Mariola Bojarska-Ferenc, dziennikarka i propagatorka ruchu idealnie godzi sport z codziennością. A dojrzałość daje jej dodatkową siłę.
Kocham siebie! To romans na całe życie, bo nikt nie może nas kochać mocniej niż my sami. Dziś jestem tego bardziej pewna niż wtedy, gdy byłam młodą dziewczyną.
Jako kobieta dojrzała przeżyłam już i dobre, i złe chwile. Jestem wdzięczna za wszystko, ale zwłaszcza za trudne okresy, bo to one pokazały mi moją siłę. Dzięki temu dzisiaj umiem wstać po porażce, mam dystans do wielu spraw.
Kiedyś przeżywałam wszystko, co usłyszałam na swój temat. Od widzów, koleżanek, znajomych. Nie spałam z błahych powodów, każdą, szczególnie negatywną, uwagę brałam sobie do serca. Dziś tylko się z tego śmieję. Grubymi nożycami odcinam się od ludzi, którzy mi źle życzą i zabierają dobrą energię. Szkoda mi już czasu na byle jakie relacje, fałszywe uśmiechy. Jeśli się z kimś spotykam czy zapraszam kogoś do siebie, to zawsze są to ludzie, których lubię i cenię.
Kiedyś miałam niewyparzony język i to czasem sprowadzało na mnie kłopoty. Dziś, jeśli coś mówię, wcześniej zawsze to przemyślę. Ale jestem szczera: nie powiem przyjaciółce, że ma ładną fryzurę, jeżeli ma okropną. Albo że zrobiła świetny program, kiedy jest beznadziejny. Jednak moja szczerość nie wypływa z chęci krytyki, ale z uczciwości. Tego właśnie między innymi nauczyła mnie dojrzałość.
reklama
Jestem świetnie zorganizowana. Dawno temu zrobiłam badanie psychologiczne i wynikło z niego, że zawsze muszę być szefem, bo wiem, czego chcę i umiem poukładać sobie pracę. Jestem konsekwentna i to przynosi owoce: od 25 lat mam w telewizji swój autorski program.
W sensie zawodowym jestem jeszcze bardziej pożądana niż kiedyś. Dlatego powtarzam dzieciom, że inwestycja w siebie – w rozwój, edukację – to najlepsza z możliwych inwestycji. Nie kolejna sukienka czy buty, ale kurs, język obcy lub nowe umiejętności pozwolą za kilka lat odcinać kupony.
Dobra organizacja pozwala mi też mieć czas na babską dbałość o siebie. O duszę, bo spotykam się z przyjaciółkami i wtedy możemy się wygadać, i o ciało. Nigdy nie twierdzę, jak wiele znanych kobiet, że do fryzjera chodzę raz na miesiąc, a do kosmetyczki może raz na pół roku. Chodzę wtedy, kiedy potrzebuję. Bywa, że czeszę się nawet trzy razy w tygodniu.
Kocham modę, ciuchy. I stawiam na jakość. Wolę kupić jedną drogą rzecz w dobrym gatunku niż kilka tańszych. I niech mówią, że jestem snobką! Tak, jestem! Uwielbiam rzeczy wyłącznie dobrych marek, piękne wnętrza, zadbanych ludzi. Nie znoszę bylejakości.
Sport to moje życie i moja radość. Wciąż uczę się nowych dyscyplin, bo mamy do wyboru aż 220 form ruchu. Propaguję nowości w Polsce, choćby jogę dla dwojga. Mówię wszystkim, którzy chcą mnie słuchać, że ze sportem jest jak z jedzeniem: nieustannie trzeba próbować!
Gdy pierwszy raz jemy ostrygę, nie zawsze nam smakuje, ale za dziesiątym razem odkryjemy jej cudowny smak. W ten sposób możemy rozkochać się w sporcie, a to najlepszy sposób na siłę, młodość, piękne ciało i pewność siebie. Wiem to z własnego doświadczenia.
Sonia Rossfot. Krzysztof Dubiel
dla zalogowanych użytkowników serwisu.