Strona 1 z 2
Czasem szpetne ciało kryje zachwycające wnętrze. Trzeba tylko trochę wysiłku, by je odnaleźć.
Basia od dziecka uwielbiała się stroić. A jej rodzice to podsycali, bo od początku widzieli w córeńce najpiękniejszą księżniczkę i na taką ją wychowywali.
Mama kupowała jej tony sukienek z falbankami i koronkami, zawiązywała kokardy we włosach, obdarowywała kolczykami i koralikami. Codziennie z uwagą podziwiała prezencję swojego aniołka i chwaliła, chwaliła, chwaliła...
I to właśnie wygląd stał się dla Basi najważniejszy. To on ją określał i to przez jego pryzmat widziała swoją wartość. I wartość całego swojego życia. A wyrosła na piękną kobietę. Zadbaną i elegancką. Nie było mężczyzny, który nie obejrzałby się za fantastyczną brunetką na ulicy, który nie zajrzałby z zachwytem w jej błękitne oczy. – Czułam się wówczas jak prawdziwa gwiazda. Widząc podziw w oczach innych, rozkwitałam i aż chciało mi się żyć.
Basi zależało, by podobać się wszystkim. Nie znosiła myśli o tym, że ktoś mógłby zobaczyć ją niezrobioną. Nawet wyrzucić śmieci wychodziła w pełnym makijażu.
reklama
Miała dwie najbliższe przyjaciółki, które podzielały jej zainteresowania. Razem szalały w galeriach handlowych, salonach piękności i salach gimnastycznych. Mogły przebierać w adoratorach, a koleżanki zazdrościły im urody, gustu i stylu. – Czułam się wtedy naprawdę piękna i szczęśliwa – wspomina Barbara.
Niezapomniany prezentMijały lata i wszystko układało się znakomicie. Basia skończyła studia, znalazła ciekawą pracę w fundacji. I fajnego chłopaka, który był wpatrzony w nią jak w obraz. Na 30. urodziny Wojtek zabrał ją w romantyczną podróż do Chorwacji. Było bosko. Zwiedzali nadmorskie wioski i zabytkowe miasteczka, jedli owoce morza i pili dojrzałe wino. Poznali świetnych ludzi, którzy spędzali wakacje w tym samym hotelu. Ostatniego wieczoru wszyscy postanowili zaszaleć na całego i sprawdzić, jak bawią się tubylcy.
– Poszliśmy do dziwnej knajpy – wspomina Basia. – Na przystawkę podano nam miskę oliwek prosto z drzewa, orzeszki i zielony, surowy groszek. A do tego kieliszek piekielnie mocnego bimbru. Palił mi gardło. Ale już drugi i trzeci wszedł gładko, a piąty zaczął mi smakować.
Piękna, długonoga brunetka o błękitnych oczach robiła oszałamiające wrażenie na Chorwatach. A ona? Im więcej piła, tym chętniej znosiła ich coraz bardziej natarczywe zaloty. W przeciwieństwie do Wojtka, który im bardziej był pijany, tym bardziej szalał z zazdrości.
– Nagle rozpętała się awantura – mówi Basia. – Wojtek doskoczył do jakiegoś rosłego draba i zaczął go okładać. Tamten złapał chłopaka, rzucił go niczym piórko na podłogę, szarpał, bił pięściami po twarzy. Wtem w jego ręku błysnął nóż. Przestraszyłam się i, niewiele myśląc, rzuciłam się na pomoc. To trwało ułamek sekundy... Poczułam przeraźliwy ból i dziwne ciepło na twarzy... Ocknęłam się na szpitalnym łóżku. Wojtek drzemał na krześle obok. Mój policzek oblepiał ogromny opatrunek.
Wstydliwe piętnoPo kilku tygodniach lekarze zdjęli bandaże. Niegdyś gładki jak alabaster policzek przecinała ohydna, wielka blizna. Życie dziewczyny legło w gruzach. Zatroskani rodzice zabrali ją do najlepszego chirurga plastycznego w mieście i opróżnili konto, by zapłacić za operację. Była wyczerpująca, a rekonwalescencja – długa. Niestety, blizna wciąż rzucała się w oczy, mimo że cieńsza, bledsza. Ale Basia i tak nie mogła na siebie patrzeć.
Wydawała się sobie potwornie brzydka. – Unikałam ludzi – wspomina ze łzami w oczach. – Kryłam się po kątach jak szczur. Przez kilka długich miesięcy nie wychodziłam z domu. Nawet wypowiedzenie wysłałam do szefa e-mailem.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.