. Potem kobieta w zamyśleniu patrzyła w okno. Kilka razy spotkałyśmy się wzrokiem. Była wyraźnie smutna. Skądś ją znam – ta myśl nie dawała mi spokoju. Coś ją dręczy.
reklama
W czasie podróży omawialiśmy z Januszem i Agatą szczegóły czekającego nas występu. Kilka razy poczułam wzrok tej kobiety na sobie. Czułam, że ona ma wyrzuty sumienia, że tak nieprzyjemnie zaczęliśmy tę wspólną podróż. I że chce mi coś powiedzieć...
Jednak nie odezwała się do nas ani słowem. Podróż dobiegła końca. Za oknem był już Kraków. Zawsze wracam do tego pięknego miasta z sentymentem. Przez wiele lat byłam z nim związana muzycznie.
Zaczęliśmy zdejmować nasze bagaże. Tym razem wszystko przebiegało spokojnie. Miałam nawet wrażenie, że kobieta chce nam pomóc.
Czekaliśmy, aż pociąg się zatrzyma. Janusz i Agata stali przede mną, kobieta tuż za mną. W pewnym momencie odezwała się do mnie po imieniu. – Pani Aido, byłam u pani kilka lat temu. Muszę pani podziękować – mówiła cicho. – Myślę, że uratowała mi pani życie – dodała pewniejszym już głosem. – Jakiś czas temu powiedziała mi pani, że muszę pilnie zrobić badanie piersi. Posłuchałam. Jestem już po zabiegu. Wszystko dobrze się skończyło. Jeszcze raz bardzo pani dziękuję.
I przytuliła mnie. Miała łzy w oczach. Nie zwracała uwagi, że ludzie patrzą. Janusz i Agata obserwowali tę sytuację, nie rozumiejąc, o co chodzi. Drżałam wewnątrz od emocji. Na peronie przystanęliśmy na chwilę w trójkę, próbując zrozumieć, co się stało. Kobieta wmieszała się w tłum.
Było mi bardzo przyjemnie, że spotkałam osobę, której pomogłam. Tylko okoliczności i cała ta sytuacja były takie zaskakujące...
Ale to nie koniec tej historii. Pół roku później kobieta z pociągu ponownie mnie zaskoczyła. Tym razem przyszła do biura. Sama zaczęła rozmowę o tamtym spotkaniu w podróży. Jechała wtedy do Krakowa, do umierającej ciotki.
Bała się, że nie zdąży się z nią pożegnać. To tłumaczyło jej nerwowe zachowanie. Opowiedziała, że kiedy przyszła do mnie po raz pierwszy, pytała o swoją przyjaciółkę, która straciła dziecko i była w ciężkim stanie psychicznym. Wtedy podobno pocieszyłam ją, że koleżanka urodzi śliczną zdrową córeczkę.
– I właśnie tak sie stało, będę chrzestną mamą – mówiła radośnie. Pamiętała, że wtedy jechaliśmy do Wadowic koncertować dla dzieci i że wieźliśmy dla nich płyty z moimi kołysankami. Poprosiła, bym podpisała taki krążek dla niedawno urodzonej dziewczynki.
Byłam szczęśliwa, że przyniosła mi drugą dobrą nowinę. Mam nadzieję, że kiedyś ponownie mnie odwiedzi i podzieli się kolejnymi dobrymi wiadomościami. Wiem, że takie będzie dla mnie miała.
A wracając do tamtego koncertu w Wadowicach, to pozostawił w naszych sercach dużo wzruszających chwil. Obiecałam dzieciom, że jeszcze kiedyś do nich powrócę. Może znowu spotkam kogoś w pociągu...
Aida Kosojan-Przybysz fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.