Każdy mądry człowiek wie, że wszystko przemija i dlatego od początku niczego nie powinno się żałować.
Tak brzmiała życiowa maksyma Zofii, babci Anki. Anka słyszała ją od zawsze. Na początku, co oczywiste, nie wgłębiała się w jej sens, później na szczęście też nie było takiej potrzeby. Dopiero gdy dorosła, przyjęła ją za własną.
Babka Zofia miała również zwyczaj, nie przez wszystkich akceptowany, nadawania członkom rodziny, przyjaciołom i znajomym pseudonimów czy raczej przezwisk. Ankę babcia nazywała Biała Sukienka, odkąd wnuczka jako pięciolatka upierała się, by nosić sukienki tylko w tym kolorze.
Z biegiem lat nastąpiła zmiana na... Białą Ankę, bo sukienki zostały wyparte przez spodnie. Młodsza siostra Anki, Madzia, dorobiła się przydomka Piękna Siostra. Kiedy wnuczki Zofii zaczęły zapraszać do domu „młodych mężczyzn", oni też dorobili się ksywek. Ale wyłącznie ci najwytrwalsi.
W połowie studiów Anka związała się z Grzegorzem. Babcia nadała mu przydomek Pan Idealny, bo taki się wydawał. Z czasem zmienił się w Narzeczonego Idealnego. A gdy wraz z pierścionkiem Anka przyjęła oświadczyny Grzegorza, stał się Prawie Zięciem Idealnym.
Pewnego dnia dziewczyna, przytłoczona dynamiką wydarzeń, a może zwykłą ciekawością, trafiła do mnie za namową przyjaciółki. Pierścionek z brylantem na palcu nie pozostawiał wątpliwości, a mimo to powiedziałam:
– Wydaje się, że nie wyjdzie pani za tego mężczyznę.
– Dlaczego? – zapytała nadspodziewanie rzeczowo.
– Bo być może – zawiesiłam głos – pani uczucia zostaną wystawione na próbę.
– Jestem z Grzegorzem od dwóch lat. To chyba niezła próba uczuć – odparła.
– Na pewno – przyznałam jej rację. – Ale będzie jeszcze inny powód...
reklama
– I co stanie się potem? – zainteresowała się nagle finałem.
– Na końcu tej historii, która zaczęła się dwa lata temu, jak pani mówi, i wkrótce wkroczy w następny rozdział, a po nim przyjdą kolejne, wszystko wróci na swoje miejsce – celowo pominęłam cały najtrudniejszy środek. – Odnajdzie się ten brakujący, ostatni element układanki, ten najważniejszy.
Słuchała trochę nieobecna. Od początku wiedziałam, że pod pozorem poukładania kryje się osoba wrażliwa. Nie potrzebowała żadnych twardych faktów, musiała zawierzyć sercu.
W lipcowy upał Madzia wyciągnęła Ankę na długi weekend nad morze. Mężczyzna o zielonych oczach pojawił się przy niej nie wiadomo skąd. Zachowywała się tak, jakby właśnie na niego czekała. Już pierwszego wieczoru z nim została. Zostałaby na całe życie, ale musiała się zadowolić jeszcze dwoma dniami i nocami. Ostatniego poranka Anka zrobiła zielonookiemu zdjęcie. Ukradkiem. Niestety odwrócił się i komórka utrwaliła tylko tył jego głowy ze spalonymi słońcem włosami.
Myliła się jednak, że zostanie jej po mężczyźnie, którego Zofia zapewne nazwałaby Panem Wymarzonym, jedynie nieudane zdjęcie. Miesiąc później okazało się bowiem, że... Anka jest z nim w ciąży. Odwołała ślub z Grzegorzem. Ku zaskoczeniu rodziny Prawie Zięciem Idealnym szybko i skutecznie zajęła się... Madzia.
Zofia na początku starała się tego wszystkiego nie komentować, bo „przecież wszystko przemija i nie ma co żałować", ale później, rozczarowana jednak starszą wnuczką, jej samotnym macierzyństwem, czasem nuciła ze smutkiem: „Czy pamiętasz o letniej przygodzie?".
Jak mogła nie pamiętać?! Odkąd Maciek nauczył się mówić, pytał Ankę o swojego tatę. Opowiadała mu, że to wspaniały człowiek, że jeździ po świecie i pomaga ludziom. Potem zaczęła... pisać do synka w jego imieniu listy! W końcu Maciek sam napisał do ojca. Domagał się, żeby wrócił.
To Sara podsunęła Ance pomysł, żeby namówić jakiegoś faceta, by zagrał przez kilka dni rolę ojca Maćka, a potem „znowu wyjechał". Szukały kandydatów przez portale randkowe. Jeden się zdecydował. Ale na spotkanie w realu nie przyszedł! Wtedy Sara przypomniała sobie, że ma przecież dwóch dalekich kuzynów w odpowiednim wieku. Zgodził się młodszy z nich.
Na „próbnym" spotkaniu nawet się sobie z Anką spodobali. Ona zobaczyła w twarzy Darka coś, co poruszyło jej serce. Zarys ust, a może raczej kształt oczu i pochylenie głowy. Może wszystko razem? I gdy już byli umówieni na wieczór, on zadzwonił i powiedział, że... nie da rady.
Anka nie zamierzała jednak rezygnować. Maciek tak bardzo czekał na to spotkanie! Pojechała do Darka. Musiała go przekonać! Dwieście kilometrów to dla niej żadna odległość! Drzwi otworzył jej... jego starszy brat. Spojrzeli na siebie z niedowierzaniem. Pan Wymarzony wyglądał tak samo jak tamtego lata! No może przybyło mu kilka zmarszczek wokół oczu...
Jeszcze tego samego wieczoru Pan Wymarzony poznał swojego syna Macieja. I takim oto zrządzeniem losu stał się Wymarzonym Tatą.
PS Okazało się, że te wymyślane przez Ankę historie o tym, że tata Maćka pomaga ludziom na całym świecie, nie są takie dalekie od prawdy. Pan Wymarzony – zostańmy przy tym pseudonimie – jest bowiem ekologiem aktywistą, który ratując całą planetę, rzeczywiście bardzo rzadko bywa w Polsce.
Anna Złotowskafot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.